[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Twarz chłopaka rozpromienił uśmiech.- Spróbujmy z następną.*Okręt przypominał dom wariatów: wszyscy krzyczeli,brzęczała stal, dookoła słychać było wystrzały z broni palnej.Chaison Fanning ściskał dobyty miecz, ale na drodze stali muczłonkowie świty.Jeden z nich umiejscowił się dokładniepomiędzy admirałem a ciemną sylwetką pirata, którego Chaisonmiał zamiar zaatakować.Przez jedną, dziką chwilę rozważał pchnięcie stojącegomu na drodze mężczyzny, by dopaść wroga.W tym momencienajmocniej ze wszystkiego pragnął skrócić o głowę kilka mend,353 które zagrażały jego okrętowi, jego ludziom i jego misji.Przemknął obok pełnego najlepszych intencji głupca itoczonego przezeń pojedynku, a następnie dał nura w stronęhangaru.Tutaj grupka marynarzy bez powodzenia próbowałauniemożliwić piratom dotarcie do ważniejszych partii statku.Chaison podleciał, by do nich dołączyć.Krótkimi spojrzeniamirzucanymi ponad głowami próbował ocenić wrogie siły.Hangarw większości wypełniony był zwykłymi zbirami orazmięśniakami nieprzyzwyczajonymi do wyrównanej walki, alewyglądało na to, że dowodziła nimi awangarda złożona z byłychoficerów marynarki wojennej Aerie, którzy rzucali się wprzestrzeń pomiędzy okrętami, nie bacząc na zagrożenie zestrony świszczących kul i ostrzy.- Strzelać do dowódców! - Sam chwycił strzelbę i złożyłsię do celu obok dwóch mężczyzn toczących w nieważkościpojedynek szermierczy, z ostrzem w jednej i długim,zakrzywionym hakiem w drugiej dłoni.- Ależ sir! - Ta przeklęta mucha, która bzyczała wokółniego wcześniej, wróciła.Zmęczona, ale niedraśnięta.- Co zflotą? Pana rozkazy?Chaison obrócił się w powietrzu.Morderczy szałsprowokował go do wycelowania strzelby w pierś mężczyzny.Trzeba było przyznać oficerowi, że choć pobladł, to nawet niedrgnął.- Potrzebują pańskich rozkazów - powiedział.Admirał zaklął i złapał go za gardło.- Nigdy więcej - syknął - nie waż się myśleć, że niejestem w stanie jednocześnie walczyć i planować.- Chwilępózniej zanurkował obok mężczyzny, kierując się w stronęmostka.Droga była zablokowana.Z niejakim zaskoczeniemprzyjął obecność zawalonych dzwigarów i desekwypełniających wąskie przejście pod centryfugą.To niewyglądało jak uszkodzenia po wybuchu.Dziób? Czyżby ktoś353 staranował ich, gdy admirał spoglądał w inną stronę?Nie miało to znaczenia.Podważył kilka desek i wyjrzałna zewnątrz.Bitwa przebiegała po jego myśli: piraci mieliprzewagę w postaci osłony, z której bezwstydnie korzystali.Jednak piątka okrętów po drugiej stronie zaminowanejprzestrzeni i tak robiła z napastników mielonkę.Nie potrzebująmojej pomocy, pomyślał z ulgą.Rozważywszy przez chwilę listępriorytetów, zwrócił się do swoich podkomendnych z pytaniem:- Gdzie moja żona?- Uch, na mostku, sir.- W porządku.Będziemy musieli się tam dostać.Tam teżznajdują się mechanizmy autodestrukcji.Pora na odrobinęzewnętrznej wspinaczki, chłopcy.Kilkakrotnie kopnął uszkodzone odeskowanie.Wkrótcepowstała dostatecznie duża dziura, by można było się przez niąprzecisnąć.Gdy Chaison miał już wyjść na zewnątrz, poczuł naramieniu czyjąś dłoń.Należała do oficera, który ośmielił się muprzeciwstawić.- Pójdę pierwszy, sir.Nie wiemy, co może nas czekać nazewnątrz.Fanning zmierzył go od stóp do głów, bo słowa żołnierzanajwyrazniej go zaskoczyły.- Jak masz na imię?- Travis, sir.- Raczej bardziej przypominał aktoragrającego idealnego oficera marynarki wojennej, aniżeliżywego człowieka.Trwała bitwa, a jego mundur nie był nawetpognieciony! Mężczyzna był spokojny i opanowany - wprzeciwieństwie do reszty oddziału.Admirał uśmiechnął się pod nosem.- Zostałeś dobrze wychowany, chłopcze, lecz jesteśnieco bezczelny.- Travis wyglądał na przygnębionego, aleChaison zbył to śmiechem.- A teraz idz już! Porozmawiamypózniej.Travis wyszedł i najwyrazniej udało mu się przeżyć;353 jego dłoń pojawiła się w otworze, by pomóc Fanningowi orazpozostałym członkom świty wyjść na zewnątrz.Znalezli się nadnie wielkiego wgniecenia w kadłubie Gawrona.Nic, czego niemogliby z łatwością załatać cieśle.Chaison wyjrzał przezkrawędz i zobaczył, że zarówno ich okręt, jak i statek piratów,przestały wirować.Związano je ze sobą dziesiątkami lin.Najbliższy właz na korsarskiej jednostce oddalony był zaledwieo kilka metrów.Co chwilę ze środka wyskakiwał jakiś człowiek,ale żaden nie odwrócił głowy, by dostrzec małą grupkędowodzoną przez admirała.Chaison miał nieprzepartą ochotę,by powybijać ich jednego po drugim, ale byłby to próżny trud:szybko ktoś by ich zauważył i otworzył ogień zza jednego ziluminatorów.- Oto doskonały przykład ironii - skomentował Chaison,po omacku szukając oparcia na opływowym kształcie kadłuba.Otaczało ich jedynie powietrze, bezkresna otchłań Virgi; jedennieuważny krok posłałby cię na powolną wycieczkę dookołaświata, wraz z ptakami, robactwem i rybami, które urządziłybysobie wędrowną ucztę.- Słucham, sir? - Obok niego zjawił się Travis.Obajwpijali palce w wąskie szczeliny pomiędzy deskami poszycia,poruszając się naprzód powolnymi, kołyszącymi ruchami, żebynie stracić uchwytu.Chaison wzruszył ramionami.- Przylecieliśmy tu, by znalezć piracki skarb -powiedział.- Ale wygląda na to, że sami padniemy czyimśłupem.Travis niemal odpadł od kadłuba.- Piracki.skarb? Admirale, sir, o czym pan mówi?Chaison spojrzał ponad jego ramieniem.Kolejny z jegostatków znikał w chmurze dymu.Wątpił, by był to celowywybieg.Ciemne smugi były zbyt nieregularnie porozkładane.Nie wyglądało to dobrze.Niemal dotarli do iluminatorów na mostku.Przed nimi353 stał niemożliwy do sforsowania właz; musieli poprosić o wstępdo środka.To nie powinno być zbyt trudne, pomyślał Chaison zroztargnieniem, Venera nie jest teraz za nic na mnie zła.Zaryzykował jeszcze jeden rzut oka na bitwę.Tak, bezwątpienia to Jasność stała w płomieniach.Trzy pirackie okrętyprowadziły w jej kierunku nieprzerwany ostrzał.Korzystali zformacji koła - stanowczo zbyt skomplikowany manewr jak naniewyszkolonych korsarzy.Wszystkie trzy statki rzuciły liny,które następnie związano w centralnym punkcie.Dając całąnaprzód zaczęły wspólnie wirować wokół jednej osi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl