[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ma pan racjÄ™, ale mój plac jest jeszcze fajniejszy, bo leży tuż przy paÅ„skiej fabrycei prawie w mieÅ›cie można by zaÅ‚ożyć na nim Å›liczny park& Załóż pan, to moi robotnicy bÄ™dÄ… mieli góie odpoczywać w Å›wiÄ™to&Powrócili przed dom i usiedli na Å‚awce.Horn pożegnaÅ‚ ich i poszedÅ‚, a oni sieóieli jakiÅ› czas w milczeniu i udawali przedsobÄ…, że siÄ™ rozkoszujÄ… powietrzem przesyconym zapachem dymów i wyziewami gÅ‚Ä™bokichrowów, peÅ‚nych gryzÄ…cych odpÅ‚ywów fabrycznych.DrogÄ… ciÄ…gnęły nieprzerwanym Å‚aÅ„cuchem wozy z cegÅ‚Ä… i podnosiÅ‚y duszÄ…cy czer-wonawy kurz, który osiadaÅ‚ na liÅ›ciach wiÅ›ni i na trawach, a od fabryki Grünspana biÅ‚yustawicznie kÅ‚Ä™by czarnych dymów i tÅ‚ukÅ‚y siÄ™ pomięóy drzewami ogródka i rozpoÅ›cie-raÅ‚y nad nim brudny, szary baldachim, przez który z trudem przesÄ…czaÅ‚o siÄ™ sÅ‚oÅ„ce. MiaÅ‚em do pana maÅ‚y interes  zaczÄ…Å‚ pierwszy Grünspan. Wiem nawet jaki, wspominaÅ‚ mi o tym mój przyjaciel, Moryc Welt. Kiedy pan wiesz, to mówmy krótko i prÄ™dko  zawoÅ‚aÅ‚ fabrykant z lekceważeniem. Dobrze.Ile pan dajesz za ten plac, który jest panu tak baróo potrzebny. On mi nie jest potrzeby! Ja bym go kupiÅ‚ tylko dlatego, żeby tÄ™ brzydkÄ… chaÅ‚upÄ™zwalić i te drzewa wyciąć, mnie to przeszkaóa, bo ja przez nie z mojego mieszkania niewióÄ™ lasu.Ja baróo lubiÄ™ las.Ziemia obiecana 222  Ha, ha, ha! Pan siÄ™ baróo przyjemnie Å›mieje, dobry Å›miech to Å‚adny kawaÅ‚ek zdrowia zauważyÅ‚ Grünspan, hamujÄ…c niecierpliwość. Ale ja nie mam czasu, panie Wilczek dodaÅ‚, powstajÄ…c z Å‚awki. I ja również czasu nie mam, bo muszÄ™ iść na kolej. WiÄ™c nasz interes? No  ileż pan dajesz? Ja lubiÄ™ prÄ™dko zaÅ‚atwiać sprawy, dam panu dwa razy tyle za ten Å›mietnik, coÅ› panchÅ‚opu zapÅ‚aciÅ‚  zawoÅ‚aÅ‚ prÄ™dko, wyciÄ…gajÄ…c rÄ™kÄ™ do zgody. Ja nie mam czasu, panie Grünspan, a pan żartuje sobie ze mnie. Dam panu pięć tysiÄ™cy rubli, no, gotowe? Baróo panu óiÄ™kujÄ™ za sÄ…sieókie odwieóiny, ale na prawdÄ™ jest mi pilno, bomoje wozy pojechaÅ‚y już dosyć dawno na stacjÄ™ i czekajÄ… na mnie. Ja panu powiem ostatnie sÅ‚owo: óiesięć tysiÄ™cy rubli, zaraz, na stół, no jakże,bęóie zgoda.PochwyciÅ‚ jego rÄ™kÄ™ i uderzyÅ‚ w niÄ… na zgodÄ™. Nie bęóie zgody, bo nie mam czasu na zabawÄ™. Panie Wilczek, to jest zÅ‚oóiejstwo!  wykrzyknÄ…Å‚ namiÄ™tnie, odskakujÄ…c parÄ™kroków. Panie Grünspan, pan nie jesteÅ› zupeÅ‚nie zdrowy! BÄ…dz pan zdrów. Do wióenia!  rzuciÅ‚ Wilczek i z uÅ›miechem zadowolenia patrzyÅ‚ na fabrykanta,który rozwÅ›cieklony rzuciÅ‚ cygaro o ziemiÄ™ i spiesznie szedÅ‚ przez ogród, aż mu poÅ‚ychaÅ‚ata ÊîuwaÅ‚y jak skrzydÅ‚a i biÅ‚y o drzewa i zaczepiaÅ‚y siÄ™ o krzewy agrestu, rosnÄ…ce przyÅ›cieżce. Wrócisz ty jeszcze!  szepnÄ…Å‚ za nim ironicznie i zatarÅ‚ z radoÅ›ci rÄ™ce.WypiÅ‚ herbatÄ™, pochowaÅ‚ stosy drobnej monety do kasy, przebraÅ‚ siÄ™ w elegancki gar-nitur, uperfumowaÅ‚, wycisnÄ…Å‚ sobie przed odrapanym lusterkiem kilka wÄ…grów z twarzyi elegancki, jaÅ›niejÄ…cy radoÅ›ciÄ… poszedÅ‚ na kolej.Wysoki, ujÄ™ty w kamienne sÅ‚upy parkan żelazny naÅ›ladujÄ…cy gÄ™stwÄ™ roÅ›linnÄ…, peÅ‚nÄ… po-plÄ…tanych Å‚odyg, liÅ›ci i kwiatów o zÅ‚oconych pÅ‚atkach, odóielaÅ‚ fabrykÄ™ Szai Mendel-sohna od ulicy.Poza tÄ… doskonale stylizowanÄ… roÅ›linnoÅ›ciÄ…, ciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ pas trawników,o czerniawej zieleni, na której pstrzyÅ‚o siÄ™ jaskrawo kilka klombów rozkwitÅ‚ych, amaran-towych peonii.Główny korpus fabryki wznosiÅ‚ siÄ™ w gÅ‚Ä™bi nieco, olbrzymiÄ… masÄ… czteropiÄ™trowe-go budynku z nietynkowanej cegÅ‚y, zakoÅ„czonego w rogach roóajem Å›redniowiecznychbastionów, gÄ™sto ublankowanych [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl