[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ależ przecież pani sama mówiła, że nikt tego nie kupuje. Przede wszystkim co to znaczy tego"? Mówi pan o dziełach sztuki! Czy ja wyrażam się obrazliwie o ślepych kiszkach, którepan operuje? Niech pan sobie wyobrazi, że ni stąd, ni zowąd zjawiłsię u mnie jakiś jegomość i kupił obraz, który pan zganił najbardziej. O, przepraszam, jeśli pamiętam, nie wyraziłem żadnegosądu. Ale oczy! Oczy! Pan nie panuje nad swoimi oczyma, paniedoktorze! Tak szczerze się pan przestraszył, że się pan aż cofnął.A tymczasem ten szelkarz. Kto? No, ten klient, jakoś najłatwiej wyobraziłam sobie, że onrobi szelki, on zapłacił za ten obraz trzy tysiące złotych. Ile? Słownie: trzy tysiące! Kiedy nieraz marzyłam, że któregośdnia zjawi się na moim strychu jakaś postać z bajki i zechce kupićjeden z moich obrazów, najwyższą ceną, która chciała mi przejśćprzez wyobraznię, było tysiąc złotych.A teraz powiedziałam trzyi nawet się nie zająknęłam, a chce pan wiedzieć dlaczego? Dlaczego? Bo pomyślałam sobie, że ten niewinny człowiek musizapłacić za wszystkie moje dotychczasowe rozczarowania.Trzytysiące złotych i ani grosza mniej! Zapłacił? Oczywiście.Słowa nie powiedział.Aż mi potem było żal, żezaceniłam za mało. Odbije to pani sobie na następnych.- Jeśli tylko będą następni.W każdym razie chyba okazjawystarczająca, żebym w charakterze rewanżu zaprosiła pana naobiad. Ależ, proszę pani! Niech pan tak nie krzyczy! Siostra pomyśli, że pan wzywapomocy.Przynajmniej raz w tym gabinecie lekarz wydaje jęki.Cóż67w tym złego? Nie mogę pana zaprosić na obiad? Karmił mnie panprzez tyle dni. Bardzo proszę już o tym nie wspominać. A ja właśnie wcale nie mam zamiaru o tym zapomnieć.Poza tym chciałam panu powiedzieć, że nie odmawia się niczegoosobom, którym się uratowało życie.Zapraszam pana na obiad do Monopolu" i niech pan przestanie mieć minę panny, którejzrobiono niestosowną propozycję. Kiedy propozycja jest naprawdę niestosowna, jakże bymmógł pozwolić, żeby pani. A dlaczego ja miałam zjadać pana pyszne obiady? To zupełnie co innego. To zupełnie to samo.Jeśli nie przyjmie pan mego zaproszenia, będzie pan tego gorzko żałował.Ponieważ nie mam zamiaruprzyjmować od pana niczego bez możności rewanżu, tu na tej ścianie zawiśnie jeden z moich obrazów i będzie pan musiał na niego patrzeć przez kilka godzin dziennie podczas przyjmowania chorych. Jezus Maria! Biedni ludzie! Kto? Pana pacjenci.Wyobrażam sobie, jak się pan będzie nadnimi znęcał! Czy to nie humanitarniej ze strony lekarza przyjąćmoje zaproszenie? A więc zgoda, ale tylko na kawę! Warunki będzie pan dyktował na miejscu.O drugiejczekam na pana przy bramce.I niech pan nie próbuje się rozmyślić,bo po raz drugi zwichnę nogę.A przez eter ktoś woła.I ktoś czeka na ten głos, czeka jak naobjawienie. Halo! Halo! Mazury"! Mazury"! Koniec łączenia! Koniec łączenia! Ponownie łączę o 15.30.Halo Mazury"! Ponowniełączę o 15.30.Halo Elbląg"! Tu Gdynia-Radio.Tu Gdynia-Radio! Halo Elbląg"! Halo Elbląg"!- Elbląg"! Tu Elbląg"! Halo Gdynia! Halo Gdynia! Tu Elbląg"! Dzień dobry pani! To pani Teresa, tak? Tak. Tu Marcin! Od razu miałem przeczucie, że dziś będęz panią rozmawiał.Co słychać?68W tej chwili pana.Z kim pan chce rozmawiać?Z panią! Tylko z panią! Czy tęskniła pani trochę do mnie? Cóż też pan sobie wyobraża?Ach, wyobraznia to jedyna moja pociecha.Wyobrażamsobie wiele rzeczy, na przykład, jakie pani ma oczy.A nie wyobraża pan sobie przypadkiem, że któryśz pana kolegów chciałby w tej chwili rozmawiać ze swoją rodziną? O, co do tego, to się zabezpieczyłem.Za drobne usługikoleżeńskie obiecali mi nie przeszkadzać w rozmowie z panią.Pozatym oni wszyscy są po mojej stronie. Po co? Halo, nie słyszę! Po mojej stronie!!! Koledzy są po mojej stronie.Uważają,że nie powinna pani być taka bez serca. Ależ ja nie jestem bez serca. Jak to nie? Po prostu to serce jest zajęte. I długo utrzyma się w tym stanie? Proszę pana! Tylko pytam.Przeważnie każda kobieta wie, jak długou niej trwa taka historia. U mnie zawsze. Ho, ho, tym bardziej będę musiał poznać panią osobiście.W dzisiejszych czasach znalezć kogoś takiego! Zawsze! Skąd paniwłaściwie jest? Z jakiejś powieści zeszło wiecznej. Halo! Halo! Nie słyszę! Pytam, skąd pani jest? Z Gdańska. Ach, nie, pani jest z Sagi rodu Forsyte'ów. O czym pan mówi? Nic pana nie rozumiem.- To dobrze.Czy pani sądzi, że aby się z kimś porozumieć,trzeba go koniecznie rozumieć? A więc, jakie pani ma oczy? Całystatek chce wiedzieć, jakie pani ma oczy. Jak to cały statek? Wszyscy koledzy.Powiedzieli mi, że nie odstąpią mi więcejswego czasu na rozmowę, jeśli się nie dowiem, jakie pani ma oczy.Twierdzą, że to nonsens kochać się w kobiecie, o której się nic niewie.A ja im mówię, że oni też kochają się w kobietach, o których nicnie wiedzą.Oni tylko znają ich wygląd.Więc żebym nie był gorszyod nich, niechże mi pani powie coś o sobie.69 A więc oczy mam zielone.Trochę bure, ale to lepiej brzmi,jak się mówi, że zielone.A na nosie mam całą masę piegów. Uwielbiam piegi! O, pan też? Halo! Halo! Co to znaczyło to pan też"? A więc i tamtenlubi piegi? Nienawidzę go! Ależ za co? Nie tylko że podkradł mi kobietę, ale jeszcze i upodobania. Przecież to nie on panu, my znamy się od wielu lat. A my jeszcze dłużej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]