[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przedwczoraj Felekzałatwił jednego pijaczka pod  Kosmosem". I co? Normalnie  Siwoń głupkowato zachichotał. Dał mu po ryju i przyłożył kopa wdupę. Dolińska była przy tym? A jakże! Przetrząsnęli facetowi kieszenie? Powalski rąbnął mu zegarek.Nie powiem cacany sikor!  mimowolnie cmoknął zeszczerym uznaniem,  Japoński automat na metalowej bransoletce.Dwadzieścia minut pózniej Mazurek był już ponownie na klatce schodowej domu, wktórym na pierwszym piętrze mieszkała Dolińska.Na moment zatrzymał się pod drzwiami.Z mieszkania, dobiegały dzwięki jakiejś nadawanej przez radio melodii, co świadczyło, żelokatorka jest na miejscu.Energicznie zapukał.W środku musiano go usłyszeć, bo radioucichło, ale o dziwo nikt się nie kwapił, żeby otworzyć.Po kilkunastu sekundachbezskutecznego oczekiwania porucznik ponowił pukanie.Niemal w tej samej chwili zmieszkania dobiegł go jakiś szmer, jak gdyby ktoś na palcach poruszał się po przedpokoju,Zniecierpliwiony przyłożył pięścią w drzwi. Milicja!  krzyknął. Otwierać!Poskutkowało.Metalicznie szczęknęła zasuwa i w uchylonych drzwiach pojawiła sięwysoka, dość zgrabna szatynka w zgniłozielonym swetrze i wytartych, poplamionychdżinsach.Sądząc po figurze nie przekroczyła jeszcze trzydziestki, choć zniszczona twarz iwory pod oczami postarzały ją przynajmniej o dziesięć lat.  Pan władza do mnie?  bąknęła z niezbyt udolnie maskowanym strachem,  Tochyba jakaś pomyłka., Może do ciebie, a może do twego fagasa!  odparł podniesionym głosem ibezceremonialnie odsunąwszy na bok Dolińską wkroczył do przed pokoju. Felek wdomu? Jaki Felek?  udała zdziwienie. Musiał pan pomylić adresy. Co ty powiesz?  uśmiechnął się ironicznie. Nigdy bym na to nie wpadł. Bóg mi świadkiem, że nie znam żadnego Felka! Masz cholernie kiepską pamięć.Ciekawe, czy poprawi ci się ona w komendzie, Pan chce mnie zamknąć?!  Dolińska cofnęła się odruchowo w kąt przedpokoju.Niby dlaczego? Przecież po tej odsiadce w zeszłym roku ani razu już nie podpadłam! Ejże?  beznamiętnie wzruszył ramionami. A co było przedwczoraj pod Kosmosem"?Strzał okazał się celny.Przyjaciółka Powalskiego nerwowo zagryzła wargi,najwyrazniej tracąc panowanie nad sobą.Jeszcze przez chwilę czyniła rozpaczliwe wysiłki,by znalezć jakąś sensowną odpowiedz, W końcu jednak wyraznie zmiękła. Ja nie miałam z tym nic wspólnego!  zapewniła płaczliwie. Przysięgam panu, żestałam dobre sto metrów dalej, kiedy tamten facet wyszedł z knajpy. Czyżby pobiły go i okradły krasnoludki?  żachnął się oficer. Uważaj, mała, boja cholernie nie lubię, kiedy ktoś robi ze mnie balona! Panie władzo. Tylko nie łżyj! Kiedy jak Boga kocham. pokonując strach podbiegła do Mazurka i chwyciła gokurczowo za rękaw. To nie ja.To ten bydlak Powalski.!.Ja nie miałam z tym nicwspólnego! Więc jednak się znacie?  podchwycił porucznik nie bez złośliwej satysfakcji.Proszę, proszę. Felek mieszka u mnie od dwóch miesięcy wyznała ze skruchą;  Po wyjściu zpudła nie miał się gdzie podziać, więc go przyjęłam do siebie. A on w dowód wdzięczności rąbnął dla ciebie japoński zegarek? Nie chciał mi go nawet pokazać,  Razem planowaliście tę robotę? Bóg mi świadkiem, że do ostatniej chwili o niczym nie miałam zielonego pojęcia! zaprzeczyła stanowczo. Wpadliśmy do  Kosmosu" na śledzika, wypiliśmy popięćdziesiątce i mieliśmy wracać do domu, kiedy Powalski kazał mi wyjść na ulicę ipoczekać po drugiej stronie Krasińskiego.Aż mnie zamurowało, jak pięć minut pózniejwytaszczył sie z tamtym, pijakiem i zaczął go prać po gębie. Waldek Cieciewicz był wtedy z Felkiem?  zaryzykował oficer. Ten mięczak?  odparła z nie ukrywaną pogardą. Skąd to panu przyszło dogłowy? Słyszałem, że ostatnio Powalski kombinował coś z Cieciewiczem  brnął dalejMazurek. Czy ja wiem?  Dolińska z wolna zaczynała odzyskiwać panowanie nad sobą. ZWaldka zawsze wyłaził inleligencik, a tacy nie pasują do grubszej roboty.A przedwczorajnie było go pod  Kosmosem"  dorzuciła niejako w odpowiedzi na poprzednie pytanieporucznika. Widziałaś go tego dnia? Z samego rana, A pózniej? Wczoraj przyniósł do mnie swoje klamoty. Nocował? Owszem. Jest więc nadzieja, ze i dzisiaj tu się pojawi? Nie mam pojęcia. Innymi słowy nic pozostaje mi nic innego, jak poczekać na twoich znajomych zadecydował oficer. Skoro pan musi  bąknęła, nerwowo wyłamując sobie palce. Tylko że to możepotrwać. Nie szkodzi. Zaraz, zaraz!  nagle z ożywieniem stuknęła się w czoło. Ja chyba wiem.gdzieich teraz szukać. Tak?  Byli z kimś umówieni w knajpie, o wpół do szóstej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl