[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Robił z tegozabawę i zmuszał ją do ciągłego śmiechu.Nagle podniosła wzrok i ujrzała Davida.Stał w drzwiach, tłumiącziewnięcie, w dżinsach nisko na biodrach i w rozpiętej koszuli.Najego policzkach widniał wyrazny zarost.Włosy miał wzburzone iwyglądał naprawdę wspaniale.Całe jej ciało domagało się, bypomaszerowała do jego pokoju i upadła z nim na łóżko.- Dobry Boże! Co znaczy ten hałas? - wymamrotał ochrypłym,zaspanym głosem, drażniącym wszystkie jej zmysły.- To poranek następnego dnia - powiedziała.- Następnego po czym? - warknął.- Czy wybuchła tu jakaśbomba? Już od godziny robicie ten piekielny hałas.- Chcemy tylko sprostać wysokim wymaganiom pani Larsen.Kate wjechała odkurzaczem do ostatniego nie sprzątniętego kąta,po czym spojrzała promiennie na Davida i wyłączyła odkurzacz.- Wszystko zrobione.- Dzięki Bogu!- Nie czujesz się rano zbyt dobrze, prawda?- Czuję się rano świetnie, jeśli poprzedniej nocy śpię.A dziś ranoczuję się tak, jakbym był wrogiem jakiegoś mocarstwa i jakby mnieprzez całą noc zmuszano do zdrady tajemnic wojskowych.- No cóż, chłopie, wez się w garść! Mam zamiar zabrać sięwłaśnie do robienia moich słynnych na całym świecie naleśników.- Słynnych na całym świecie? Ciekawe.- Tak by było, gdyby przepis nie stanowił mojej tajemnicy.No,rusz się!Coś tam mruknął o pokręconych osobowościach i powlókł się doswego pokoju.Davey zajrzał do korytarza, uśmiechnął się i powiedział:- Zawsze dziwaczy, dopóki nie wypije kawy.- No to mu ją zanieś.Właśnie zaparzyłam.Podczas gdy Daveywypełniał jej polecenie, zajęła się przygotowaniem śniadania.Znalazła serwetki i srebrne sztućce, a kiedy Davey wrócił, wysłała goz nimi na taras.W ostatniej chwili przypomniała mu:- Widelce po lewej, noże i łyżeczki po prawej.David pojawił sięznowu, gdy Kate zabierała się właśnie do lania naleśnikowego ciastana rozgrzaną, aż syczącą patelnię.Pachniał mydłem i jakimśmiętowym płynem do ust.Nie czuła żadnego płynu po goleniu, tylkoczysty zapach świeżo ogolonego mężczyzny.Uznała, że wszyscy ciproducenci tak zwanych seksownych płynów po goleniu tylko tracączas.Nic nie było tak kuszące jak ten właśnie zapach.David oparł się o stół i patrzył na nią w sposób przyprawiający jąo niepokój. - Nie zwracaj na mnie uwagi - powiedział, podczas gdy Kate, złyżką w ręku, stała schylona nad miską z ciastem.Pomyślała, że to tak, jakby ktoś powiedział przypływom, byignorowały Księżyc.Wylała jednak łyżkę ciasta na patelnię iprzysłuchiwała się z satysfakcją syczeniu naleśnika.- Jeśli chcesz tu sterczeć, to łap się za talerze - powiedziała,zręcznym podrzutem odwracając naleśnik.Miała ochotę płakać.W jaki sposób ma to wszystko porzucić? Ażnazbyt silna była pokusa, by pójść na kompromis i zgodzić się naposiadanie tylko niewielkiej cząstki Davida.Kiedy wziął do ręki talerz, nałożyła pierwszą partię naleśników.Ruszył z nimi do drzwi.- No wiesz! - krzyknęła.- Co chcesz zrobić?- Dostałem swoją porcję i idę ją zjeść.- Nic z tego! Wracaj! Ten talerz jest na wszystkie naleśniki.- Ale przecież te wystygną.- Nie wystygną, bo będę na nie kładła następne, które są gorące.A teraz stój spokojnie.Uważaj!Zanim wypchnęła go w końcu z kuchni, nałożyła mu ich na talerzkilkanaście.- Podziel się nimi z synem - powiedziała.Pochylił się i pocałowałją w czubek nosa.- Wspaniale wyglądasz taka przyprószona mąką.Kate warknęła coś w odpowiedzi i kiedy skierował się kudrzwiom, otrzepała się z mąki.Potem usmażyła ostatnią porcjęnaleśników, przełożyła je na następny talerz i poszła na taras.Kiedy jedli śniadanie, nie mogła się powstrzymać od ciągłegospoglądania najpierw na Davida, potem na basen, wreszcie na oknasypialni.David zaś sprawiał wrażenie, jakby starannie unikał robieniaanalogicznego przeglądu.Od czasu do czasu ich spojrzenia sięspotykały i Kate czuła, że się czerwieni z zakłopotania.Niestety, nie mogła się też powstrzymać od myśli o tym, jakskończył się poprzedni ranek.Spojrzała na Daveya, a potem na jegoojca, głęboko odetchnęła i podjęła decyzję.Odkładanie sprawy napózniej niczego nie rozwiąże.Ona sama może zyska być może jeszczeparę wspomnień, ale ból związany z odejściem będzie nieunikniony. - Davey - powiedziała jakby mimochodem.- Założę się, żetwojej mamie bardzo by się podobało to twoje wczorajsze spotkanie zprzyjaciółmi.Daveyowi rozszerzyły się oczy.Spojrzał ukradkiem na ojca ichrząknął zakłopotany.Kate parła zdecydowanie do przodu.- David! Czy nie sądzisz, że Alicji podobałoby się, że chłopcyzostali tu na noc?Rzucił jej wściekłe spojrzenie.- Co ty, u diabła, próbujesz zrobić? - wyrzucił w końcu.Odsunął krzesło od stołu, jakby się szykował do odejścia.- Próbuję prowadzić najnormalniejszą w świecie rozmowę.- Nie teraz! - w jego głosie usłyszała ból.- Właśnie teraz - odparła z uporem.- Davey, co najbardziejutkwiło ci w pamięci o twojej mamie?- Była.- zaczął, ale załamał mu się głos, kiedy rzucił pełne winyspojrzenie na ojca.Kate wpatrywała się w Davida, pragnąc, by jakoś zareagował.Wkońcu głośno przełknął.- Była jaka, synku? - spytał szeptem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]