[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja ciężko pracuję.Hm.mruknęła powątpiewającobabcia Pola.Co to ma znaczyć to twoje "hm"?220- Bo ty mu się napewno podobasz.-Ja?Babciu, spójrz na mnie.Powinnam nie ruszać sięz miejsca, tak chrzęszczę kośćmi.Nawet wieszak nie jest takchudy jak ja.Gęba mi się pomarszczyła.Pod oczami opuchnięte fioletoweśliwy jakby mnie ktoś uznał za worek treningowyi codzienniećwiczył prawy sierpowy.- Wszystko to prawda.Wyglądaszokropnie.Ale w oczachmasz płomień, włosy jak u modelki, no i nogi nadal długie.- Oj, przestań.Bierzmy się za obiad.Szymek i jego nowyprzyjaciel mówili, że wrócą na drugą. Przyszli punktualnie i zjedliobiad.Zmęczony Walicki popijał drobnymi łyczkami kawę,jakby w ten sposób zamierzałprzedłużyć sobieczas odpoczynku, ale gdzie tam!ZniecierpliwionySzymek zawołał:- Teraz pokażę panu moje cudowne lipy!Rosną trzy, tworząc idealny trójkąt!Do nich zawsze biegam, chociaż na minutkę.Nie muszę się im z niczego zwierzać, bo one wszystkorozumieją.Uchwyciłsię wielkiego łapska Walickiego, pociągnął i już ich nie było.Ma swoje lipy, które gorozumieją.To stamtąd wraca z zaczerwienionymi powiekami.Oj, odczepsię!Byłem, gdziebyłem i nic ci do tego!I wcale nie płakałem.Jakiś paprochwpadł mi do oka.Oj, spadaj, mamle!Teraz mnie wpadły kłującepaprochy do oczu.Babcia Poladyskretnie udała, że ichnie dostrzegła.221. Połóż się, córciu.Odpocznij.Ta praca cię wykończy.Dziękujęopatrzności oraz Elce, że w ogóle mam pracę,babciu.Szymek musi jeść.Ty też, Kasia.Ależ jem!Akurat!Od tego twojego jedzeniazapadły ci się nawetpoliczki.Coś mi się wydaje, że jesz dwa razy w tygodniu.U mnie.U ciebie nie jem, lecz obżeramsię na zapas uśmiechnęłam się i otarłam łzy.Aco tam!Jeżeli te lipy mupomagają, to niech do nichlata, nawet zpułkiem kulejących Walickich!I masz rację,babciu.Walickiwprost pożerał mniewzrokiem w trakcie obiadu.A było na co popatrzeć.Pozjedzeniu trzech porcji twojej pysznej grochówki na wędzonce,pochłaniając udko kurczaka, omalnie pożarłamwłasnych palców.Babcia Pola zachichotała.A pieczonych kartofelków wsunęłaś pół michy!Idwa kawały szarlotki!I wylizałaśsalaterkę po kremie śmietankowym do szarlotki!Iniewiele brakowało,żebym wylizała talerzykpo Walickim!On zostawił na nim tyle kremu!Noi o to michodziło powiedziała, chichocząc babcia Pola.222O co ci chodziło?%7łebyciwypadły te kłujące paprochyz oczu babciaPolaspoważniała.Kasiu, choć na moment przestań myślećoSzymku.Swoją wiecznie smutną twarzą sprawiasz mu satysfakcję.Pokażmu inną.Jaką, babciu?Wiesz, córciu,kiedy mój syn wraz z żoną tak sobie chodzili po moim domu i po podwórku,oceniając, co ile jestwarte, myślałam, że pęknie mi serce.Synowapowiedziaładosyna, żepowinien sprzedać krowę, akuratby starczyło nanowe fotele do ichsalonu.Oczywiście, kochanie, odpowiedział syn.Każę jej sprzedać krowę."Jej", Kasiu, czyli mnie.Każę jej sprzedać.To dobra krowa, dokupimy za nią dosalonujeszcze dywan.Moje serce już pękło.Roześmiałam się.Synnie kryłzdumienia.A tobie czemu tak wesoło?Sądziłem, żebędziesz, jak poprzednim razem, jęczeć i płakać.Synu, powiedziałam, śmiejąc się, proponuję wraz z moją krową sprzedać równieżi mnie.Jestem silną, dziarską babą.Dostanieszdobrą cenę.Dokupisz do swego salonu jakiś kolejny brakujący mebel. Kasia, żebyś widziała ich miny!Syna isynowej!W popłochu wsiedli do samochodu i odjechali.A że potemwyłam jak pies do księżyca, o tym się nie dowiedzieli.Niesprawiłam imtej satysfakcji.No dobra, Kaśka.Zabieraj misię z kuchni!A naczynia po obiedzie?223. - Sama pozmywam!- huknęła babcia i coś mi się zdało,że teraz jej wpadły kłujące paprochy do oczu.-A ty bierzsię za siekierkę!- Babciu, ja?Za siekierkę?Poco?- Bo mam pomysłna niespodziankę!Do niejpotrzebnesą patyki w dużych ilościach!Bierz siekierkę, wózek i pędz dolasku!Wyrąbwszystkie suszki.Ale się będziepaliło!Sypałoiskrami!Najpierw upieczemy kiełbaski,a na koniec kartofle.Migiem, Kaśka!Wypadłam migiem.Pomysł był przedni, zaś babciamusiałate paprochy wypłakać.Namachałam się siekierką.Naściągałam suszek, gałęzi, patyków, zarzucając nimi pół nieskazitelnie zamiecionego podwórka.Babcia wciąż widocznie wyciągała paprochy, ponieważnie wychodziła z kuchni.Trudno.Wiem, jak tojest z tymipaprochami.Potrafią siedzieć i siedzieć.Już ci się wydaje, żewyciągnęłaś wszystkie, a tu figa!Pozostał po nich okruszeki musisz go wypłakać, innego sposobu niema.Zabrałam sięsama za układanie stosu.Jesienne dni sącoraz krótsze.Widząc czerwoną łunęza lasem, przyspieszyłamtempo pracy.Zaraz słońce schowa się zupełnie i natychmiastspadnie mgłami od Krasówki zmierzch.Szymek z Walickimlada moment wrócą.Przed ich powrotem muszę wziąć prysznic.Suszki nie suszki,lecz siekierką się namachałam porządnie.I teraz bynajmniej niepachnę nawet podróbką Chanel.Jak224na jeden dzień wystarczająco skompromitowałam się przedWalickim.Dobrze,że sięnapatoczył, nie wiadomo skąd, coprawda, ale się napatoczył,załatwił odholowaniezłomu i zawiózł nas do Korablewa, za co uprzejmie podziękowałam.Lecz chociaż wie, co to jest stajnia Augiasza, nadal pozostaje dla mnie podejrzanym typem.Tymbardziejpodejrzanym.I wcale nie mam zamiaru mu się podobać.Wystarczy,że onpodoba się memusynowi.Co nie oznacza, że staniesię częstym gościem w moimdomu.Ale jeśli Szymek tegozażąda?Matko święta, a jeśli to pedofil?Gdziei jak poznał moje dziecko?Czym Szymka przekupił?Biczowałam się prysznicem, co było wyjątkowo miłe, a jednocześnie biczowałam sięwyjątkowo niemiłymi pytaniami:Czym go ten kulejący drań przekupił?Kiedy się poznali?Ależze mnie durnota! To Walicki przecież, gdydostałam napaduparanoi, że Szymek ode mnie ucieknie, zawiózłmnieprawiepod samą szkołę!W sekretariacie dowiedział się reszty.Nałgał, że jestojcem Szymka.W szkole uSzymka noga megomężanigdy nie stanęła, toteż Walickiego nikt nie podejrzewałooszustwo.Zdobył plan lekcji.Poczekał naSzymka.Powiedział mu.Co on powiedział takiego Szymkowi, że nieufny,bojący się obcych, nieśmiałyjedenastolatek dał sięnabrać?Prysznic wypadł mi z ręki.225. Wiem, co powiedział.Ale łajdak!Drań!Na jedno mógł Szymka kupić.Na opowieść o jego tacie.%7łe go zna.%7łe ma z nimkontakt.DlategoSzymek wpatrzonyjest ślepo w tego drania, będąc w jego towarzystwie radosnyi szczęśliwy.Dlatego Walicki natychmiast przerwałSzymkowi, gdymójsynw drodze do Korablewa zacząłmówić o tacie.A to drań.Trudno.Niech sobie będzie draniem.Najważniejsze, abySzymek był szczęśliwy.I żeby odrobina szczęścia mego synaskapnęła i na mnie.Jak taniemożliwie cudownałapkaSzymkaw mojejdłoni.Chciałabym, żeby znowu.Garpe diem, Katarzyno.Wrócili umęczeni od tych cudownych lipszumiących ludzkimjęzykiem.Wrócili, a mój syn rzucił się na babcię Polę z uściskami.Ojej, babciu!Ale niespodzianka!Będzie ognisko!Nawetgadaliśmy z panem Danielem, że w następny weekend przywieziemy kiełbaski i rozpalimyognisko!A tu jest!Babciu,jesteś niesamowita!To nie ja.Totwoja mama wpadła na ten pomysł zełgała babcia, puszczając do mnie oko.Sama wyrąbała suszkiwlasku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl