[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z ukosa, nie odrywając głowy od futryny,spojrzał na pannę Salomeę.Po tylu trudach, niespaniach, biedachi prywacjach była przepysznie zdrowa.Pierwszy wiosenny wiatr,który jej przybladłych lic dopadł, pomalował je różem najsubtelniej-szym, ozdobił czoło i szyję lekką pozłotą.Zęby, białe jak najczystszyobłok kwietniowy, uśmiechały się w pąsowych usteczkach.Mówiłakiwając głową:104Wierna Rzeka- Już się %7łydy w karczmie zwiedziały, że we dworze ktoś jest.Ry a mię ostrzegła.Dojrzeli pana ludzie ze wsi, kiedy się to kusztygało do stodoły.Jestem przez pańską tutaj obecność skompromitowana.- Politycznie.- Nie tylko.- Umknę do partii za dwa, trzy dni i wszystko się skończy.- Proszę, jaki to pan wartki do umykania! A potrafi też wasza ksią-żęca wysokość chodzić prosto na nogach? Bo uczyli mię w klasztorzetakiego wierszydełka: Pierwej niżeli latać, nauczcie się chodzić. 21.- Sama mię pani przed chwilą wypędzała.- Z tym wypędzaniem! Myślę, co tu dalej robić.- Z czym?- Ze wszystkim.- Nie rozumiem.- A cóż tam panu po rozumieniu? Był pan tutaj, a teraz wstaniei odejdzie.Ważniejsze przecie rzeczy są na głowie niż to wszystko.- Niż co?- Och, z dopytywaniem się znowu! Nic, tylko mi się wszyscydopytują, a kto, a co, a jak, a kiedy, a jakim sposobem? Zdecyduj!- Przecie mię to już mogło na śmierć zanudzić! Nie?Niechże też i książę pan odrobinkę poradzi!Wszystko, co mówiła panna Salomea, było jak zewnętrzne lite-ry słów maskujących wnętrze duszy.Już od dawna czuła w sobieniepojętą zmianę.Nie była dawną sobą.Przestała być wolną dziew-czyną.Wszystko niby to było normalne i w porządku - wszystkojak trzeba.Skrwawiony wojak przyszedł, doznał opieki i oddali się dociężkiego obowiązku żołnierza.Cóż prostszego? A oto na myśl o tym, że on pójdzie, coś wstręt-niejsze niż wszystkie przeżyte męczarnie, coś gorsze niż sama21 Pierwej niżeli latać. -z wiersza Ignacego Krasickiego pt.Dwa żółwie.105Stefan %7łeromskiśmierć zaglądało w oczy.Panna Mija krążyła teraz wciąż w myślach,że skoro tylko ten Odrowąż przepadnie, trzeba będzie zrobić cośtakiego, by przyśpieszyć swą śmierć.Trzeba wymyśleć jakąś spra-wę, która by była sama przez się dostateczną przyczyną do zadaniaśmierci.Zostać znowu samej w tej pustce, z chodzącym po niej cie-niem, z głuchym ponurym Szczepanem! Czekać znowu po nocachna fenomeny tragedii, co się wciąż stawała: - nocnych najść, rewizyj,grubiaństw.Widzenie tych przyszłych dni było po tysiąckroć ohydniejsze(choć to tak trudno udowodnić!) od krótkiej śmierci.%7łal byłotylko ojca.Cóż będzie, gdy na swym zdrożonym koniku w nocyprzyjedzie, w okno zastuka, a pustka mu odpowie? Pójdzie z po-wrotem i dla przegranej ojczystej sprawy, jak mężnie żył, walecz-nie zginie.Toteż pragnęła go pocieszyć tym przynajmniej, żebysamej skończyć w sposób sercu jego miły - czyli śmierć ponieść.I śniły jej się piękne czyny, ponurym oświetlone urokiem.Widzia-ła je jak rzeczywistość, zżyła się z nimi.Odrowąż w tym wszyst-kim jakby nie istniał.Kiedy niekiedy tylko przypominała sobie,że to będzie z jego powodu i wówczas, gdy on będzie nieobecny.%7ływiła do niego za to wszystko raczej niechęć niż jakiekolwiekinne uczucie.Obarczała go najrozmaitszymi wyrzutami, a w ob-cowaniu z nim była zawsze szorstka i nieraz przykra.Ale za tow sekrecie jakże bez miary lubiła na niego patrzyć - osobliwie,gdy spał! Włosy miał długie, zwisające czarnymi pasmami jakprzepyszne pióra - rysy twarzy ostre i w jedyny sposób ocienionemłodym zarostem.Już to od dawna, gdy znosił bóle fizyczne, mę-czyła się z nim, a raczej dziesięćkroć więcej - za niego, dla odku-pienia tych cierpień.Rany jego były w jej ciele i w duszy, w sercui w snach.Ileż to snów przenikły, niby krwawe, bezkształtne zja-wy - te głuche i ślepe rany!Widziała go wielokroć nagiego i zachwycała się bezwstydnąpięknością męskiej postaci.106Wierna RzekaGdy zagoiły się rany i w oczach piękniał, rosło tajemne w jej ser-cu nasienie tego uroku.W miarę powrotu do świadomości stawałsię sobą, wracał do arystokratycznych upodobań, wstrętów, gustów,przyzwyczajeń, nałogów.Każdy z jego odruchów brała w siebie jakoniewzruszony zakon.Lubiła, co lubił - nienawidziła, co mu spra-wiało najlżejszą przykrość
[ Pobierz całość w formacie PDF ]