[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Robił wrażenie człowiekazrezygnowanego. Oczywiście, panie majorze.Proszę, niech pan pyta. Przede wszystkim chciałbym się dowiedzieć, czy pan pali? Och, bardzo przepraszam speszył się Stefaniak. Zarazpana poczęstuję papierosami.Downar powstrzymał go ruchem ręki. Dziękuję.To nieporozumienie.Ja nie palę.Właśnieniedawno odzwyczaiłem się.Nie przyszło mi to łatwo, aletrochę silnej woli okazać trzeba w każdej sytuacji życiowej. Niestety uśmiechnął się Stefaniak ja nie mam taksilnej woli.Próbowałem się odzwyczajać, ale nic z tego. Jak panu smakują winstony"? Owszem, niezłe papierosy, tylko dosyć kosztowne. Słyszałem, że miał pan tutaj zagranicznych gości rzekłDownar, zmieniając nagle temat rozmowy. Tak.Przyjechali Niemcy na odstrzał kozłów. I jezdził pan z nimi na polowanie? Nie zawsze.Jak czas mi na to pozwalał. Podobno jest w tych stronach jakaś stara gajówka? Downar uważnie obserwował twarz swego rozmówcy. Jest odparł spokojnie Stefaniak. Daleko to stąd? Spory kawałek, jakieś szesnaście, może osiemnaściekilometrów.Zresztą dokładnie panu nie powiem.Byłem tambardzo dawno, przed laty. Czy Niemcy zatrzymywali się w tej gajówce? Och, nie! Strzelali kozły w przeciwnej stronie, Długo u pana byli? Coś około tygodnia. A tego dnia, kiedy znaleziono zwłoki Iwony Tomeckiej,jezdził pan z nimi na polowanie? Tak. Po powrocie z polowania dowiedział się pan o tymtragicznym zdarzeniu? Tak. I, o ile się nie mylę, pan pierwszy zidentyfikował zwłoki. Tak. Czy oprócz pana ktoś jeszcze zidentyfikował zwłoki? Nie wiem.Przy mnie nikt. A co pan robił poprzedniego dnia, to znaczy w sobotędwudziestego drugiego czerwca? Mówiłem już pańskiemu koledze, że nie mam alibi.Tegodnia nie wychodziłem z domu.yle się czułem.Leżałem w łóżku.Downar rozejrzał się. Czy w tej chwili jesteśmy sami w domu? spytał. Tak. A pańska małżonka? Wyjechała do Warszawy.Koniecznie chciała być naPowązkach. Na Powązkach? Tak.Od czasu do czasu jezdzi na grób naszego syna. O! Dawno państwo stracili syna?Stefaniak odwrócił głowę i spojrzał w okno. Trzy lata temu powiedział cicho. Wolałbym na tentemat nie mówić. Przepraszam.Downar żałował, że tak to niezręcznie wypadło.Jednopytanie uniemożliwiło właściwie dalszą rozmowę.Od samegopoczątku atmosfera nie była najlepsza, a teraz.Wstał i po-żegnał się.Był zły na siebie.Mimo długoletniej praktyki, niezawsze umiał zapanować nad chwilowymi emocjonalnymiodruchami.Kiedy wrócił do wozu, spytał Kociubę: Czy wiecie, sierżancie, w jakich okolicznościach zmarł syndyrektora Stefaniaka? Ludzie gadają, że sobie życie odebrał, ale bo ja wiem, czyto prawda.***To była trudna rozmowa.Downar przygotowywał się do niejprzez pół nocy.Inżynier Zdzisław Stefaniak, syn dyrektora stadniny, byłzaskoczony. Czy przypuszcza pan, panie majorze, że w naszychzakładach ktoś popełnia nadużycia?Downar utkwił badawcze spojrzenie w pociągłej, chudejtwarzy. Nie.Nadużycia gospodarcze to nie mój resort.Chciałem zpanem porozmawiać na zupełnie inny temat. Słucham uważnie. Czy nie wezmie mi pan za złe, jeżeli poruszę pewneosobiste sprawy? Osobiste sprawy? Nic nie rozumiem.Downar miał zakłopotaną minę. Muszę się panu przyznać, panie inżynierze, że jestemzażenowany.Niestety, moja praca zbyt często wymagazadawania ludziom niedyskretnych, a nawet przykrych pytań idlatego chciałbym prosić, żeby pan cierpliwie zniósł mojeindagacje.Stefaniak nie miał pojęcia, do czego prowadzi ten wstęp.Zaczął się nawet trochę niepokoić.Ten niezwykle uprzejmymilicjant wprawiał go w stan pewnego rozdrażnienia. Chciałbym z panem porozmawiać o pańskim ojcu powiedział Downar. O moim ojcu? Tak.Czy dawno się pan z nim widział? Od wielu miesięcy nie kontaktuję się z ojcem. Nieporozumienia rodzinne? Można to i tak nazwać. Czy byłoby zbytnią niedyskrecją, gdybym pana zapytał,czym są spowodowane rodzinne niesnaski?Stefaniak zmarszczył brwi. Nie bardzo rozumiem, panie majorze, dlaczego miałbymrozmawiać z panem na ten temat.Na twarzy Downara pojawił się łagodny, przyjacielskiuśmiech. Doskonale zdaję sobie sprawę, że pan może byćzaskoczony moimi żądaniami.Zapewne to pana zdziwi, alewydaje mi się, że wiem co, a raczej kto jest powodem pańskichzłych stosunków z ojcem. Nie sądzę. Iwona Tomecka.Stefaniak drgnął gwałtownie. Co pan powiedział? Powiedziałem, że Iwona Tomecka jest, a raczej byłapowodem pańskich niesnasek rodzinnych. Pan ją zna? Nie miałem przyjemności znać pani Tomeckiej.Podobnobyła bardzo piękną kobietą. Dlaczego pan mówi o niej w czasie przeszłym? Ponieważ Iwona Tomecka została zamordowana. Zamordowana?! Tak.Teraz pan rozumie, dlaczego pytam o różne rzeczy.Poprostu prowadzę dochodzenie w sprawie tej zbrodni. Ale jak to się stało.? Kto.?Downar uśmiechnął się. Właśnie usiłuję dowiedzieć się, kto? A ponieważ ta kobietabyła przyjaciółką pańskiego ojca. Nie sądzi pan chyba, że mój ojciec.Downar przerwał mu ruchem ręki. Ja w tej chwili, proszę pana, jeszcze nic nie sądzę.Dopierozaczynam orientować się trochę w sytuacji.Stefaniak przeciągnął dłonią po wypukłym czole. Niesłychane! Więc jednak istnieje jakaś sprawiedliwość naświecie, rzekł bardzo cicho
[ Pobierz całość w formacie PDF ]