[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Liczyłam na kogoś, kogo nie znałamcałe życie.Wydawało się to czymś idealnym, normalnym nawet, i takim,jakie powinno być.Po półgodzinnej rozmowie, słuchaniu jego zapewnień,że nie mam się czym przejmować, że znajdę coś lepszego, i obietnicy, żewezmie wolne w pracy, żeby pomóc mi czegoś poszukać, czułam spokój.Spokój, jakiego nie czułam od bardzo, bardzo dawna.VICKYByło tuż po siedemnastej, a ja siedziałam na opuszczonej klapie sedesu iwpatrywałam się beznamiętnie w trzymany w ręce test ciążowy, kiedyusłyszałam głos Chrisa.- Wszystko w porządku, skarbie? Popatrzyłam na test, potem na drzwi iznowu na test.- Tak, w porządku.Chyba po prostu zjadłam coś niedobrego na lunch.- Kiepsko się czujesz?- Nie, jest mi tylko trochę niedobrze.RLT- Mam ci coś przynieść? W szufladzie w kuchni jest pewnie paraceta-mol, przyda się?- Nie, nie jest tak zle.- To dobrze.Nie przeszkodzi ci to dzisiaj w świętowaniu, co? Sądzę, żenam obojgu przydałby się porządny drink.Potrzebowałam chwili, żeby wziąć się w garść i mieć pewność, że mójgłos zabrzmi normalnie.- Zwietny pomysł.Niedługo stąd wyjdę, naprawdę.Daj mi kilka minut nadoprowadzenie się do porządku, dobrze?- Nie ma sprawy - odparł Chris.- Właśnie przyjechali twoja mama, sio-stra i Daniel.Zrobię im herbatę, a ty się wyszykuj.Minęły dwadzieścia cztery godziny, odkąd zaczęłam podejrzewać, żemogę być w ciąży.Wiedziałam, że to za wcześnie, żeby się emocjonować,ale nie mogłam się powstrzymać: okres miałam dostać w środę, a nadal gonie miałam.To pomysł Chrisa, że powinniśmy zacząć się starać o brata albo siostrędla Williama.Dopóki nie poruszył tego tematu, byłam pewna, że chcę miećtylko jedno dziecko, a Chris zawsze mnie zapewniał, że z nim jest tak sa-mo.Ale kilka tygodni po imprezie pożegnalnej Laury Chris zaskoczył mnieweekendem w Paryżu - załatwił nawet, żeby na czas naszego wyjazdu Wil-liamem zajęli się jego rodzice.Wyjazd okazał się fantastyczny i Chris cią-gle powtarzał, że nas ostatnio zaniedbywał i że chce to naprawić.W kafejcena Montmartre rozmawialiśmy o przyszłości i o tym, czego od niej oczeku-jemy, kiedy z tym wyskoczył.- Wiem, że zawsze mówiliśmy, że chcemy tylko jedno, ale może powin-niśmy się postarać o drugie dziecko.Co o tym myślisz?Ani przez chwilę się nie wahałam.RLT- Myślę, że to doskonały pomysł, i dziwne, bo ja też o tym myślałam.Tak bardzo kocham Williama.Niesamowicie byłoby dać mu brata albosiostrę, prawda?Nazajutrz odstawiłam pigułki i choć staraliśmy się o dziecko dopiero odniedawna, choć wiedziałam, że to najpewniej fałszywy alarm, tak bardzopragnęłam być w ciąży, że myśl, że wynik testu mógłby być negatywnybyła nie do zniesienia.Nie chciałam zawieść Chrisa.Kupiłam test nie w Bootsie w Chorlton, ale w wielkiej drogerii Super-drug niedaleko Piccadilly, aby ograniczyć prawdopodobieństwo, że wpadnęna kogoś znajomego.Chrisowi powiedziałam, że jadę do miasta, żebyzmierzyć Williamowi stopy do nowych butów, na co ledwie podniósł gło-wę znad czytanej właśnie gazety.Mając wymówkę, zabrałam Williama au-tobusem do miasta, gdzie poszliśmy do Superdrug, zatłoczonego, jak zaw-sze w sobotę przed południem.Aby pomóc szczęściu, wybrałam taki samtest, jaki przewidział narodziny Williama.Dorzuciwszy do koszyka kilkarzeczy w ramach kamuflażu (krem do rąk, waciki, wkładki zapachowe imałą tabliczkę gorzkiej czekolady Green and Blacks), poszłam do kasy izapłaciłam, przyglądając się uważnie twarzy obsługującej mnie nastolatki,żeby się przekonać, czy mnie nie rozpoznała.Oczywiście że nie.Nawetokiem nie mrugnęła, kiedy skanowała test ciążowy - z pewnością było toczęścią ich szkolenia.Pózniej pochodziliśmy trochę po Arndale Centrę iwstąpiliśmy do kafejki BHS, a potem pojechaliśmy do domu.KazałamWilliamowi poszukać taty, ja zaś pobiegłam na górę i schowałam test nadnie szafy, gdzie kilka godzin spędziła w plastikowej reklamówce, powoliwypalając dziurę w mojej głowie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]