[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Patrzył na niąprzez chwilę, po czym jak gdyby nigdy nic znów podrzucił piłeczkę.Nie wiedziała,czy postanowił ją zignorować, czy po prostu mózg mu się zawiesił i nie dotarło doniego, co powiedziała. Chcesz ciasteczko?To usłyszał na pewno.Odsunęła się, żeby jej nie przewrócił, i zamknęła nazasuwkę przejście w kontuarze.Potem, zaciskając zęby, ponieważ mrowienie wramieniu nasilało się, zamknęła również dwie ukryte zasuwki pod blatem.Wróciła na zaplecze, z Jedynakiem plączącym się pod nogami, i otworzyłapojemnik z ciastkami, które odłożyła specjalnie dla niego.Miała ochotę znów daćmu rumiankowe, ale kiedy wyciągnęła rękę w ich kierunku, ta zaczęła niemal wibrować.Wzięła więc ciastko w kształcie krowy, z którym Jedynak od razurozłożył się na podłodze koło stolika i krzeseł.Nie zaprotestowała, kiedy przyjaciółka wzięła ją za ramię i zaprowadziła zpowrotem do sortowni. Co się dzieje, Meg? spytała Merri Lee. Miotła i czajnik to wskazówki.Co tooznacza? Mrówki pod skórą. To zle, prawda? Powinnyśmy do kogoś zadzwonić?Meg spróbowała uspokoić oddech. Już mi przechodzi.Zwykle mrowienie oznacza, że ma się stać coś złego, ale jeślimija, to coś się nie zdarzy. W tym momencie mrowienie wróciło jednak z taką siłą,że aż wydała stłumiony okrzyk.Gdy Merri Lee sięgnęła po telefon, Meg złapała ją zarękę. Nie& Stań przy drzwiach do sortowni, ale nie pokazuj się. Nie strasz mnie, Meg.Sama też się bała, ale kiedy drzwi otworzył niski, żwawy mężczyzna, wyszła dorecepcji i stanęła za kontuarem.To nie był dostawca.Nie był ubrany jak dostawca i nie niósł żadnych paczek.Wszystkie blizny na ciele Meg nagle zaczęły palić żywym ogniem.Wszystkieprócz tych, które powstały już po przybyciu na Dziedziniec. W czym mogę pomóc? spytała. Och, to ja przyszedłem pomóc pani odparł przesadnie miłym tonem.Zaufaj mi.Nie usłyszała tych słów, ale mogłaby przysiąc, że je wypowiedział. Nie potrzebuję pomocy.Jego uśmiech był słodki, ale oczy za szkłami okularów wydawały się pozbawioneuczuć. Ależ potrzebuje pani.Widzę to.Czuję.Przytłacza panią świat i w końcu paniązniszczy.Ale ja mogę zabrać panią w bezpieczne miejsce, w dobre miejsce, gdziebędzie pani miała opiekę.Chciałaby pani?Oczywiście, że by chciała.Kto by nie chciał być bezpieczny? I gdyby tylko bliznynie piekły jej tak bardzo, położyłaby dłoń na jego wyciągniętej ręce i poszła za tymcichym, zniewalającym głosem do&Nagle rozległ się cichy syk Merri Lee.Był ledwie słyszalny, ale wystarczył, bywywołać odpowiedni obraz szkoleniowy węża unoszącego się z koszyka iczłowieka grającego na jakimś instrumencie.Zaklinacz węży. Jak się pan nazywa? spytała Meg, jednocześnie robiąc krok w tył, by nieznalezć się w zasięgu rąk mężczyzny. Nazywam się Phineas Jones.Przyjechałem, żeby pani pomóc. Obszedł kontuari odsunął zasuwkę.Ale przejście, dodatkowo zabezpieczone, nie dało się otworzyć.Phineas Jones, pomyślała Meg i usłyszała szept Merri Lee: Rekin, rekin, rekin&Nie wolno gryzć.Dzięki niech będą bogom, że Nathan nie był dziś rano stróżującym Wilkiem.Jedynak ciągle był zbyt zajęty ciastkiem, żeby zwrócić uwagę na obcego, ale Nathanbez wahania ugryzłby rękę, którą Jones do niej wyciągał, bez względu naostrzeżenia.Cofała się, póki nie stanęła w drzwiach sortowni. Za kilka minut zamykam biuro na przerwę.Jeśli potrzebuje pan pomocy, proszęsię umówić w konsulacie.Wpatrywał się w nią tymi pustymi oczami. Musisz ze mną iść.Pomogę ci, sprawię, że ból zniknie.Nadal chciała mu uwierzyć, wprost nie mogła się powstrzymać.Ale czujna MerriLee, ukryta za drzwiami, złapała ją za sweter, przypominając, że już ma pomoc, i toze strony przyjaciół, którym ufa. Musi pan wyjść powiedziała Meg, siląc się na stanowczy ton, choć samasłyszała, jak głos jej się łamie. Zamykamy. Znów naparł na przejście, szukającukrytych zasuwek.Wiedziała, że jeśli wejdzie dalej, nie tylko ona znajdzie się wniebezpieczeństwie. Biuro jest zamknięte! krzyknęła i wycofała się do sortowni.Zamknęła za sobą, a potem podbiegła sprawdzić dostawcze drzwi. Meg? szepnęła Merri Lee. Myślę, że on chciał cię zahipnotyzować.Wiesz, coto znaczy? Zaklinacz węży odparła i wybiegła na zaplecze.Nie zamknęła tylnego wyjścia.Inni odbierali tędy pocztę dla rynku, ZDL i Czegoś na Ząb a poza tym, choć nikt niemówił tego na głos, wszyscy bali się, że jeśli będzie się cięła, nie dotrą do niej naczas, jeśli drzwi będą zamknięte.Jedynak wstał, kiedy weszły na zaplecze.Meg nie wiedziała, czy w końcu wyczuł,że coś jest nie tak, czy po prostu zjadł ciastko i miał nadzieję na więcej.Bez względuna powód Wilk oddzielał ją od Phineasa Jonesa, kiedy ten stanął w progu. Proszę wyjść! wrzasnęła Merri Lee. Dzwonię po policję!Meg nigdy nie miała się dowiedzieć, czy to ton głosu Merri Lee, czy słowa, czymoże jej strach, który Jedynak musiał wyczuć, sprawiły, że młody Wilk ruszył wstronę Jonesa, który pospiesznie wycofał się za drzwi. Nie wolno gryzć! krzyknęła jeszcze, kiedy Wilk puścił się biegiem za Jonesem.Reszta przypominała krótkie kadry z filmu, tyle że sama w nim występowała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]