[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak przeraża-ła go przyszłość w całkiem obcym kraju.- To jest piękne - powiedział David po przeczytaniu.- Znakomicie napisane i bły-skotliwie ułożone.Ma tylko jedną wadę.- Jaką?- Nie ma tu nic po tobie.Wydawało mi się, że to będzie esej przedstawiony doprzyjęcia do college u.Obróciła pięty na zewnątrz, stykając nogi w kolanach.- Jeszcze nie wiem, czy jestem zdecydowana.- Co to ma znaczyć?- Jeszcze nie zdecydowałam, czy będę się starać o przyjęcie.- Chyba żartujesz.- Zmarszczył czoło i odłożył wypracowanie.- Możesz iść dodowolnie wybranej uczelni w kraju.Dlaczego miałabyś rezygnować?- To nie tak łatwo wyjaśnić.- Unikała wzroku Davida.- Nie jestem pewna, czyto właściwe.- Czy mówisz to ze względu na opinię brata?Już przedtem zauważył, że od wizyty Nassera w szkole Elizabeth stała się nerwo-wa i zachowuje się z niezwykłym wobec niej dystansem.Po incydencie na parkingułatwa sobie wyobrażał, jakim naciskom dziewczyna jest poddawana w domu. - To cała rodzina, jaką mam - powiedziała cicho.- Tak często byliśmy rozdzielani.Nie wiem, czy powinnam odchodzić z domu.- Jeśli nie skorzystasz z okazji, będzie wielka szkoda.Znów spuściła wzrok i ściągając śliczne smagłe policzki, zapatrzyła się w podło-gę.Nie miał pretensji, że czuje się nieswojo w jego towarzystwie - samo przyjście irozpoczęcie rozmowy musiało kosztować ją sporo odwagi.Może kierowała się despe-racją, której nie rozumiał.- Nie jestem pewna, czy to okazja, z której chcę skorzystać.Trudno mi to wyja-śnić.Czasem nie wiem, czy chcę należeć do współczesnego świata i zapomnieć o tra-dycji.To znaczy, chciałabym, ale nie mogę.Są we mnie tradycje pielęgnowane przezmoją rodzinę.Dziewczęta w arabskich rodzinach nie powinny się przeprowadzać.Oczekuje się od nich dobrego dla rodziny wyjścia za mąż.- Nie wiedziałem, że aż tak jesteś związana z tradycją.- Nie jestem.To znaczy, nie wiem, czym i kim jestem.To jak stanie na środkurzeki.Może ma pan rację, że Nasser pomieszał mi wszystko w głowie.- Mogłabyś mi wyświadczyć przysługę? Spróbuj.Pamiętasz, jak zmuszam was wklasie do przemyślenia nowych pomysłów? Napisz esej i dopiero wtedy podejmij de-cyzję.Przedstaw przyszłość tylko sobie samej, żebyś mogła zobaczyć cały scenariusz iwyobrazić sobie, jak by wyglądała.Określ, kim jesteś i czego chcesz od życia.Przy-szłość nie istnieje, dopóki nie stworzysz jej sama.Cóż, to prawda.To samo mógłby powiedzieć sobie.Określ, kim jesteś w tymświecie.Nie daj im się wykończyć.Trzymaj się.Bądz mężczyzną.Walcz o swe życie,głupi sukinsynu.Nikt tego za ciebie nie zrobi.- Co powinnam zrobić? O czym powinnam napisać?- Spróbuj dopisać dalszy ciąg historii rodziny.Powiedz nam, co się stało po dru-giej stronie rzeki. Nie odpowiedziała.Obserwowała Davida spojrzeniem z innego świata.Patrzyłabardzo wymownie.Nasser przyglądał mu się w ten sam sposób i rozmawiając z nim,David miał tak samo jak teraz wrażenie, że coś nie zostało dopowiedziane.- Zastanowię się.- Zebrała rzeczy i wstała.Esej zostawiła na biurku.- Elizabeth, mogę zadać ci jedno pytanie?Stanęła w drzwiach.Włosy trzymała w dłoniach, jakby chciała zapleść je w war-kocz.- Tak?Kolejny raz dotarło do Davida, jak wspaniałe włosy ma ta dziewczyna.Szkoda, żetak często chowała je pod chustą.Czyżby ufarbowała je trochę na rudo?- Czy przed wybuchem autobusu nie zauważyłaś przypadkiem nic dziwnego?- Dziwnego? - Po raz pierwszy od początku rozmowy popatrzyła wprost na niego.- Tak, jest tyle wersji i plotek o tym, co naprawdę się wydarzyło.- Spróbował sięuśmiechnąć.Na czole wystąpiła jej wąska pionowa linia i zamknęła usta.Jeszcze więcej wyra-żały nogi: wykręciła je w kostkach tak, że kolana odsunęły się od siebie i zaraz po-nownie się zetknęły.- Nie było mnie tego dnia w szkole.Przyglądał się jej.Z oddali dobiegało ciche, delikatne buczenie - David zastana-wiał się, czy to rozgrzewający się bojler, czy też przez grube mury do wnętrza budyn-ku dociera szum oceanu.- Wiem, ale ciekawi mnie, czy o czymś słyszałaś.- Dlaczego pan pyta? - Kolana znów się rozjechały. - Po wybuchu bomby starałaś się ze mną porozmawiać i zastanowiło mnie, cochciałaś powiedzieć.Niezbyt wtedy uważałem, co się do mnie mówi, prawda?- Nie.- Ułożyła usta w małe, napięte kółeczko.- To znaczy tak.Nie chodziło o nicważnego.Już nie musimy o tym rozmawiać.Buczenie narastało, a Elizabeth tyłem cofała się do drzwi.- Na pewno? Teraz chętnie cię wysłucham.- Nie trzeba.- Wyszła na korytarz i zaczęła znikać w strumieniu uczniów.- Roz-wiążę to sama.49Pół godziny pózniej Elizabeth zbliżała się do domu przy Avenue Z.Przy drzwiachwejściowych czekał krępy blondyn z jasnym, niemal przezroczystym wąsem.- Elizabeth Hamdy? - Pokazał odznakę.- Jestem Chris Calloway z PołączonegoOddziału Antyterrorystycznego.Mógłbym wejść na chwilę i porozmawiać z panią?Powoli zaczynał zanikać mdły posmak po rozmowie z panem Fitzgeraldem, a te-raz to.Miała nadzieję, że uda jej się spędzić trochę czasu w samotności, z własnymimyślami i pamiętnikiem.- O co chodzi? - spytała, szukając klucza.- Już rozmawiałam z detektywem.chyba się nazywał Noonan.- Tak, wiem.- Uśmiechnął się i czekał, aż Elizabeth otworzy drzwi.- Chciałemtylko coś sprawdzić.- Sprawdzić?Choć stanął za jej plecami, niemal czuła spojrzenia wyglądających zza firanek są-siadów.Ci zgorzkniali, trzymający zawsze stronę swych rodaków ludzie z workamipod oczami, spędzali popołudnia jak w operze mydlanej, szukając czegoś przeciwkojedynej mieszkającej tu arabskiej rodzinie. - Tak, tylko sprawdzam różne rzeczy - powiedział Calloway z nieprzyjemnymuśmiechem.- Sama pani rozumie, to poważna sprawa.Każdy patrzy każdemu przezramię.Chcę się upewnić, czy dobrze poukładaliśmy szczegóły i czy można wszystkoprzekazać do akt.Na wypadek, gdyby szef został wezwany na dywanik.Chyba nie mapani nic przeciwko temu, by mi pomóc? Poczuła uciskające ją ubranie, jakby ktoś cią-gnął za nie od tyłu.- Nie, oczywiście, że nie.Wpuściła go do środka i natychmiast tego pożałowała.Poszedł prosto do salonu,dokładnie lustrując wnętrze, niczego nie pomijając.Sprawiał wrażenie, jak gdyby za-mierzał kupić dom albo wywrócić go do góry nogami.- Kopuła na skale, prawda? - Zatrzymał się przed wiszącym nad kanapą zdjęciem.- Poznał pan?Jego obecność w pokoju Elizabeth czuła jak brzydki zapach i zaczął ją boleć żołą-dek.- Służyłem jako rezerwista na Bliskim Wschodzie - wyjaśnił.- Spędziłem trochęczasu w Izraelu, poznałem nieco jego historię.To dla muzułmanów miejsce o wielkimznaczeniu, prawda?- Prawda.- Uśmiechnęła się skromnie.- Ten detektyw, który tu był, chyba niewie-le wiedział na ten temat.- Detektyw Noonan o wielu rzeczach nie wie.- Calloway usiadł na kanapie.Wy-ciągnął nogi, ręce rozłożył na boki, jakby chciał ogarnąć jak najwięcej przestrzeni.- Może ma pan ochotę na filiżankę herbaty?- Nie, nie chcę zajmować pani czasu.- Półleżał na kanapie jak sułtan.- Mam tylkoparę pytań.- Proszę.Chcę pomóc. Przez chwilę przyglądał się jej bez słowa, rozwalony jak we własnym domu.Zkażdą sekundą coraz bardziej uświadamiała sobie istnienie własnego ciała - różne jegoczęści poruszały się, drgały, mrowiły, wymagały zwracania na nie uwagi.- Rozmawiałem z pani bratem - powiedział w końcu i skrzyżował muskularne no-gi.- Nasserem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl