[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zachwyca nas, że spotkaliśmy się tego pięknego dnia, miły Ozzie.Wasze biednezwierzęta potrzebowały jedynie przewodnictwa, by się z wami połączyć.Podobna nauka toprawdziwy drobiazg wobec tego, czym jesteśmy.Udzielanie jej nie stanowi żadnego wysiłku.- Bardzo się cieszę, że mnie pamiętacie. Choć spotkaliśmy się na innym świecie, przed wieloma dziesięcioleciami" - dodał wmyślach.- Nic równie cennego nie powinno być zapomniane przez to, czym jesteśmy.A tyjesteś prawdziwym skarbem, Ozzie.Człowiekiem, który nauczył swoich współbraci stawianiapierwszych kroków na prawdziwych ścieżkach.- Nie byłem sam.- Pokłonił się płytko i zawołał Oriona.- Hej, zajmij się tym koniem, dobra? Trzeba go napoić.Chłopak przejął konia od Silfena i zaprowadził zwierzę do stawu pod maleńkimwodospadem.Po drodze kilkakrotnie spoglądał z oburzeniem na Ozziego.Najwyrazniej jeszcze mu nie wybaczył.Paru Silfenów kąpało się w jeziorku, pływając w czystej wodzie ztaką samą swobodą, z jaką wspinali się na drzewa i biegali.Orion wkrótce do nich dołączył.- Czy mogę zapytać, z kim rozmawiam? - Odezwał się Ozzie.- Jestem kwiat, który wędruje pod księżycami dziewięciu nieb, szczelina światłaprzeszywająca najciemniejszą polanę o północy, wiosna wypływająca z oazy, z tegowszystkiego powstałem.- No, dobra.- Minęła chwila, zanim Ozzie zdołał sformułować odpowiedz.- Chybabędę ci mówił Dziewięć Nieb, jeśli nie masz nic przeciwko temu.- Wiecznie się śpieszysz, nie znając tego, co łączy wszystko w radość, która jestzłotym świtem jutra.- Okej, nikt nie mówił, że będzie łatwo - mruknął Ozzie po angielsku.Pozwolił Pollyposkubać jasnolawendową trawę porastającą polanę.Silfeni zbierali się na brzegu stawu.Wydobyli płaskie butelki, które podawali sobie nawzajem, jedząc zebrane orzechy i jagody.Ozzie trzymał się blisko Dziewięciu Nieb.Orion usiadł obok, przeżuwając własny prowiant.- Wędrujemy po ścieżkach - oznajmił Ozzie.Te słowa wyraznie rozbawiły Silfenów, którzy parsknęli swym melodyjnym śmiechemo niezwykle ludzkim brzmieniu.- Inni z nas już to robili - przypomniał im.- Poszukiwacze piękna i niezwykłości.Czyżw ostatecznym rozrachunku nie tym wszyscy jesteśmy?- Wielu nimi wędrowało - przyznał Dziewięć Nieb.- Zręcznie, uparcie, ich kroki niosąsię szybkim echem po świętych krainach, zaszły daleko, zajdą jeszcze dalej.Wkoło i wkoło wradosnym tańcu.- A po których ścieżkach wędrują? - Zapytał Ozzie.Miał wrażenie, że zaczynarozumieć, o co chodzi w tej rozmowie.- Wszystkie ścieżki są jednym, Ozzie.Wszystkie prowadzą do siebie.Wyruszyć wdrogę znaczy dojść do celu.- Ale z którego miejsca powinienem wyruszyć?- Wyruszyć stąd, spośród wesołości dzieci i śpiewu ptaków, spośród psotnej radościterinda, którzy pląsają po górach i dolinach.Wszyscy pójdzmy w muzyce i świetle.- Ale jeśli mam wyruszyć stąd, dokąd muszę się udać?- Ozzie przybywa, Ozzie odchodzi, Ozzie leci, Ozzie widzi wiele gwiazd, Ozziemieszka w jaskini, Ozzie opuszcza jaskinię, Ozzie widzi drzewa, Ozzie przybywa.Krąg jestjednością.Włoski na karku Ozziego zjeżyły się na wzmiankę o mieszkaniu w jaskini. - Wiecie, gdzie żyją cuda, wędrujecie do cudów, widzicie cuda, żyjecie z cudami,odchodzicie.Ozzie wam zazdrości.Ozzie idzie z wami.Rozległa się kolejna salwa gromkiego śmiechu.Silfeni wysuwali z ust wibrującekoniuszki języków.- Ozzie odchodzi - sprzeciwił się Dziewięć Nieb.Wysunął głowę do przodu, wlepiającw człowieka spojrzenie wielkich, czarnych oczu.- Przyjmij to, kim jesteś, strachu nie okazuj,długie są wśród nas pory roku, kochamy was, albowiem wszystkich nas zrodził pył gwiezdny.Wszystko łączy się ze sobą w wieczności, która obraca się nieprzerwanie.- Czyż to, czym się stajecie, nie jest wielkością i szlachetnością? To, czym wszyscy sięstajemy między dwoma czasami pyłu gwiezdnego? Wielkość istniejąca wśród gwiazd płoniew miejscach, gdzie kroczę.- Kroczysz bez radości wypełniającej pieśnią twe serce, zawędrujesz daleko, niewiedząc, dokąd powiedzie twój los.Wędrować po lasach znaczy żyć.Przyjrzyj się teraznaszej chwale, ponieważ tego losu łakniemy.- Czy wędrujecie po lasach planety, z której pochodzimy?- Wędrujemy po wszystkich lasach.Lasach ciemności i światła.- A po lasach wielkości? Po nich również?- Po lasach światła i ciemności, tylko po tych.Nie sięgaj po czerń i złoto, albowiemzostawiają straszliwy ślad na niebie pośrodku dnia.Wystrzegaj się głośno idów nadejściazimy.Ozzie zastanowił się nad tym, co usłyszał, obawiając się, że nie nadąża.Tak jednakzawsze wyglądały rozmowy z Silfenami.- Cała ludzkość musi zobaczyć to, czym się stajecie.Pójdę w jej imieniu w tamtomiejsce.Gdzie znajdę ścieżkę?- Wiedza jest w powietrzu, którym oddychamy, w wodzie, którą pijemy, w strawie,którą spożywamy.Raduj się, albowiem należy do ciebie tak samo jak do nas, życie wśród niejjest cudowne.Przyjrzyj się naturze w pełni rozkwitu, poddaj niebo i ziemię swej woli, jeślirzeczywiście potrafisz, albowiem wszystko, co będzie, już kiedyś było.Czułe pożegnania imiłe powitania są tylko częścią nieskończonego cyklu niezliczonych światów, kim zaśjesteśmy, by osądzać to, co najradośniejsze?- To dziecko co noc płacze za utraconymi rodzicami.- Wszyscy płaczemy razem, kuląc się w tchnieniu najzimniejszego z wichrów.Zapłacimy najwyższą cenę, jeśli go zignorujemy, kto bowiem utracił kogo w owej straszliwejchwili rozstania? Silfen zaczął się podnosić.- Dziękuję, brachu - mruknął Ozzie po angielsku.- To było nierealne przeżycie.- Zpieszymy się jak quarral, mknący do swego gniazda nad samotnym jeziorem zadoliną i dzisiejszą rzeką.- Mam nadzieję, że dojdziecie do celu.Dziewięć Nieb zerwał się na nogi i pobiegł brzegiem jeziora razem z pozostałymiSilfenami.W powietrzu znowu poniosła się ich niezwykła, szalona pieśń.Po chwili zniknęlimiędzy drzewami.Ozzie wypuścił z płuc długie westchnienie.Spojrzał na Oriona.Na twarzy chłopakamalował się zachwyt połączony z zakłopotaniem.- Nic ci nie jest, brachu?- Są tacy.Inni - odparł powoli Orion.- Może i tak - przyznał Ozzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl