[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wskazówka zegara wiszącego na ścianie pokazała kolejną minutę po dziewiątej,ale ani trochę nie zbliżyła się do jedenastej.Dill odnosił wrażenie, że czeka tutaj już odparu dni.Popatrzył na książkę, którą miał przeczytać, i westchnął.Hierarchiadzwonników.Wszystkie księgi w sali lekcyjnej były takie jak ta: grube i bez wątpienianudne.Każda poruszała ważne tematy, co, o dziwo, podnosiło go na duchu, ale dzisiajnie był w stanie dokończyć ani jednego zdania.Nadal nie dawał mu spokoju jego wczorajszy zakazany lot.Dlaczego dał sięnamówić Hael? Właściwie Rachel nie tyle go namówiła, ile zmusiła do tej próby.Była tyranem.Miała na niego zły wpływ.Komplikowała mu życie.Gdzie ona się podziewa?Cyk.Wskazówka zrobiła następny maleńki kroczek na długiej drodze dojedenastej.Mucha zabrzęczała koło jego głowy.Dill machnął ręką, ale chybił.Przezchwilę gapił się tępo przez okno i wyobrażał sobie, że wylatuje przez nie w złotej zbroi,żeby wyruszyć na bitwę.Nazajutrz miała się odbyć kolejna ceremonia Wysłania, a on wcale się z tego niecieszył.Borelock z pewnością nadal będzie na niego wściekły.Ciekawe, czy jużnaprawili archonta? A może kolumna stoi pusta? Jak nieme oskarżenie, pomnik jegoniekompetencji i porażki, wyrzut sumienia wśród pozostałych dziewięćdziesięciuośmiu relikwii i samego herolda.W oczach Dilla pojawiły się iskierki różu.Obecność Rachel w świątyni najwyrazniej była początkiem jego pecha.Najpierwzniszczony archont, potem zabroniony lot.Dill odpędził te myśli, zanim uczepiły sięgo na dobre.Prezbiter nigdy nie odkryje przestępstwa, jeśli oboje zachowająmilczenie.Najlepiej będzie zapomnieć o tym incydencie.Zycie świątynnego sługiprzypominało krętą rzekę.%7łeby nią płynąć i nie wpaść na mieliznę, trzeba byłopodążać wraz z prądami kościelnego prawa.Dill pokiwał głową.Kiedy Sypes sięobudzi, powie mu, że nie potrzebuje nadzorcy.Uprze się i postawi na swoim.Przecieżto dla jego dobra.Skrawki błękitnego nieba widoczne w oknach sali lekcyjnej wydawały się zimne iodległe.Gdzie ona jest?O wprowadzenie Dilla w sztukę stosowanie trucizn asasynka poprosiła samegoAleksandra Devona, szefa Ministerstwa Nauk Wojskowych.Dill spotkał go tylko raz,wiele lat temu.Czarujący gość o bystrych oczach i ciepłym uśmiechu mimo skórypokrytej pęcherzami.Truciciel dał mu ukradkiem trochę słodyczy, kiedy prezbiter niepatrzył.Dropsy, po których Dill przez cztery dni miał fioletowy język, i torebkękwaśnych cukierków, które ukrył na swoim balkonie.Ukradły mu ją gawrony, za copotem rzucał w nie kamieniami, dopóki kapłani nie krzyknęli, żeby przestał.Twierdzili, że wybił tuzin szyb, choć było ich najwyżej osiem.Wskazówka przesunęła się znowu, ale wydawało się, że zegar chodzi do tyłu.Prezbiter Sypes wymamrotał coś przez sen i wrócił do chrapania.Dill zmusił się, żeby zajrzeć do książki. W tym momencie skrzypnęły drzwi sali lekcyjnej i do środka zajrzała Rachel.- Chodz, tylko go nie obudz - wyszeptała i cofnęła się na korytarz.Dill zerknął naprezbitera, potem na zegar.W końcu wstał i wyszedł z sali.***Na ścianach korytarza wyłożonego drewnem wisiały portrety nieżyjącychprezbiterów.Wszyscy bez wyjątku starzy kapłani wyglądali ponuro w swoich czarnychsutannach i patrzyli na niego z pogardą, jakby dobrze wiedzieli, co Dill knuje, i wcaletego nie pochwalali.Lampy gazowe wysuwały z sykiem żółte języki ognia, którypachniał wiśniami.- Devon na nas czeka - rzuciła Rachel, idąc szybkim krokiem.Dill musiał podbiec,żeby się z nią zrównać.- Posłuchaj.- Jest w kuchni.Znowu.- Myślałem.- Za każdym razem, kiedy się tu zjawia, porywa kogoś do pracy przy tych swoichkadziach.Piekielnie denerwuje Fogwilla.- Uśmiechnęła się.- Mógłby szukaćpersonelu w dowolnym miejscu w Deepgate, ale, nie, on koniecznie musi żerować namałym poletku Crumba.Założę się, że adiunkt już jest w drodze, żeby ratowaćdorodnych młodzieńców ze szponów Truciciela.Na bogów, nie wiem, który z nich jestgorszy.Jeśli chodzi o Fogwilla, przynajmniej mają jakiś wybór.Dill zauważył bandaże na lewej dłoni Rachel.Skórzana zbroja była nadpalona najednym boku, włosy osmalone.Asasynka wyglądała na bardzo zmęczoną.- Co ci się stało? - zapytał.Machnęła ręką.- Wciąż to samo.Posłuchaj, nie pij niczego, co zaproponuje ci Devon.Ma bardzodziwne poczucie humoru.- Przez chwilę się zastanawiała.- Chyba nie próbowałeśpłynu z tej małej czarnej fiolki, którą ci dałam, prawda?- Och, nie.Rachel, chcę.- To dobrze.Przeczytałeś książkę?- Cóż.- Pospiesz się.Stromymi schodami zeszli do dolnej sali bankietowej, Niebieskiej, w której jadaliświątynni gwardziści.Zniadanie skończyło się o dziewiątej i teraz ubrani na białokelnerzy sprzątali naczynia z długich stołów, zmywali podłogę i ustawiali krzesła pod ścianą.Crumb już był na miejscu.W kolorowej szacie ozdobionej lśniącymiklejnotami wyróżniał się spośród personelu i kierował pracami, wchodząc wszystkimw drogę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl