[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Bądz ostrożny, na miłość boską - powiedziała.- Wrócę przed południem.- Ponieważ w tego rodzaju zapewnienietylko dziecko byłoby skłonne uwierzyć, dodał: - Jeśli nie, skontaktuj sięz Philem Mayhewem.Pokazał jej, jak funkcjonują wszystkie urządzenia w domu, a potemposzli na spacer.Trzymał się nieco z tyłu, pozwalając Laurze dyktowaćtempo i wybierać trasę.Instynktownie poszła wzdłuż plaży, pózniejścieżką na skały, aż wreszcie stanęła w miejscu, gdzie zawsze zatrzy-mywała się Maggie.Deacon myślał, że dozna wstrząsu, ale okazało się,że nie zrobiło to na nim większego wrażenia.204 - Co ludzie o was mówili? - spytała Laura.- Czy byliście idealną parą?- Nie wiem, co sądzili ludzie, ale my sami nieraz powtarzaliśmy,że jesteśmy dobranym małżeństwem.- Pod jakim względem?- Trudno określić to słowami.Podobało nam się nasze życie, lubi-liśmy te same rzeczy, te same miejsca.Nie musieliśmy gdzie indziejszukać szczęścia.Każde z nas było sobą, ale nasze osobowości dobrzewspółgrały.Ufaliśmy sobie i wychodziło nam to na dobre.- I rzeczywiście tak było?- %7łe wychodziło na dobre?- %7łe sobie ufaliście.- Jasne - wzruszył ramionami.Od miejsca, w którym się zatrzymali, ścieżka schodziła w dół.Pa-trząc na to racjonalnie, zdał sobie sprawę, że każdy zrobiłby przerwęwłaśnie w tym miejscu: najwyżej położony punkt, z którego rozpoście-rał się wspaniały widok na ocean.Idealne miejsce, żeby zaczerpnąćoddechu, szczególnie jeśli odczuwało się jeszcze skutki niedawnychataków astmy.Laura szła dalej, a jej słowa dochodziły do niego, unoszone przezwiatr ponad jej ramieniem.- Nie znałam Maggie tak dobrze, jak sobie wyobrażałeś.Spotkały-śmy się, kiedy byłam na drugim roku; ona już wcześniej trochę studio-wała - najpierw w Vassar, pózniej w St Hilda College.Miała samochódi mały dom niedaleko Port Meadow - zupełnie jak ktoś dorosły.Byłojasne, że nie brakowało jej pieniędzy, które czerpała z rodzinnych za-sobów.Ja w tym czasie miałam całkiem poważny flirt z partią komuni-styczną, a więc nic nie wskazywało na to, że zostaniemy przyjaciółka-mi.Jednak, o dziwo, zostałyśmy.Nie był to ten rodzaj przyjazni, którastopniowo umacnia się i pogłębia - była to raczej trwała znajomość -ale widywałyśmy się dość często.Chyba najbardziej ceniłam sobie jejniezależność.Lubiła, gdy ludzie zwracali na nią uwagę, ale nie zależałojej na tym zbytnio.Miała zwyczaj znikać na trzy, cztery dni; nikt niewiedział, gdzie była i co robiła, a pózniej wracała jakby nigdy nic.Niechcę przez to powiedzieć, że było w tym coś szczególnego, ale miała205 własne życie, do którego podchodziła z pogodą ducha.Już wtedy byłabardzo dorosła.Do mężczyzn miała podobny stosunek.Chciałeś o tymusłyszeć, prawda? Gdzie teraz idziemy?- Prosto.Między tymi skałami.Tak, chciałem o tym usłyszeć - do-dał po chwili.- Wydaje mi się, że mężczyzn traktowała poważnie, ale bezna-miętnie.Ale mogę się mylić.Byłam jeszcze zbyt niedoświadczona.Takmi się w każdym razie wtedy wydawało.Jej związki nie były banalne,ale nie było w nich też śladu namiętności.Zawsze potem ktoś szukałmostu, z którego mógłby skoczyć.Nie pamiętam już, ile razy samasiedziałam całą noc z dzbankiem kawy i samobójczymi myślami.Pa-miętam za to, ile razy ktoś robił to samo z mojego powodu.Maggienatychmiast zrywała każdy związek, który przestawał ją interesować.Pamiętam, że zastanawiałam się, jak zdobyła tę umiejętność.Przedsta-wiłam ją jako nienagannie zrównoważoną, prawda? Chyba właśnie tozapamiętałam najlepiej.Były oczywiście jakieś szalone prywatki, pi-jackie eskapady po pubach, no i czasami chodziłyśmy na wykłady.Zawsze bardzo mało jadła.Czy pózniej zmieniła się pod tym wzglę-dem?- Nie.- No to powiedziałam ci już wszystko.Dotknął jej łokcia.- Powinniśmy wracać.- Wracaj sam.- Patrzyła przed siebie na ścieżkę.- Ja przejdę sięjeszcze kawałek.- Zcieżka kilometr stąd schodzi nad zatokę.Na pewno nie zabłą-dzisz.- W porządku.Dotknął jej ramienia trochę bardziej stanowczo, ale nie odwróciłasię.- Nie - powiedziała.- To nie twoja wina - dodała po chwili.Wrócił do samochodu rozmyślając, ile musiało ją kosztować opo-wiedzenie mu tego wszystkiego.Nie potrafił jakoś porządkować swych206 uczuć.Od tego dnia, gdy spaliła sukienkę, Laura była z nim prawie bezprzerwy.Poszli wtedy do łóżka.Po odebraniu telefonu od Archangelaprzenieśli się do jej mieszkania, ponieważ musiała się spakować.%7ładnemiejsce nie było bezpieczne.Zdjęła słuchawkę z widełek, a kiedy Dea-con poszedł na spotkanie z Philem Mayhewem, schodząc po schodachusłyszał, że Laura zamyka drzwi na wszystkie zamki.Mayhew, którysadził, że jego rozmowy z Deaconem utrzymywane są w tajemnicy, nicby nie powiedział w obecności Laury.Zresztą Deacon nie chciał, żebytam przychodził.Samochód policyjny stał nieprawidłowo zaparkowany przy środko-wym pasie.Mayhew wręczył Deaconowi paczkę.- Znajomość z tobą staje się niebezpieczna.Po co ci ten towar?- Pomyślałem, że możesz mieć trochę przy sobie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl