[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jakie znowu wnioski?  odgryzł się Waluszek. Nie, mój drogi, to ja powinienem zapytać  jakie?Waluszek rozgniótł niedopałek w popielniczce i natychmiast wyjął nowego papierosa.Nie potrafił odgadnąć, czy Gusiew jest z niego niezadowolony i zamierza mu wypalić kolejnewymyślne pouczenie, czy incydent w szatni uzna za naturalny błąd nowicjusza, którego nienależy traktować poważnie. Zrozumiałem chyba, do czego służy nam broń palna  zaczął, starając się jaknajszerszym łukiem ominąć nieprzyjemny temat. Doświadczony klient za bardzo nie boi sięigielnika.Dobrze mówię? W zasadzie dobrze  zgodził się Gusiew, ruszając i zajmując miejsce na końcu kolumnyutworzonej przez grupę Myszkina. Ujrzawszy igielnik klient zaczyna się miotać i szukaćkryjówki.A kiedy pojawia się kompania z pięknymi armatami wielkiego kalibru, wszyscy odrazy łagodnieją i nabierają rozumu.Widziałeś, jak wszystko pięknie się uspokoiło, gdyMyszkin im puścił serię nad głowami? Jeden gość omal z wrażenia w basenie się utopił. A tych pięciu wzięliście? Aha.Rzadki przypadek łajdackiego towarzystwa.Kolektyw, jak to się mówi.Mieli nawet wspólną kochankę.O tej braci możesz już zapomnieć, uznaj, że ich już nie ma.Ale ciklienci, na których ty się nadziałeś  bardzo ciekawy przypadek.Aż ręce swędzą, żeby siędowiedzieć, co to za jedni.Waluszek przesunął dłonią po skroni.Głowa go bolała  i akurat z tej strony, w którąnieomal trafił go but przeciwnika. Ja już swoje wnioski wyciągnąłem  stwierdził. Następnym razem nie będę się cackał. Dobrze by było.No nic, Loszka, najciekawsze jeszcze przed nami.Jak ci się podobapierwszy dzień pracy? Nie zabrakło emocji? Nie zabrakło.Często tak? Ależ co ty! Dziś mieliśmy po prostu bardzo.eee.urodzajną zmianę.Zwykle jestznacznie mniej ciekawie.Ot, zwinie się jakiegoś żebrzącego oberwańca, przekaże się gomentom  a i to święto! Czasami bywa tak nudno, że sam awantury zaczynasz szukać.Myprzecież bardzo starannie Moskwę oczyściliśmy. A kim jest Bobik?  Waluszek przypomniał sobie dyskusję w ruchomym sztabieMyszkina. Najemny zabójca, były agent operacyjny GRU.Podczas próby zatrzymania zastrzeliłdwóch naszych, a trzeciego ranił.Zaraz potem menty go od nas przejęli, tak samo jak mojegoprzyjaciela Szackiego.Chcieli przez niego dotrzeć do tych, co mu robótki zlecali.Więc tenBobik uciekł w drodze do aresztu śledczego  i to od razu do Ameryki prysnął.Tyle z tegodobrego, że już tu nie wróci. Dlaczego nie wróci? Dlatego, że na samym początku przekazał nam nazwiska wszystkich zleceniodawców.Puścił farbę aż miło.I ci zleceniodawcy czekają tu na niego jak szpaki na wiosnę.W razieczego będzie miał bardzo gorące powitanie.Rozumiesz? Tylko nie chlapnij gdzieś tego, bo toinformacja zastrzeżona. Właściwie to niczego nie zrozumiałem  przyznał bezradnie Waluszek. Jak puściłfarbę, to po co był potrzebny tym z Pietrowki? Mówiłem przecież  chcieli dotrzeć do zleceniodawców. Ale.eee. ASB też ma swoje interesy na tym świecie  uśmiechnął się Gusiew. I bywa, że onezupełnie nie pokrywają się z interesami MSW.Bobik pracował dla takich ludzi, których niebyło sensu ruszać.Ich wybrakówka pociągnęłaby za sobą nowy podział władzy.A czegoludzie potrzebują? Spokoju i stabilizacji.No i my ten spokój im zabezpieczyliśmy.Porozmawiało się z tym i owym, i otrzymaliśmy solidne gwarancje, że wygłupy zzabójstwami na zamówienie już się nie powtórzą. A Bobika odesłano do Stanów  zakończył Waluszek. Właśnie tak. Co?!  Właśnie tak, jak powiedziałeś. Niczego nie rozumiem  po raz kolejny przyznał Waluszek. Słuchaj, Pe, a ty skąd towszystko wiesz? Krasnoludek mi powiedział  odparł przyjaznie Gusiew. I po co mi to opowiadasz? Bo w ogóle gaduła jestem.Wszyscy to wiedzą.Waluszek obraził się i umilkł.Samochód jechał wzdłuż bulwarów.Za oknem Moskwarozkoszowała się cichą letnią nocą, a liczba obejmujących się na ławeczkach parekzwiastowała bliską eksplozję demograficzną. Boże, jakże ja kocham to miasto  westchnął Gusiew. Czasami, wiesz, aż mniewściekłość ogarnia  czemu i za jakie grzechy nie udało mi się w nim pożyć do woli, co? Znaczy, jak?  burknął nachmurzony Waluszek. Stary już jestem  kolejne westchnienie. Jak byłem młody, to kroku tu nie dało sięzrobić, żeby na jakiegoś drania się nie natknąć.Właśnie wtedy, kiedy tak się człowiekowichciało uśmiechać do wszystkich, kochać wszystkie dziewczyny i po prostu cieszyć siężyciem.Teraz wszyscy wokół chodzą uśmiechnięci, ale mnie to już jakby niepotrzebne. Potrzebne, i to jeszcze jak  pomyślał Waluszek.Odwróciwszy się spróbował pomyślećo czymś innym  za oknem rzeczywiście było pięknie, ale przed oczami wciąż miał tenprzeklęty but.Na grubej skórzanej podeszwie z solidnym rantem. Ciekawe, czy swoichpoprzednich prowadzonych też Gusiew tak głupio tracił? Miał przecież swoją trójkę. Posłuchaj, Pe  odezwał się ostrożnie. Z góry przepraszam za to, że być może zadaleko się posuwam.Co się stało z twoimi partnerami? No, z tymi, których miałeś przedemną.Gusiew zagryzł wargi. Wybacz  Waluszek sam pojął, że za wcześnie jeszcze na zadawanie takich pytań.Wybacz. Drobiazg  odpowiedział Gusiew. Jakby powiedział mój przyjaciel Daniła:  Wyluzujstary, bywa. Wiesz, Loszka, chyba już mogę to wspominać bez bólu.Chociaż.Chociażprzecież to ja ich załatwiłem.Sam.Umilkł, a Waluszek nie zdecydował się na zapytanie, co właściwie Gusiew miał na myśli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl