[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obaj starali się odsunąć jak najdalej od niego, jakby bali się go dotknąć.Domyślałsię, dlaczego tak postępują.Przed startem maszyny usłyszał, jak jeden z amerykańskich żołnierzyostrzega, że na ubraniu i włosach Tommy’ego pozostały ślady trującego gazu.Nikt nie odważył się godotknąć, dopóki go nie odkażono.Jeszcze w Masadzie rozebrano Tommy’ego do naga w namiocie medycznym i zabrano ubranie.Poprzylocie do szpitala musiał przejść wiele kąpieli chemicznych; personel usiłował zeskrobać z jegoskóry każdą martwą komórkę.Nawet brudną wodę wlewano do wanien, które potem przykrywano.Domyślał się, że właśnie z tego powodu został wywieziony na to pustkowie: chcą wykorzystać gojako królika doświadczalnego i zbadać, dlaczego przeżył zetknięcie z gazem, który wszystkich tamuśmiercił.Był zadowolony, iż nikomu nie wspomniał o tym, że plama od czerniaka, którą miał na nadgarstku,znikła.Mimo woli dotknął palcem tego miejsca, wciąż starając się zrozumieć, jak to możliwe.Utrzymanie sprawy w tajemnicy nie nastręczało trudności, gdyż nikt z nim nie rozmawiał.Mówionow jego obecności, rozmawiano o nim, lecz rzadko zwracano się bezpośrednio do niego.Tylko jeden człowiek popatrzył mu prosto w oczy.Ojciec Korza.Pamiętał to spojrzenie ciemnych oczu i łagodną twarz.A także pełne troski słowa, gdy ksiądzpytał go o matkę, ojca i o koszmar tego dnia.Tommy nie był katolikiem, lecz mimo to czułwdzięczność wobec duchownego.Kiedy pomyślał o rodzicach, poczuł, że łzy napływają mu do oczu, lecz zamknął je w pudełku.Wymyślił je, żeby radzić sobie z kolejnymi etapami terapii antyrakowej.Gdy ból za bardzo dawał musię we znaki, zamykał go w nim i odkładał na później.Zdrowie stale się pogarszało, a diagnoza niepozostawiała wątpliwości, toteż nie sądził, że pożyje wystarczająco długo, aby pudełko otworzyć.Spojrzał na nadgarstki.Wszystko wskazywało na to, że jednak będzie żył.1226 października, 18.03 Masada, IzraelErin skuliła się za sarkofagiem, zatykając uszy dłońmi.Drgnęła, kiedy Jordan zdetonował ładunekC-4 przyczepiony do ściany.Wybuch odczuła niczym cios w brzuch.Drobiny kamienia wypełniłykryptę.Ze sklepienia posypał się piach, jego dotknięcie na skórze przypominało odnóża tysięcypająków.Jordan szarpnął ją mocno.- Rusz się!W pierwszej chwili nie wiedziała, co go tak nagli.Potem dotarło do niej, że echo eksplozjinarasta.Skała pod jej stopami się poruszyła.To był kolejny wstrząs wtórny.Ksiądz ujął jej drugą rękę i pociągnął w stronę dymiącej ściany.Ział w niej niewielki otwór.Zamały.- Pomóżcie! - krzyknął Jordan.Cała trójka wyrywała kamienne bloki na obrzeżach otworu.Widać było za nim ciemne przejściewykute w skale.Bardzo dawno temu jacyś ludzie je wyrąbali, aby gdzieś dotrzeć.W tej chwili każdemiejsce było lepsze niż podziemna krypta.Siła wstrząsu narastała.Ziemia zadrżała zdradziecko, rzucając Erin mocno na ścianę.- Wychodzimy! - ryknął sierżant, wyrywając ostatni kamienny blok.Otwór był bardzo ciasny.-Już!Zanim zdążyli zrobić krok, rozległ się potężny łoskot i wszyscy runęli na ziemię.W sklepieniu pojawiła się szczelina.Jordan zerwał się, chwycił Erin i pchnął ją do otworu.Przy przeciskaniu się przez niego obtarłasobie skórę na łokciach.Po drugiej stronie stanęła na nogach i zaświeciła latarką.- Teraz ty, padre! - zawołał Jordan.- Jesteś szczuplejszy!Mnich skinął głową i rzucił się w wąski otwór.Gdy wylądował w tunelu, przykucnął obokarcheolożki gotowy do działania.Rozejrzał się błyskawicznie.Czego się tam spodziewał?Erin spojrzała na Jordana, a ten się do niej uśmiechnął.Całe sklepienie krypty runęło, kruszącsarkofag.Sierżant wsunął się do otworu.Zdołał przecisnąć jeden bark, lecz drugi utknął.Jego twarzzaczerwieniła się z wysiłku.Krypta zapadała się, pękając pod naciskiem skalnych mas.SpojrzeniaErin i Jordana się spotkały.Zrozumiała, co chce wyrazić.Nie przedostanie się.Skinął głową wstronę tunelu.Chciał, żeby odeszła, zostawiając go.Nagle obok niej wyrósł Korza.Chwycił dłonią uwolnione ramię Jordana i szarpnął z nadludzkąsiłą.Kamienne bloki rozprysły się, a żołnierz przeleciał przez otwór.Spadł na księdza i jęknął.Jegoskurczona twarz wyrażała ból.Ojciec Korza wstał i pomógł mu się podnieść [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl