[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stało tu kilka dużych chat o prostej konstrukcji.Przy nich znajdowało sięze dwunastu ogrów.Stworzenia, oszołomione pojawieniem się ludzi, nie zareagowały natychmiast.Kiedy się ruszyły,grupa była już prawie po drugiej stronie polany.Jednak na drodze uciekinierów stanął jeden z ogrów.Edwin, nie zwalniając, wyciągnął zza ramieniaszablę i wykonał nią kilka zamaszystych, błyskawicznych ruchów.Potwór runął.Dotarli na skraj lasu.- Biegnijcie dalej! - rozkazał Edwin.- Dołączę do was za chwilę.Bjorn, obejmij prowadzenie!Rycerz wykonał rozkaz, a Edwin zatrzymał się.Ellana stanęła u jego boku.Mężczyzna popatrzył na niąz uśmiechem, ale się nie odezwał.Reszta grupy zagłębiła się w las.Na polanie Raisi wpadli na grupę ogrów.Rozległy się wściekłe wrzaski i powstało zamieszanie.Ellanazobaczyła, jak jeden t rozszalałych ogrów robi wokół siebie miejsce, posługując się ciałem jednego zRaisów.Inny, mimo że podziurawiony szablą, ryczał, rozbijając czaszki i wyrywając ramiona świńskimwojakom.Kiedy stało się jasne, że ogry wzięły górę, Edwin odwrócił się do Ellany.- Możemy iść - zadecydował.Młoda kobieta popatrzyła na niego z podziwem.- Skąd wiedziałeś, że żyją tutaj ogry?- Przez dłuższy czas mieszkałem w Prowincji Północnej.Tam jest prawie tyle ogrów co tutajgwizdaczy.Zachowują się w dość łatwy do przewidzenia sposób.Nietrudno było je znalezć.Ellana pokiwała głową.- Nie ruszą za nami w pościg? - Nie.Ogry nie są na to wystarczająco inteligentne, a z tymi wszystkimi Raisami będą mieli cojeść przynajmniej przez tydzień.%7łołądek to jedyna rzecz, która się dla nich liczy.Wynosimy się stąd.Rzuciwszy ostatni raz okiem na polanę, gdzie ogry przemieniały w sieczkę hordę Raisów, Edwin iEllana ruszyli ścieżką w dół.Szybko znalezli się na głównym szlaku, gdzie pozostali zajęci byli spędzaniem koni.Mistrz Duomspojrzał pytająco na Edwina.- W porządku - poinformował ten ostatni.- Mamy spokój aż do następnej przesyłki, którąwyślą nam Ts'żercy.- Ale co, do diabła, oni tutaj robili?! - wściekł się Bjorn.-Myślałem, że Raisi znajdują się napółnocy, walcząc z armią cesarską.- Są tam - odparł Edwin.- Ci wysłani zostałi przez Ts'żerców.-Ts'żercy kierowali się moim rysunkiem, zdaję sobie z tego sprawę - oświadczyła Camille. Ale skądmogą być pewni, że ich plan się powiódł?- Nie mogą tego wiedzieć, pozostając tam, gdzie są - wyjaśnił mistrz Duom.Analitykowizależało, żeby odpowiedzieć osobiście, chociaż z trudem odzyskiwał siły i Artis nie opuszczał go,gotowy do natychmiastowej interwencji w razie problemu. Raisi i tak spisani byli na straty, gdyżwątpię, żeby Ts'żercy mieli zamiar wysłać ich z powrotem na północ.Jest natomiast możliwe, żejeden z Ts'żerców zaryzykuje wykonanie przejścia w bok, żeby sprawdzić, czy zostałaś zabita.Ale nieod razu.Odtąd ze wszystkich sił staraj się powstrzymać się od rysowania.Musimy jak najszybciejopuścić ten szlak.Edwin?Dowódca pokiwał głową.- Aatwiej to powiedzieć, niż zrobić - stwierdził.- Dopóki nie przemierzymy Wzgórz Taj, nieznajdziemy drogi innej niż ta.Za dwa dni będziemy mieli większy wybór.- A gdybyśmy nie zatrzymywali się dzisiaj w nocy? - zaryzykował pytanie Salim.-Wtedy jutro wieczorem opuścilibyśmy wzgórza.Ale bylibyśmy wyczerpani i gdybyśmy mieli kłopoty,mogłyby one zle się dla nas skończyć.Chłopiec zrobił zakłopotaną minę.- Przepraszam.Nie miałem zamiaru mieszać się w nie swoje sprawy - powiedział.- Nie musisz przepraszać - uspokoił go Edwin.- Nie powiedziałeś niczego głupiego, przeciwnie.Sądzę zresztą, że podejmiemy ryzyko i postawimy na szybkie przejście przez wzgórza.Duom,usiądziesz z tyłu wozu z Artisem.Nie, nie sprzeciwiaj się, to niczego nie zmieni.Salim, zajmiesz siępowożeniem, dobrze?Chłopak wyprężył się dumnie.Nie dając mu czasu na pysznienie się, Edwin mówił dalej:- Ewilan, usiądziesz obok Salima.Będzie ciężko pod górę, ale nie mamy wyjścia.Ellana, Manieli. - Mogę wziąć konia Hansa - przerwała mu Camille.- Umiesz jezdzić konno?  zdumiał się Edwin.- Nigdy nie próbowałam, myślę jednak, że powinnam sobie poradzić.jEdwin chwilę mierzył ją wzrokiem, po czym wyraził zgodę.- Czemu nie? Szybko się o tym przekonamy.Jeżeli ci się uda, łatwiej będzie ustalić kolejkęodpoczynków na wozie.- Wez mojego konia - zaproponowała Ellana.- Szmer jest łagodniejszy od bitewnych ogierów,których używają te góry mięśni.Czarny wierzchowiec młodej kobiety był mniejszy od innych, smukły i miał spokojne, inteligentnespojrzenie.Od pierwszego wejrzenia Camille była nim oczarowana.Podeszła do niego i pogłaskała go po głowie, tak jak widziała, że robią to jej towarzysze.Koń chętniejej na to pozwolił.- Jestem pewna, że dasz sobie radę - stwierdziła Ellana.-Masz dobre podejście, Szmer już mado ciebie zaufanie.Młoda kobieta wyjaśniła dziewczynie w skrócie podstawowe techniki, po czym pomogła jej usadowićsię w siodle.- I co? - zapytała.- Jak czujesz się tam na górze?Camille nie wiedziała, co odpowiedzieć.Dostosowała siędo sytuacji ze swobodą doświadczonego jezdzca, co trochę ją dziwiło.Czy to możliwe, że jej ciałozachowało wspomnienia, których pozbawiony został umysł?- Genialnie! - powiedziała w końcu.- A więc w drogę - rzucił Edwin.Salim z odrobiną zazdrości przyglądał się przyjaciółce, ale miał do wypełnienia zadanie i kiedy wziął wdłonie lejce, poczuł się nagle równie ważny jak Camille.Na jego twarzy znowu pojawił się uśmiech.- Wio, Kokoszko! Wio, Koszałko! - zawołał.Zaprzęg ruszył z miejsca i zaczął jechać pod górę.Camille czuła się zupełnie swobodnie na grzbieciekonia Ellany.Szmer niezwłocznie reagował na jej polecenia, jakby wcześniej odgadywał, co myślała, iczuwał nad jej równowagą i wygodą.Ellana, która wsiadła na wierzchowca Hansa, jechała obokCamille.- Zwietnie ci idzie! - stwierdziła.- Można by pomyśleć, że spędziłaś w siodle całe życie.Marzyciele nie przemieszczają się w Zwojach, a jednak rysują [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl