[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Więc rozumiesz.- Pani Phillips musi być bardzo chora, jeśli zażywa cośtakiego - powiedział Miller.- Ma raka - odparł doktor.W pokoju zaległa głucha cisza, jak gdyby powiało cmentarną atmosferą.Miller wstchnął głęboko i zapytał:- Czy Harold o tym wie?- Nawet pani Phillips się nie orientuje.Już od lat cierpi naastmę.Myśli, że to ta sama historia, która zdarza się jejkażdej zimy, tylko ma bardziej przykry przebieg.Teraz tojuż pójdzie szybko.Kwestia dni.- Jakie skutki wywołuje canbutal? Czy na przykład mo­żna ją obudzić?- To zależy od dawki.Pani Phillips otrzymuje na noc107dwie pastylki.Przychodzi do mnie z wizytą raz w tygodniu i dostaje receptę, która wystarcza jej na cały tydzień.Zresztąbyła u mnie wczoraj rano.- Ale czy na pewno chora może obudzić się w godzinę lubdwie po zażyciu dwóch pastylek?- Oczywiście, ale co rozumiesz przez słowo „obudzić się'?To; co zdarzyło się po obudzeniu, może się jej wydawać wdalszym ciągu snem, a nawet prawdopodobne jest, że sobietego nie przypomni.Miller wstał.- To bardzo cenna informacja.Naprawdę bardzo cenna.Wyszli do hallu.Das otworzył drzwi.- Macie zamiar aresztować młodego Phillipsa? Są przeciwko niemu jakieś konkretne zarzuty?- Polecono mi zabrać go jeszcze raz na dodatkowe przes­łuchanie - powiedział Miller.- Nie mogę powiedzieć nicwięcej.Przypuszczalnie słyszałeś już, że Grant znajduje się wszpitalu po wypadku samochodowym? W związku z tymśledztwo prowadzi obecnie nadinspektor Mallory, człowiekze Scotland Yardu.Jeśli chcesz wiedzieć coś więcej w tejsprawie, porozum się z nim.- Interesuje mnie tylko jedna rzecz - odparł Das - dobropani Phillips.Mam nadzieję, że do ostatniej chwili spróbujesz ukryć przed nią powagę sytuacji.Jeśli będziesz chciał ją o coś zapytać, myślę, że powinienem być przy tym obecny.- Jak już powiedziałem, wybieram się tam po Harolda -odparł Miller.- Jasne, że są pewne pytania, które muszęzadać jego matce.Masz pełne prawo pójść ze mną.Nie widzężadnych przeszkód.- Bardzo dobrze - odparł Das - pojadę swoim wozem.Poczekasz na mnie przed wejściem?- Oczywiście - odparł Miller i zszedł po schodach.Wsiadłdo swojego mini-coopera i odjechał.Brady stał u wejścia do sklepu z gazetami, tuż za rogiem108Narcia Street.Gdy Miller trochę zwolnił, przebiegł w ulewnym deszczu przez ulicę i wsunął się do samochodu.- Niezłe tempo - odezwał się do Millera.- Dopiero coprzyszedłem.- Wyjął rękawiczki.- Ojciec dziewczynynatychmiast je rozpoznał.Kupił je Grace na urodziny.Razem kupowali.Pamięta nawet ten sklepik przy Grove Plac.- Nieźle - rzekł Miller.- Widziałem Dasa.Powiedział miwszystko o canbutalu.Zapisuje go, gdy pacjent nie możespać z powodu silnych bóli.- Ze staruszką nie jest najlepiej - stwierdził Brady.- Na to wygląda.A propos, Das jedzie za nami.Wstąpido pani Phillips.Wiesz, na wypadek, gdyby stan jej zdrowiauległ nagłemu pogorszeniu - rzekł Miller.- Rozumiem - odparł Brady.Za nimi rozległ się klakson.Das właśnie nadjechał.Millerdodał gazu, skręcił na rogu w Narcia Street i zatrzymał sięprzed domem numer dziesięć.Gdy Harold otworzył drzwi, na jego twarzy pojawił sięwyraz przerażenia, który momentalnie zmienił się w zuchwa­ły uśmiech.- To znowu pan?- Inspektor policji, sierżant Miller - dokonał prezentacjiw sposób formalny Brady.- Chciałby zamienić z panemkilka słów.-, Rozumiem - Harold zerknął zdziwiony na doktora.- Apan tu po co?- Interesuje mnie tylko jedno - powiedział Das - dobrotwojej matki.W takim stanie zdrowia szok może być dla niejniebezpieczny, pomyślałem więc, że lepiej, abym był w pobliżu.Gdy weszli do stołowego, Miller rzekł:- Chciałbym zapytać, czy mógłby pan się ubrać, paniePhillips.Pojedzie pan z nami do Komendy Głównej.- Już raz tam byłem - odparł Harold.- O co chodzi?- Nie ma się czym przejmować, chłopcze - rzekł uprzej-109mie Brady Wyłoniły się jakieś nowe fakty związane z dziewczyną, a nadinspektor Mallory uważa, że pan będziemógł mu pomóc, tylko tyle.Dobra powiedział Harold - będę gotów za pięć minut.Wyszedł z pokoju, a Brady wziął z kominka pudełko zcanbutalem.Właśnie te pastylki przyjmuje chora - powiedział pokazując je Millerowi.Das otworzył pudełeczko i wysypał zawartość na dłoń.Skrzywił sięDałem jej receptę na to lekarstwo wczoraj po południuo godzinie drugiej trzydzieści.Do tej pory wzięła aż trzy.Wsypał pastylki z powrotem do pudełeczka.- Sądzę, że lepiej będzie, jak ją zobaczę Dobrze - powiedział Miller.- Ja również pójdę.Czy to naprawdę konieczne?Tak odparł Miller - Chodzi o potwierdzenie relacjiHarolda, to nieuniknione.Na pewno rozsądniej, żeby się toodbyło w twojej obecności.Ja też tak sądzę.Ale byłoby lepiej, gdybyś zdobył informacje w inny sposób niż wypytując chorą w formie śledztwa.Czy rzeczywiście zachodzi potrzeba, aby niepokoićją w jej stanie zdrowia?Postaram się przeprowadzić to jak najlepiej.Widać było, że Das zna drogę.Weszli po schodach, doktor otworzył drzwi, które znajdowały się na wprost.W pokoju, szarym i ponurym, firanki były zaciągnięte do połowy.Stały tam bardzo stare wiktoriańskie meble, na ogół z cięż-"kiego mahoniu.Mosiężne łóżko miało wartość muzealną,ale prawdopodobnie jego właścicielka nie zdawała sobie ztego sprawy.Leżała z zamkniętymi oczyma i z głową lekkoprzechyloną na bok, oparta na poduszkach.Na wysuszonejtwarzy uwydatniły się kości policzkowe.Miała wygląd osoby, która jest jedną nogą na tamtym świecie.Miller dostrzegłsymptomy, gdyż widział już kogoś w podobnym stanie.110Śmierć czaiła się tuż obok, ukryta w cieniu, aby jak dobry przyjaciel wybawić starą kobietę od niedoli.Das usiadł na łóżku i delikatnie dotknął jej ramienia.- Pani Phillips!Zamrugała powiekami, spojrzała na niego niewidzącymioczyma, które po chwili przymknęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl