[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciche złowrogie mrrrau" zabrzmiało gdzieś blisko i usłyszałam miękkie kroki na tyłach domu Fay.Kocica tu była? Gdzie są gliny? Czy Etienne to słyszał? Jego spojrzenie strzeliło w bok, gdy rozległosię kolejne głośniejsze mrrrau".Musiałam skutecznie odwrócić jego uwagę.- Wielka szkoda, że robiłeś to wszystko na marne Etienne.Nie jestem dziewicą, a twoja receptura namnie nie działa.Od zapachu krwi dostaję mdłości.Jego brwi podjechały aż pod linię włosów.- Więc przyzwyczaisz się do ten zapach i będziesz go pożądać, jak pożądasz mnie.Będę kontrolowałtwoje pożądanie, twoja moc i formule.- Pomyłka - odparłam, biorąc się pod boki.- Wolałabym się przebić kołkiem, niż uprawiać z tobą seks,i nikt, powtarzam nikt, nie będzie mnie już kontrolował.Nigdy.Przycisnął mniejszy pistolet do skroni Maggie i serce mi stanęło.- Chcesz, żeby twoja przyjaciółka umrzeć?- Nie, do diabła.- To pójdziemy.Moje auto jest przecznicę stąd.Pójdziemy? Bardzo dobrze.Odciągnę go od Maggie, apotem użyję którejś z tych mocy, o których wszyscy tyle gadali.Dodałam Maggie otuchy uśmiechem.Etienne zatknął sobie mniejszy pistolet za pasek.Otoczyłramieniem moją szyję i odwróciliśmy się od centrum miasta.Nie zrobiliśmy nawet pięciu kroków, kiedy zza wielkiego krzewu hibiskusa wyszedł Gorman zwielgachnym pistoletem wycelowanym prosto w nas.- Nigdzie nie idziesz, Francuziku.Mam rachunek do wyrównania za to lanie, które mi spuściłeś.Jednym gładkim ruchem Etienne uniósł pistolet i strzelił Gormanowi w sam środek piersi.To się stałotak szybko, że myślałam, że mi się zdawało, dopóki Gorman nie złożył się wpół i nie padł na chodnik.Kiedy już leżał, dostrzegłam ruch między dwoma budynkami po drugiej stronie ulicy.Czas zwolnił, ale akcja nie.Etienne wycelował, Saber wycelował, a ja skoczyłam w powietrze, pociągając Etienne'a ze sobą.Saber miał tak osłupiałą minę, jakbym autentycznie pofrunęła w jego stronę, dopóki jedna kula niewbiła się w moje udo, druga w plecy.Saber próbował zahamować mój upadek, ale nie doleciałam dojego rąk i zwaliłam się na chodnik.Jeszcze dwa strzały i potężne mrrrau" rozległo się na ulicy, a potem zapadła cisza, którą zakłóciłowycie syren.Maggie.Saber.Czy Etienne zastrzelił ich oboje, tak jak Gor-mana? Potworny strach,jakiego nie zaznałam od wieków, poderwał mnie z ziemi.Kocie i ludzkie wrzaski oraz pełne bólu francuskie przekleństwa wybuchły za moimi plecami, kiedyrozglądałam się za Maggie.Wciąż siedziała przywiązana do barierki, oczy miała jak spodki, ale byłażywa i nie krwawiła.Saber też żył.Stał z wycelowanym pistoletem, wahając się między Etienne'em a kocicą w pełnejpostaci pumy.Kocica trzymała gardło Etienne'a w paszczy i utoczyła mu trochę krwi, ale nierozszarpała szyi.Przewróciła bursztynowymi oczami, jakby pytała mnie, co ma z nim zrobić.- Nie, Saber! - krzyknęłam, idąc chwiejnie w jego stronę.- Nie zabijaj kocicy.Proszę.- Cesca, cofnij się.Ten kot to cholerny pumołak.- Uwierz mi, nie.- Delikatnie zanurzyłam dłoń w sztywnej sierści na karku kocicy.- Puść mężczyznęi ukryj się.Usłuchała; spojrzała mi w oczy, a potem odwróciła się, pognała susami między dwa budynki podrugiej stronie ulicy i zniknęła.Kątem oka zobaczyłam, że Saber upycha broń do kabury.W obu końcach ulicy zaroiło się odbiegnących policjantów.Saber zajął się funkcjonariuszami, a ja rzuciłam się do Maggie i ostrożniewyjęłam jej knebel.- Nic ci nie jest? - spytałam, ściskając ją niezgrabnie.-Och, Maggie, tak mi przykro.Powinnam byłacię ostrzec przed Etienne'em.- To by nic nie dało - wychrypiała; widocznie zaschło jej w gardle.- Zaskoczył mnie.Zachowywał się,jakbyś mi wszystko o nim powiedziała.- Dlaczego wyszłaś z mieszkania? - spytałam, ostrożnie ciągnąc za plastikowe opaski, które, jakwidziałam, kaleczyły jej skórę.Może dałabym radę je zerwać za pomocą wampirycznej siły, ale niemogłam ryzykować, że poranię ją jeszcze bardziej.- Do diabła, potrzebuję nożyczek, żeby ci to zdjąć.Zawołałam Sabera, słuchając tłumaczeń Maggie.- Wybierałam się na wycieczkę.%7łeby cię chronić.-Chwyciła mnie za rękę.- Ale zdaje się, że mojamała dziewczynka bardzo dorosła przez ten weekend.- Twoja mała dziewczynka - powiedział Saber u stóp schodków - ma cholerne kłopoty.Daj, uwolnimycię.Wyciągnął szwajcarski scyzoryk i wysunął ostrze, które wyglądało jak miniaturowe nożyce do drutu.Po niecałej minucie Maggie stała już na nogach, podtrzymywana przez dwóch ratownikówmedycznych.Upierała się, że ja też potrzebuję pomocy; może powinni mnie ratować przed furiąpłonącą w oczach Sabera.Ale Saber zadziałał błyskawicznie.Chwycił mnie za ramiona i wepchnął po schodach niemal podsame drzwi Domu Fay.- Dlaczego wskoczyłaś mi na linię strzału?- Nie tobie, tylko Etienne'owi.- Nie on strzelił pierwszy.- A niby skąd to miałam wiedzieć? Zastrzelił Gormana, zanim zdążyłam się ruszyć.Myślałam, żeratuję ci tyłek.- Jeśli chciałaś ratować tyłki, to czemu nie wyssałaś energii z tego skurczybyka, kiedy tylko tuprzyszłaś?- Pomijając już, że bałam się o Maggie, chciałam poznać prawdę.On się przyznał, Saber.I nawet jeślito, co powiedział, nie nadaje się na dowód w sądzie, to macie na niego porwanie, zastrzelenieGormana i usiłowanie zabójstwa.- Prawie ma pani rację, pani Marinelli - zahuczał głos Marcha na schodkach.Saber odwrócił się, żeby na niego spojrzeć, a ja zobaczyłam w oknie zadowoloną twarz Fay.Zadowoloną, a nie wściekłą? To coś nowego.- Mamy na Fourniera - ciągnął March - całą listę zarzutów, łącznie z niejednym usiłowaniemzabójstwa.- Usiłowaniami? Gorman żyje?- Na razie tak, i byłbym ci wdzięczny, Saber, gdybyś dokończył się wyżywać gdzie indziej.PaniMarinelli krwawi, a moi technicy potrzebują miejsca.- Oczywiście, panie March - powiedziałam z dumnie uniesioną głową.Wielka szkoda, że schodząc z ganku, nie trafiłam w schodek i padłam na twarz.Zrujnowałam sobietaki piękny triumfalny odmarsz.Mogłabym przysiąc, że Fay się śmiała.Na oddziale ratunkowym szpitala Flaglera był istny młyn.Mój doktor od implantu nie miał dyżuru,był za to inny gość, naprawdę trochę podobny do George'a Clooneya.Wyobrażałam sobie, jakbędziemy go obgadywać z Maggie.Dzięki temu nie musiałam rozmyślać o ponurych spojrzeniachSabera i jego złowróżbnym milczeniu.Gorman został zabrany do innego szpitala, koło drogi międzystanowej, a Etienne przyjechał za namikaretką i pod strażą.Drugi strzał Sabera trafił go w ramię i przeszedł na wylot.Nie trzeba byłowyciągać kuli, ale potrzebował szwów, żeby zamknąć kłute i szarpane rany na szyi.Bełkotał bezprzerwy mieszaniną francuskiego i angielskiego o dzikiej pumie, która go zaatakowała.Maggie i ja też zostałyśmy przywiezione karetką; Saber przyjechał za nami.U Maggiezdiagnozowano lekki szok i podano jej nawadniającą kroplówkę.Nie zadzwoniła do Neila, ale zrobiłto Saber.Nie wiem, co mu powiedział -ani co powiedziała mu Maggie - ale w pewnym momencie Neilwpadł do mojego pokoju zabiegowego.Zaczął żartować i powiedział mi, że pójdziemy razemkupować deskę surfingową, kiedy Maggie i ja już wyzdrowiejemy.O mało nie spadłam ze stołu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]