[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- %7łartujesz sobie ze mnie.- Wcale me - powiedział poważnie.- Muszę mieć trochę grosza na wypadek,gdybym na przykład chciał się żenić z taką bogatą panną.%7łeby mnie jej starzy niemieli za dziada.Przycisnęła brodę do jego ramienia.- A gdzie ty byś się chciał zemną ożenić - powiedziała cicho.- Jestem dla ciebie za głupia, co? Dlatego nie chciałeśze mną chodzić?- Coś ty? Myślałem, że jestem dla ciebie za stary.- Naprawdę? - spytała z nadzieją i zaśmiała się cicho.- Może faktycznie byłeś.Na wiosnę byłam jeszcze naprawdę głupia, nie doceniałam cię.Teraz mi się podoba,że jesteś taki poważny facet.Andrzej trochę się zdumiał.Raczej nie podejrzewał, że ktoś może go uznawaćza poważnego faceta.Zewsząd słyszał całkiem co innego.- To co, myślisz, że możemy znowu z sobą chodzić? - spytała.- Nie trzeba za dużo myśleć, tylko robić - zamruczał i położył obie dłonie napośladkach Marysi.Dwie godziny pózniej dancing dogorywał, a Marysia wciąż nie miała ochotywracać na swoją kwaterę.Andrzej wykosztował się już na trzy kawałki w ramachkoncertu życzeń i solistka zupełnie zachrypła, męcząc się z angielszczyznąuwielbianej przez Marysię piosenki Paula Anki: When somebody lewes you,That s the time to cry.*Kiedy ktoś cię porzuci, przychodzi czas łez.(Paul Anka,  Time To Cry ].W końcu już żadne pieniądze nie mogły nakłonić zmarnowanych muzykówdo jeszcze jednego wysiłku i Andrzej z Marysią wyszli objęci w pasie na smaganywichurą rynek, jak w romantycznym filmie.- O Jezu - cieszyła się Marysia jak dziecko.- Nawet nie marzyłam, że jeszczebędę się z tobą bawić.Szkoda, że tak krótko.Choć niedawno zdała maturę, ciągle przemawiała przez nią wiejskadziewczynka, dla której wszystko poza opłotkami jest dalekie i trudno osiągalne.Nawet kierowca z gminnej spółdzielni.Usiedli na ławce pośrodku skweru, wdusznych podmuchach wichury, a on wymusił na niej pocałunek.- Chyba jednak przesadzasz - powiedziała zdyszana.- Myślałem, że ci się podobam.- Bardzo mi się podobasz - przyznała rozbrajająco.- Ale czy to nie zawcześnie? - Znamy się już prawie rok.- Ale nie widzieliśmy się od wiosny.To tak, jakbyśmy zaczynali od nowa.- Niedawno miałaś pretensje, że się za mało śpieszyłem.- Ciągle się ze mnie śmiejesz - powiedziała tonem kapitulacji.Broniła się jeszcze, ale tylko dla zachowania pozorów.Po chwili zmiękłacałkiem w jego ramionach i nagle poczuł w ustach jej duży, silny język.Bez oporupozwoliła włożyć sobie rękę za dekolt i zsunąć stanik z piersi.Jej sutki wyprężyły sięi ona cała także.Jego palce błądziły po jej skórze bez przeszkód, dopóki nie dostałysię między uda, szybko i brutalnie, żeby nie zdążyła przeszkodzić.Nagle zaczęła goodpychać z niespodziewaną stanowczością.Ale było za pózno, trzymał ją jak wklinczu, a jego palce robiły tymczasem swoje.- Co ty ze mną robisz? - powiedziała bardziej z żalem niż ze złością.- Co sobieo mnie myślisz?- %7łe się w tobie zakochałem - wyszeptał jej do ucha.Ale jesteś kłamca - powiedziała, ale widać tylko na to czekała, bo jej opórosłabł, a uda same się rozsunęły, a język znowu znalazł drogę do jego ust.Siedzielitak jeszcze długo na wietrze, zanim nie spłoszyli ich spóznieni przechodnie.- To, co, chodzmy do mnie - powiedział.- O nie! Za kogo ty mnie masz?- Sama mówiłaś, że masz jeszcze ochotę na tańce.- Bo na tańce bym miała.- No, to możemy potańczyć u mnie.Mam fajne płyty i trochę wina.Potemodwiozę cię do hotelu.- I nie będziesz chciał nic więcej?- A wyglądam na takiego?- Pewnie, że wyglądasz.Nie wierzę ci ani tyle.- Trudno.- Puścił ją.- Jeśli mi nie wierzysz, to lepiej odwiozę cię już teraz.- Zaczekaj - chwyciła go za koszulę.- A masz Paula Ankę? - Jasne, że mam.- I obiecujesz, że będziemy tylko tańczyć?Oczywiście, że obiecał i pół godziny pózniej u niego w mieszkaniu kołysali sięboso przy nocnej lampce, a z Marysi spadała szmatka po szmatce.Najwyrazniejuznała, ze rozebranie się od pasa w górę mieści się w granicach umowy.Albowiedziała, gdzie tkwi jej siła i postanowiła to wykorzystać.Andrzej nie ukrywałswego zachwytu:- Jezu, masz najpiękniejsze cyce, jakie w życiu widziałem.- Jak ty do mnie mówisz? - znów zaprotestowała tylko dla zasady.Potem rozpiął jej spódnicę, a ona podjęła ostatnią próbę obrony,przytrzymując ją rękami, żeby nie opadła.- Widzisz, jaki jesteś? A obiecywałeś - powtarzała ni to gniewnie, ni tożałośnie.- Nie mogę się opanować - szeptał jej ucha.- Tak na mniedziałasz.- Ale przecież ty mnie nie kochasz - zajęczała.- Dlaczego tak mówisz? - spytał.- To ty nie chciałaś ze mną chodzić.Ledwo toprzeżyłem.- Naprawdę? Nie wierzę ci.Spódnica zsunęła się na podłogę, oplątując stopy Marysi.Paul Anka skarżyłsię z patefonu:I m just a lonely boylonely and blue.*Samotny ze mnie chłopak, samotny i smutny.Paul Anka,  Lonely Boy ].Już się nie broniła, kiedy zsuwał z niej majtki i sam się rozbierał, nieprzerywając tańca.Poczekał, aż skończy się kawałek, a potem pchnął ją łagodnie nakanapę.- O Jezu, Jędrek.Ale przecież nie możemy.To grzech.Trochę go tym rozczuliła.- Nic na to nie poradzimy.To silniejsze od nas, więc to nie grzech.- To grzech, Jędrek, to grzech - jęczała.- Proszę cię, nie dziś.Poczekajmytrochę, co?Andrzejowi chciało się śmiać.Marysia siedziała goła, z rozłożonyminogami, i prosiła, żeby resztę odłożyć na inny termin.Nie czekał dłużej ani chwili.- Co ty mi zrobiłeś - jęczała Marysia.- Obiecałeś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl