[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ubrała się tak dla jednego z nich? Nie byli pierwszej młodości, nie bylinawet zmiennymi.Puścił jej małą dłoo i posłał wrogie spojrzenie klientom.- Zamykamy.Wyjazd.Nie był najmilszy, ale wcale go to nie obchodziło.Kiedy chodziło o Sonię, to niepotrafił się kontrolowad.Zmiał się z Crofta, ale czy tak naprawdę był od niego lepszy? Conajwyżej lepiej się ukrywał ze swoją obsesją i paranoją, bo wiedział, że jego partnerka martwisię o reakcje swojej rodziny.Ale mimo wszystko, był coraz bliżej krawędzi.I nie wiedział naczym stoi.Nie chciała go, powiedziała mu to milion razy, ale nie potrafił tego zaakceptowad.Chciał wreszcie coś z nią ustalid, dowiedzied się jak chce rozwiązad tę sytuację, w której obojesię znajdują.Zbliżała się gorączka i nie było mowy, żeby w tym czasie mógł byd od niej zdaleka.Szkoda, że była tak oporna w kwestii wszystkiego, co wiązało się z nim ipartnerstwem.A najbardziej szkoda, że to była jego wina, że stała się taka oporna.Mężczyzni dopili alkohol i ruszyli do wyjścia, błyskając uśmiechami do Sonii.Shanezawarczał gardłowo w niekontrolowanym odruchu, na co Sonia błysnęła do niegouśmiechem, zamiast, jak zwykle, na niego ryknąd.Nie miał już najmniejszych wątpliwości, żedzieje się coś dziwnego.- Pozamykam! - wesoło zaproponowała Sonia, złapała pęk kluczy z lady i energicznieprzeszła na drugą stronę baru, kierując się do przedsionka z wyjściem.Dzięki temu Shane249 miał niebywałą okazję obserwowad jej cudowne nogi w tych kuszących siateczkach i bujaniejej tyłeczka, którym chyba próbowała kręcid po drodze.Efekt był dla niej trochę nienaturalny,do tego co najmniej raz się potknęła o własne nogi i cicho przeklęła, ale i tak uważał ją zanajbardziej pociągającą istotę na tej planecie.Zawsze taka była, słodka i rozkoszna.Wredna iimpulsywna.A jemu zawsze się to podobało.Sparowanie musiało tylko wyostrzyd jegoskrywany apetyt.Sonia zamknęła drzwi na klucz i wróciła do baru.Shane kooczył już porządkowanieszkła, ale nadal nie spuszczał z niej oka.Musiał widzied jej niezgrabne potknięcia.Czy mogłobyd gorzej? Naprawdę, kompletnie nie nadawała się do tego wszystkiego.Odrzuciła klucze na miejsce, przesunęła po sobie trochę niepewnym spojrzeniem ilekko się zmieszała.Teraz naprawdę byli sami.Co powinna zrobid? Rozebrad się? Pocałowadgo? Paplad jakieś babskie, słodkie słówka w flircie?Nie umiała flirtowad.Bracia nie dali jej szansy, żeby się tego nauczyła.Bili każdego,kto chod się do niej uśmiechnął.Nie byli do kooca normalni.- Chcesz się czegoś napid? - zapytał ją Shane, chod pozostawał czujny.Spodziewałasię, że będzie podejrzliwy, nie wiedziała tylko, że jak przyjdzie co do czego, to nie będzieumiała sobie z tym poradzid.Na górze miała wino.Nie wiedziała tylko jak najlepiej go tam zwabid.Wróciła na jego stronę lady, zastanawiając się dlaczego nie wymyśliła jakiegoświarygodnego pretekstu zawczasu.Mogła powiedzied, że jej pękła rura, albo dymi się zpiecyka.I trzeba było to powiedzied od razu po zejściu na dół, a nie teraz.Czemu na to niewpadła wcześniej?Przysunęła się do niego na tyle, żeby jeszcze go nie dotknąd, ale poczud jego mocny,męski zapach.Zawirowało jej w głowie.Był jak afrodyzjak, miała wrażenie, że odpala w niejjakiś lont, który teraz powolutku zbliża się do wybuchu.Miała już naprawdę dośd czekania.Nie umiała byd cierpliwa.Minęło tyle lat, trawiła ją niemal gorączka na samą myśl o jegociele.Rozgrywała to wszystko bardzo amatorsko, ale za nic w świecie by teraz nie przerwałatej gry.Co prawda serce jej dziko waliło, ale czekała na to chyba całe życie.- Pomyślałam, że moglibyśmy teraz porozmawiad - rzuciła mimochodem, próbującprzybrad jak najbardziej filuterne spojrzenie.Shane przyjrzał jej się marszcząc brwi.- Razi cię światło? Coś ci wpadło do oka?250 Chrząknęła cicho, żeby nie zawarczed na niego z bezsilności.Albo to ona coś robiłazle, albo to on był zupełnie niewrażliwy na jej zaloty.- Chciałeś porozmawiad.- Możemy z tym poczekad do rana.Tym razem już warknęła gardłowo pod nosem.- Cholera, nie widzisz, że próbuję byd miła, Specner? Współpracuj!- I to jest twoja "miła" wersja? - spytał powątpiewająco, unosząc jedną brew.Sonia uznała, że zdecydowanie nie ma cierpliwości do tego całego uwodzenia.- Do diabła z tym - mruknęła, porzuciła nadzieję na rozegranie tego subtelnie izarzuciła mu ramiona wokół szyi.Instynktownie ją złapał, wypuszczając rąk kieliszek, który zgłośnym trzaskiem rozleciał się w drobny mak.Nawet nie zwróciła na to uwagi, próbujączaatakowad jego usta.Shane nie do kooca rozumiał, co się właściwie dzieje, ale z całą mocą wyczuwał jejbiust przy swoim torsie i jej biodra przy swoich lędzwiach.Była taka gorąca i tak rozkoszniepachniała sobą.Jego wilk zaczął pomrukiwad z rozkoszy, serce prawie spadło mu do żołądka.Sonia nie przytuliłaby się do niego tak po prostu.Coś się działo.- Mal.- zaczął pieszczotliwe określenie, ale nie dała mu skooczyd.Jej oddech owiałjego policzek, a zaraz potem jej usta nakryły jego.Wciągnął głęboko powietrze, czując jak jego bestia radośnie budzi się z uśpienia, awraz z nią całe jego ciało wpada w gorączkę.To było nieprawdopodobnie dobre, niemal jakwtedy w samochodzie, o czym myślał bez ustanku, jak nastolatek.A teraz jej ciałoprzyciśnięte do jego, jej usta na jego ustach i to skrywane przez nią, ale dla niego, tak dobrzena nią zaprogramowanego, wyczuwalne błaganie, by odpowiedział na jej atak.I przerażenie,że może nie odpowiedzied.Boże, jakby mógł nie zareagowad? Była dla niego wszystkim, wszystkim czegopotrzebował.Z pomrukiem zrzucił ścierkę na ziemię, owinął wokoło niej ramiona i ciasno ją dosiebie docisnął.Przejął inicjatywę w pocałunku i zaczął namiętnie badad jej usta, ich językistarły się w cudownej potyczce.Miała w sobie tyle pasji, tyle żaru.Kochał to.Zsunął dłonie na jej pośladki i mocno je objął.Westchnęła mu prosto w usta izdecydowanie chciał usłyszed tych westchnieo więcej.Nie wiedział jaki cud się stał, ale chciałdostad tyle z tego cudu, ile tylko się da.251 Pieścił przez chwilę jej śliczny tyłeczek, po czym uniósł ją i posadził na dolnym blacieprzed sobą.Wsunął się między jej nogi i zamruczał, kiedy ścisnęła go udami.Miał teraz wolneręce i mógł nimi przesuwad po całym jej ciele, badając każdą jego krzywiznę i pieszcząc każdąwypukłośd.Jęknęła mu w usta.Ten dzwięk też kochał.Przesunął językiem po jej szyi, polizałjej kark, przygryzł płatek ucha.Wygięła się, trzymając się go jak tonący tratwy ratunkowej napełnym morzu.Wsunął dłonie pod jej koszulkę i dotknął nagiej skóry, która płonęła pod jegopalcami.Sonia go pragnęła.Pragnęła go równie mocno jak on jej.Jej zapach nie kłamał.Ujęła palcami jego głowę i szarpnęła ją do góry, do kolejnego mocnego pocałunku.Uśmiechnął się z męskim zadowoleniem, rozkoszując się tym, co się działo.Sonia nie byładelikatnym kwiatuszkiem, bojącym się go i bardzo ostrożnie inicjującym pieszczoty.Nie,Sonia była idealna.Pełna wigoru, namiętności, pełna życia.Nie miał najmniejszychwątpliwości, że jeśli coś jej się nie spodoba, to powie mu o tym jasno i wyraznie, nieprzebierając w słowach.Ale ona absolutnie nie protestowała, była nawet bardziej niż chętna.Zapaliło mu to podejrzliwą żaróweczkę w głowie, ale był zbyt pochłonięty jej ciałem idotykiem, żeby to teraz analizowad [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl