X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Drzemałam, gdy wrócił ze starym, powyginanym kuflem.Posadził mnie i podał mi kufel.Zawartość miała zapach ziemi iwyglądała jak woda z trzęsawiska.- Wypij - polecił.- Co to jest?- Poczujesz się lepiej, zobaczysz.- Jesteś lekarzem?Adair spojrzał na mnie z niesmakiem.- Nie jestem lekarzem w takim sensie, w jakim ty to rozu-miesz, powiedzmy raczej, że studiowałem medycynę tradycyjną.Gdyby ten napar dłużej postał na ogniu, smakowałby o wiele le-piej, ale nie ma na to czasu - wyjaśnił, jakby nie chciał, bym zpowodu nieprzyjemnego smaku niżej oceniła jego umiejętności.- To znaczy, że jesteś kimś w rodzaju akuszerki? - Rozumiałosię samo przez się, że akuszerki (chociaż w naszej wiosce onejedyne praktykowały medycynę) nie miały wykształcenia, jako żekobietom nie wolno było wstępować na studia medyczne.Wiedzę171 o porodach i działaniu ziół zdobywały w praktyce jako pomocnicedoświadczonych babek, często ucząc się od matek lub innychkrewnych.- Niezupełnie - odparł kwaśno, najwyrazniej nie traktującakuszerek ani trochę poważniej niż lekarzy.- Wypij to.Zrobiłam, jak kazał, bo pomyślałam, że nie zgodzi się sprowa-dzić lekarza, jeśli zirytuję go odmową wypróbowania jego leku.Wydało mi się, że zaraz zwymiotuję, napar miał trawiasty smak ipełno w nim było piasku, którego nie potrafiłam wypłukać z ust.- A teraz odpocznij, potem zobaczymy, jak sobie radzisz -powiedział, sięgając po kufel.Położyłam mu dłoń na przegubie.- Powiedz mi, Adair.- Za-raz jednak zabrakło mi słów.- Co ci mam powiedzieć?- Nie mam pojęcia, jak rozumieć twoje zachowanie względemmnie.Ostatniej nocy.Wykrzywił piękne usta w okrutnym uśmieszku.- Czy to tak trudno zrozumieć? - Pomógł mi się położyć, okryłmnie kołdrą i bardzo delikatnie pogładził po włosach.Na momentkpiący wyraz jego twarzy złagodniał, w chłopięcych rysach i zie-lonych oczach dostrzegłam cień dobroci.- Nie pomyślałaś, że siędo ciebie przywiązałem, Lanore? Zaskoczyłaś mnie, nie jesteśzwykłą obdartuską, którą Tilde znalazła na ulicy.Wyczuwam cośw tobie.jesteś pokrewną duszą, choć nie pojąłem jeszcze, naczym to polega.Ale to tylko kwestia czasu.Najpierw musisz wy-zdrowieć.Poczekamy, zobaczymy, czy eliksir ci pomógł.Od-pocznij teraz, pózniej ktoś do ciebie zajrzy.Jego wyznanie bardzo mnie zaskoczyło.Gdybym miała sądzićpo tamtej nocy, łączył nas wzajemny pociąg.Pożądanie, ujmującrzecz prosto.Z jednej strony, uderzyło mi do głowy, że szlachcic,mężczyzna majętny i utytułowany, zainteresował się mną, z dru-giej wszak, widziałam wyraznie, że jest sadystą i egoistą.172 Dostrzegałam znaki ostrzegawcze, ale Adair darzył mnie przywią-zaniem, będącym substytutem uczucia, którego z taką mocą pra-gnęłam od innego mężczyzny.%7łołądek mi się uspokoił, zapomniałam o gorzkim smaku eliksi-ru.Miałam nową zagadkę do rozwiązania, ale lek Adaira okazałsię silniejszy od mojej ciekawości i dość szybko zapadłam w spo-kojny sen.Minęła kolejna noc, po niej dzień, a lekarz nie przychodził izaczęłam się zastanawiać, jaką grę prowadzi Adair.Od tamtejrozmowy mnie nie odwiedził, choć przysyłał służących z dodat-kowymi dawkami eliksiru.Po trzydziestu sześciu godzinach jegomotywy znowu zaczęły budzić we mnie podejrzliwość.Musiałam wydostać się z tego domu.Jeśli zostanę, umrę w tymłóżku, a dziecko umrze ze mną.Musiałam znalezć medyka, któryprzywróci mnie do zdrowia albo w najgorszym wypadku utrzymaprzy życiu do dnia połogu.Dziecko będzie jedynym dowodem namiłość Jonathana do mnie i zamierzałam zrobić absolutniewszystko, by ów dowód żył po mojej śmierci.Wygramoliłam się z łóżka, by poszukać swej torby, kiedy jed-nak schylałam się pod łóżko i kredens, uświadomiłam sobie lodo-watą wilgotną tkaninę pomiędzy nogami.Zdjęli ze mnie bieliznę iowinęli w rodzaj pieluchy, w którą wsiąkały wyciekające ze mniecuchnące brudy; w żaden sposób nie mogłam wędrować ulicami wtakim stroju, nie ryzykując, że wezmą mnie za wariatkę i zamknąw zakładzie dla obłąkanych.Potrzebowałam ubrania, mojej pele-ryny, ale wszystko mi zabrali.Oczywiście wiedziałam, gdzie znajdę odzienie - w pokoju peł-nym kufrów, dokąd zabrali mnie w tamtą pierwszą, brzemienną wskutki noc.173 Na korytarzu panowała cisza, z dołu dobiegała tylko rozmowaprowadzona przez dwoje służących.Nikogo nie widziałam.Po-wlokłam się do schodów, ale taka byłam osłabiona, że na następnepiętro musiałam się wczołgać na czworakach.Gdy się tam znala-złam, oparłam się o ścianę, by wyrównać oddech i połapać się wsytuacji.Który korytarz prowadzi do pokoju z kuframi? Wszystkiewyglądały tak samo, tyle tu było drzwi.Nie miałam czasu ani sił,by kolejno je sprawdzać.Gdy tak stałam, walcząc ze łzami bólu i rozpaczy, podtrzymu-jąc w sobie pragnienie ucieczki, ujrzałam ją.Zjawę.Kącikiem oka dostrzegłam ruch.Pomyślałam, że to podku-chenna idzie do swej kwatery na strychu, ale postać, która zatrzy-mała się na podeście, nie była zwykłą służącą.Niewysoka i drobna, można by ją wziąć za dziecko, gdyby niepełny biust i okrągłe biodra.Kobiecą figurę osłaniał egzotycznykostium z cienkiego jak bibułka jedwabiu: marszczone spodnie itunika bez rękawów z wielkim dekoltem, odsłaniającym piersi.Były cudowne, okrągłe, jędrne i sterczące.Wystarczyło spojrzećna nie, by wiedzieć, jak ciężko spoczną w dłoni - na widok takichpiersi każdemu mężczyznie cieknie ślinka.Ponętnemu ciału towarzyszyła piękna twarz.Migdałowe oczy,podkreślone czarną kredką, wydawały się większe niż w rzeczy-wistości, włosy w odcieniach miedzi, kasztanu i złota spadałyburzą loków na plecy.Alejandro idealnie określił odcień jej skóry:cynamon jakby posypany miką, przez co lśniła niczym drogocen-ny klejnot.Opisuję ją teraz tak dokładnie, bo po tamtym incyden-cie spotykałam ją wielokrotnie i wiedziałam, że jest istotą z krwi ikości, wówczas jednak mogła być zjawą, idealną fantazją seksual-ną, wysnutą przez męski umysł.Jej widok zapierał dech i przera-żał.Obawiałam się, że jeśli wykonam jakiś ruch, kobieta zniknie.174 Wpatrywała się we mnie czujnym wzrokiem.- Nie odchodz, proszę.Potrzebuję twojej pomocy.- Zmęczonastaniem, oparłam się o balustradę.Kobieta bezszelestnie zrobiłakrok do tyłu.- Błagam, nie zostawiaj mnie.Jestem chora i muszęsię stąd wydostać.Potrzebuję twojej pomocy, jeśli mam żyć.Naimię masz Uzra, prawda?Słysząc swe imię, kobieta tanecznym krokiem cofnęła się i po-biegła na strych.Nie wiem, czy w tamtym momencie siły mnieopuściły, czy też moja determinacja osłabła, ale osunęłam się napodłogę.Sufit zawirował mi przed oczyma niczym latarnia kręcą-ca się na sznurze, a potem wszystko utonęło w ciemności.Usłyszałam cichy głos, dotyk dłoni.- Co ona robi poza swoim pokojem? - To był głos Adaira,brzmiał w nim gniew [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl
  • Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.