[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Strach ścisnął moje serce.Szybko poruszyłam palcami.Wy puściłam powietrze zpłuc, czując niemą ulgę.Poczułam wokół siebie powiew chłodnej bryzy wypełniony zapachem ludzi i odoremspalin, wymieszany z kuszącą wonią drzewa sandałowego, mężczyzny i błota.Z prawejstrony dobiegał nieprzerwany ryk ruchu ulicznego.Z bliska dało się słyszeć stukot pociąguodjeżdżającego z peronu.Wyglądało na to, że wcale nie byłam w swoim mieszkaniu.Mimoże zazwyczaj słyszałam odgłosy, jakie wydawały z siebie pociągi, moje mieszkanie nietrzęsło się w posadach, gdy przejeżdżały.Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła.Pokój, w którym się znalazłam, był mały,zniszczony i pełen śmieci.Po lewej miałam okna, oba zakratowane i z powybijanymiszybami, a po prawej otwarte drzwi.Drewniane krzesła stały w rzędzie pod pokrytymi graffitiścianami.Podłogę pokrywał asfalt.Rozpoznałam to miejsce.Byliśmy w cholernej poczekalnidworca kolejowego.Obróciłam się nieznacznie, aby zmniejszyć ból w ramieniu, i zdałam sobie sprawę ztego, że moja głowa spoczywa na udzie Quinna.Ciągle miał na sobie płaszcz, który dałam mudzisiejszego ranka i, jeśli nagie kolano, które widziałam, mogło być jakąś wskazówką, niemiał nic pod spodem.Biorąc pod uwagę jego nagość i fakt, że musiałam być pokryta krwią,zdumiałam się, że jeszcze nikt nie wezwał policji. Uniosłam wzrok, by spojrzeć na Quinna.W ciemnej głębi jego oczu troska mieszałasię ze zmęczeniem.- Jak się czujesz?Jego głos przepłynął po mojej skórze niczym słodka pieszczota.Poczułam, jakgłęboko w moim wnętrzu budzi się podniecenie.Skoro odczuwałam coś podobnego wsytuacji takiej jak ta, znaczyło to, że księżycowa gorączka tym razem naprawdę da mi mocnow kość.- Czuję się jak worek gówna.- Złapałam za jedną krawędz siedzenia i podciągnęłamsię w górę, odsuwając się od niego.- Co my tu robimy? A właściwie, co ty tu robisz?Zawahał się, zanim odpowiedział.- Szedłem za tobą, gdy wczoraj opuściłaś departament.Więc to przez niego zostałam wczoraj nastraszona na peronie.Chociaż nie wyłącznieprzez niego.- Dlaczego mnie śledziłeś, skoro miałeś czekać na mojego współlokatora?Patrzył na mnie przez chwilę.Jego ciemne oczy siały się niedostępne.- Nie miałem pewności, czy jesteś osobą, za którą się podajesz.- Dlaczego miałbyś tak myśleć?- Zostaję zaatakowany, Rhoan znika, a kiedy docieram do jego mieszkania, nagleokazuje się, że miał współlokatorkę, o której nic nie wiem.- Przecież odezwałeś się do mnie po imieniu, kiedy stanąłeś wczoraj na moim progu.- Tak.- Znów się zawahał.- Ale nie miałem pojęcia, że naprawdę dzielisz z nimlokum.Czemu mój brat miałby powiedzieć mu o jednym, a nie wspomnieć o drugim? To niew jego stylu.Cała ta sprawa była dziwnie podejrzana.- Niby skąd miałbyś wiedzieć o takich rzeczach?Wzruszył ramionami.- Przyjazniliśmy się przez jakiś czas.Wydało mi się dziwne, że nigdy nie wspomniał otym, iż dzieli z kimś mieszkanie.- Cóż, skoro tego nie zrobił, koleżko, to nieufność jest odwzajemniona.- Pokręciłamramieniem, a potem związałam resztki koszuli, by nie pokazywać całych piersi.Kolejnymandat za nieprzyzwoite obnażanie ciała był mi zupełnie niepotrzebny.- W takim raziepowiedz mi, czemu tu jesteśmy.- Nie wiedziałem, gdzie mógłbym cię zabrać.Pamiętaj, że jestem wampirem i mamdość ograniczone pole działania. - Mogłeś mnie odstawić do szpitala.Uniósł brwi w wyrazie zdziwienia.- A ja myślałem, że wilki wolą unikać szpitali, jeśli to tylko możliwe.- Bo tak jest, ale oprócz tego istnieje tuzin innych miejsc, do których mógłbyś mniezabrać.Takich jak kawiarnia po drugiej stronie ulicy, gdzie serwują kawę orzechową ikanapki z grubymi plastrami mięsa.W tej chwili potrzebowałam obu tych rzeczy.A potemkawałka czekolady i może nawet odrobiny seksu.Przesunęłam spojrzeniem po jego ciele i zatrzymałam się na smukłych, muskularnychnogach.No dobra, potrzebowałam całego mnóstwa seksu, najlepiej z tymi nogami owiniętymimocno wokół moich.Podjęłam próbę kontrolowania swoich szalejących hormonów.Nie miałam teraz czasuna takie myśli.- Kawiarnia jest zbyt publicznym miejscem - powiedział.Iskierka rozbawienia w jegooczach sugerowała, że odgadł kierunek, w którym zmierzały moje myśli, nawet jeśli niepotrafił w nich czytać.- Tutaj przynajmniej mogę być pewny, że nikt nam nie będzieprzeszkadzał i nikt nie zobaczy, w jakim jesteś stanie.W każdym innym miejscu mógłbymwzbudzić czyjeś podejrzenia.Co oznaczało, że posługiwał się starym trikiem blokowania umysłów, żeby trzymaćludzi z dala od tego pomieszczenia.- Ta poczekalnia zazwyczaj jest pełna ludzi, nawet w sobotę.Musisz się naprawdęmocno wysilać, żeby nikt tu nie wszedł.Nawet bardziej od Gautiera.Ta myśl była niemal przerażająca.Przyglądał mi się przez chwilę, a potem powiedział:- A mimo to, poza tym jednym momentem, kiedy byłaś ranna, nie jestem w stanieprzeniknąć do twojego umysłu.To sugeruje znaczną ilość mocy.- Pracuję z wampirami.Wierz mi, muszę wiedzieć, jak mam was blokować.-Zrobiłam pauzę.- Skoro za mną szedłeś, to czemu, do cholery, nie próbowałeś powstrzymaćtego szaleńca?- Nie byłem pewny, do czego jest zdolny, dopóki nie wyciągnął broni.Wbrewpowszechnej opinii, wampiry poruszają się wolniej niż wystrzelony pocisk.Wykrzywiłam usta w półuśmiechu.- Więc jego myśli również nie mogłeś odczytać?Uniósł dłoń.Z palca zwisał mu cienki kawałek drutu. - Miał na sobie tarczę chroniącą przed psychiczną napaścią.- To cię musiało niezle wkurzyć.- Odrobinę.Raczej bardziej niż odrobinę, jeśli oceniać wyraz jego twarzy.Na moją wypłynąłszeroki uśmiech.- Co w takim razie zrobiłeś, gdy mnie postrzelił?- A jak myślisz? Zabiłem go.To był ich sposób na załatwianie wszelkich problemów - najpierw zabij, dopieropotem zadawaj pytania.To rozwiązanie było w porządku, jeśli problemem okazywał się ktoś,kto został zmieniony w wampira, ale zawodziło w każdym innym przypadku.Ktoś naprawdęmartwy nie mógł odpowiedzieć na żadne pytania.- Co zrobiłeś z ciałem?- Tak się nieszczęśliwie złożyło, że twój napastnik wpadł pod nadjeżdżający pociąg.Kursy będą opóznione przez trwające jakiś czas śledztwo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl