[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wynocha z mojego pokoju - zażądała dr Anders.- Zanim wniosę oskarżenie o nękanie.Studenci poruszali się nerwowo.Nie byłam zaskoczona, kiedy za matową szybą zamajaczyła ciemna postać.Wraz z pozostałymi zesztywniałam, kiedy drzwi się otworzyły i pojawił się w nich Denon.Musiał niemalodwrócić się bokiem, by przez nie przejść.Nadal żywiłam przekonanie, że w poprzednim życiu był głazem - gładkim, oszlifowanym przez rzekęgłazem o wadze jakiejś tony.Będąc niskiej krwi i mając jedynie ludzką siłę, musiał ciężko pracować, bydotrzymać kroku swym martwym braciom.W efekcie miał wąską talię i mnóstwo wielkich mięśni, któreopinała jego biała koszula.Czysta bawełna mocno kontrastowała z karnacją Denona, przyciągając mój wzrok -zgodnie z jego życzeniem.Grupka się cofnęła, robiąc mu przejście.Wydawało się, że z pokoju wypłynęła jakaś zimna obecność iotuliła Denona - były to pozostałości aury, którą zapewne uaktywnił przy dr Anders.Wbił we mnie wzrok zpewnym siebie, pełnym wyższości uśmiechem.- Wiesz co, Rachel? - mruknął Jenks, przefruwając do Janinę.- Zobaczymy się w środku, dobra?Nic nie odpowiedziałam, czując się nagle zbyt mała i bezbronna.- Zajmę ci miejsce - rzekła Janinę, ale ja nie odrywałam oczu od dawnego szefa.Korytarz niepostrzeżenie opustoszał.Kiedyś się bałam tego człowieka i chętnie bałabym się go teraz, ale coś się zmieniło.Mimo żenadalporuszał się z wdziękiem drapieżnika, zniknął jego wiecznie młody wygląd.Cień głodu w jego oczach, któregonawet nie starał się ukrywać, świadczył, że wciąż jest praktykującym wampirem, ale domyśliłam się, że wypadłz łask i nie pije już krwi nieumarłych, chociaż zapewne oni wciąż żywią się nim.124 - Morgan - odezwał się; jego słowa jakby odbiły się od ceglanej ściany za mną i pchnęły mnie do przodu.Jego głos był taki jak on: wyćwiczony, potężny i pełen obietnic.- Słyszałem, że się prostytuujesz dla FBI.Amoże po prostu poprawiamy swoją pozycję?- Witam, panie Denon - powiedziałam, nie odrywając wzroku od jego czarnych jak zrenice oczu.- Zostałpan zdegradowany do stanowiska agenta?Pełne głodu pożądanie w jego oczach zmieniło się w gniew.-Wygląda na to, że dostajesz zlecenia, jakie dawałeś mnie - dodałam.- Zdejmujesz famulusy z drzew?Sprawdzasz ważność zezwoleń? A jak się mają te bezdomne trolle spod mostów?Denon postąpił krok do przodu; miał napięte mięśnie i wbijał we mnie wzrok.Poczułam, że robi mi sięzimno, i stwierdziłam, że opieram się plecami o ścianę.Zwiatło słońca wpadające do korytarza z odległegołącznika jakby pociemniało.Sam łącznik zawirował jak w kalejdoskopie i wydał się dwa razy odleglejszy.Serce zabiło mi mocnej, ale zaraz się uspokoiło.Denon usiłował uaktywnić aurę, ja jednak wiedziałam, że niemoże tego zrobić, jeśli nie będzie mógł jej odżywić moim strachem.Postanowiłam, że nie będę się bać.- Daruj sobie te bzdury, Denonie - powiedziałam zuchwale, ale ze ściśniętym żołądkiem.- Mieszkam zwampirzycą, która mogłaby cię zjeść na śniadanie.Zachowaj aurę dla kogoś, na kim zrobi wrażenie.Mimo to nadal się zbliżał, aż przesłonił mi całe pole widzenia.Musiałam podnieść wzrok i wkurzyło mnieto.Miał ciepły oddech, w którym wyczuwałam ostry zapach krwi.Moje tętno przyśpieszyło; nie podobało misię, że Denon wie, że wciąż się go boję.-Jest tu ktoś oprócz mnie i ciebie? - zapytał głosem gładkim jak budyń czekoladowy.Wolnym, kontrolowanym ruchem sięgnęłam ręką do pistoletu na kulki.Otarłam knykcie o cegłę, ale kiedytylko dotknęłam rękojeści broni, błyskawicznie wróciła mi pewność siebie.-Tylko ty, ja i mój pistolet na kulki.Dotknij mnie, a cię powalę. Uśmiechnęłam się do niego. Jakmyślisz, co w nich umieściłam? Trochę trudno byłoby wyjaśnić, dlaczego musiał tu przybyć ktoś z ISB i polaćcię słoną wodą, co? Moim zdaniem śmiano by się z tego przynajmniej przez rok.Patrzyłam, jak w jego oczach zapala się nienawiść.- Cofnij się - powiedziałam wyraznie.- Jeśli wyciągnę pistolet, użyję go.Cofnął się.- Wycofaj się z tego, Morgan - zażądał.- To moje zlecenie.- To wyjaśnia, dlaczego ISB puściło tryby w ruch.Może powinieneś wrócić do wypisywania mandatów zazłe parkowanie i pozwolić, by sprawą zajął się zawodowiec.Ze świstem wypuścił ustami powietrze, a ja znalazłam w jego gniewie siłę.Ivy miała rację.W zakamarkachduszy Denona czaił się strach.Strach, że kiedyś nieumarłe wampiry, które się nim żywią, stracą nad sobąpanowanie i go zabiją.Strach, że nie sprowadzą go z powrotem jako jednego ze swoich braci.Powinien się bać.- To sprawa ISB - oznajmił.- Wtrąć się, to każę cię wtrącić do paki.- Uśmiechnął się, błyskając swymiludzkimi zębami.- Jeśli myślałaś, że pobyt w klatce Kalamacka był fatalny, to zaczekaj, aż zobaczysz tę umnie.Moja pewność siebie się zachwiała.ISB o tym wiedziała?- Nie wpadaj w panikę - odparłam drwiąco.- Jestem tu w sprawie zaginionej osoby, a nie twoich morderstw.- Zaginionej osoby - powtórzył szyderczo.- Dobre.Będę się trzymał tej wersji.Staraj się tymrazemutrzymać swoją zdobycz przy życiu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl