[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przyjedz do nas w ten weekend, tak cię proszę.Ale okazało się, żewłaśnie kręcą w Suffolk, potem na trzy dni jedzie do Berlina na jakiśfestiwal telewizyjny, a potem musi non stop być w Londynie, bo pracująnad nowym serialem.- Ty wpadnij, zjemy razem lunch - zapraszał.- Postawię ci ekstra żarcie.Bardzo chciałbym, żebyś przyjechała.- Dobrze - zgodziła się - dobrze, przyjadę.Za dwa tygodnie.I uważaj nasiebie, Graham.Bądz rozsądny z jedzeniem i w ogóle.- Tak jest, ciotuniu - odpowiedział.Anna odłożyła słuchawkę myśląc:wraca do formy, teraz już bardziej przypomina siebie.Biedny Graham, to nic przyjemnego chorować i nie mieć przy sobienikogo bliskiego.Poprzedniego dnia wróciła z Lichfield.Dawid zawiadomił jątelefonicznie, że nie może się z nią spotkać w mieście na lunchu, tak jakbyło umówione. Przepraszam - tłumaczył - ktoś musi zawiezć Toma iAlana do Birmingham, a Mary nie ma czasu.Anno, przykro mi.  Ależ nicnie szkodzi - odparła, a po trwającej ułamek sekundy przerwie Dawidzapytał:  Kiedy znowu przyjedziesz?  Nie jestem pewna - powiedziała -dam ci znać, zadzwonię do szkoły albo zostawię wiadomość. W powrotnejdrodze jechała szybko, niewiele albo zgoła nic nie widząc i nagle zezdziwieniem znalazła się przed własną furtką w Cuxing.Kiedy tego wieczoru przyjechała Sandra, żeby zabrać ją do Pickeringów,Anna zwierzyła się jej:- W tym roku los uwziął się na moją rodzinę.Graham ma wrzód żołądka.Graham, wiesz, mój brat.RS 173- Co za wstrętny pech! - wykrzyknęła Sandra.- Naprawdę nigdy niesądziłam, że i on jest z tych, co zachorują.- A są tacy?- Rozumiesz, czasami wiadomość, że pewnym osobom coś sięprzytrafiło, nie wywołuje takiego zdziwienia - to w pewnym sensie leży wich charakterze.Ta biedaczka pani Hedges, na przykład.Jej mąż,czterdzieści lat zaledwie, właśnie wtedy, kiedy ona rodzi kolejne dziecko,ma atak serca i na dodatek traci pracę, jedno do drugiego pasuje.Albo takiedzieci, które wciąż chodzą potłuczone, pokaleczone, połamane.Prawdępowiedziawszy - ciągnęła - spodziewałabym się prędzej, że to ciebie złapiejakieś choróbsko, a nie twojego brata.Nie gniewasz się chyba, że takmówię?- Nie sądzę, żeby mi coś dolegało - powiedziała Anna - w każdym razienic, o czym warto by wspominać.- Och, nie mówię, że zle wyglądasz.Po prostu zawsze sprawiaszodrobinę tajemnicze wrażenie, to jest, nie dasz się tak łatwo rozszyfrowaćjak większość ludzi.Teraz już mogę ci to powiedzieć, ale kiedy siępoznałyśmy, odrobinę się ciebie bałam.Wyglądałaś na cholernieinteligentną.- Przykro mi - powiedziała Anna.- Nie chciałam.Mam nadzieję, że terazjuż tak nie jest.- Oczywiście, że nie - zaprzeczyła Sandra - no i w końcu nasz stosunekdo ludzi też się zmienia.Boże, mam nadzieję, że nie brzmi to zbytniegrzecznie.- Ani trochę - uspokoiła ją Anna.- Taka tajemniczość całkiem miodpowiada, dopóki mam pewność, że nie chodzi o jakąś tajemnicząchorobę.- Ależ jestem przekonana, że nic ci nie jest - powiedziała Sandra.Skręciła w podjazd przed domem Pickeringów.%7łwir pryskał spod kółsamochodu.- Patrz, ustawili już tę maszynę, czy to nie fantastyczne!Oświetlona pojedynczym reflektorem zainstalowanym na bocznej ścianiedomu, wtopiona w betonową podstawę, starannie zamaskowana doniczkamii skrzynkami sezonowych kwiatów stała ogromna maszyna.Pobielonaściana dobudówki stanowiła tło dla lśniącej, naoliwionej, wypolerowanej iświeżo pomalowanej maszynerii, której tłoki i koła rzucały ostre cienie.Kiedy wysiadały z samochodu, z otwartych drzwi frontowych wyszedłBrian Pickering, a Sandra powiedziała:RS 174- Przyznam, że to szalenie efektownie wygląda.Uważam, Brian, żemiałeś znakomity pomysł.- Aadna, prawda? - odpowiedział pytaniem.- Co to jest? - zainteresowała się Anna.- Maszyna parowa.Z wczesnego okresu rewolucji przemysłowej.Likwidowano fabrykę gdzieś w Czarnym Zagłębiu i kiedy pewien mójkumpel o tym usłyszał, wybrał się na miejsce, żeby poszperać wposzukiwaniu różnych kawałków nadających się do rzezbiarskichkompozycji.Powiedział mi o tym urządzeniu.Więc oczywiście od razupomknąłem i odstąpili mi ją za setkę.Kilku części brakuje, inaczej warta bybyła o wiele więcej, do muzeum, do jakiejś kolekcji czy czegoś w tymrodzaju.- Jak to działa?- Aha - westchnął Brian - poddaję się.Mechanika to nie mojaspecjalność.Te części poruszają się oczywiście w górę i w dół, napędzająctamto urządzenie.Nie bardzo się orientuję, do czego to służy.Przyznam, żewnętrze mojego samochodu też stanowi dla mnie tajemnicę.Ale niemogłem się oprzeć - tkliwie pogładził błyszczące żelazo.- Nie mam ci tego za złe - powiedziała Sandra.- Ale lepiej zaczynajmy.Są już wszyscy?Weszli do środka.- Myślałam, że twój mąż też przyjdzie - Mary Pickering przywitała Annę.- Niestety, nie mógł się wyrwać.- Panny Standish też nie będzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl