[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prosiła, byś zaopiekowała się jej małym łosiem.- Joeuśmiechnął się.- Rozumiesz coś z tego, Rosi?- Tak - odparła, ściskając dzbanek obiema dłońmi.- Możesz mi zapiąćsukienkę, Joe?Zaśmiał się ochryple i poprosił, by wyszła na schody.- Jeśli Seamus mnie przyłapie z rękami na twoich plecach, będę miałdowód, że się nie chciałem chować.Roza stała bez ruchu, aż zapiął wszystkie guziki. - Dziękuję - powiedziała.- Nie sparzyło cię dotknięcie Joego? - spytał wesoło.Roza spojrzała na niego z rezygnacją i poszła w kierunku chatniewolników.- Przecież nie mogłem jej ze sobą stamtąd wywlec! - prychnął Seamus.-Co wtedy powiedziałyby o mnie czarnuchy? Wieść rozniosłaby się na półstanu jak ogień w suchej trawie.Wszyscy by się dowiedzieli, jakimpotworem jest Seamus O'Connor.A Rosi w tej samej opowieściprzyprawiono by białe skrzydła.- Ona zasługuje na nie - stwierdziła Fiona.- Nie odeszła od tego chłopcajuż ponad tydzień.- No właśnie - rzucił Seamus.- Ile pań domu spędza przez cały tydzień nietylko dnie, ale i noce w chacie niewolnika?- Rosi nie jest zwykłą panią domu, Seamusie!Fiona objęła brata od tyłu zza jego krzesła.Położyła policzek na jegowłosach i splotła swoje palce z jego palcami tak, jak robiła, gdy była małądziewczynką, a on jej starszym, silnym bratem.Wtedy to on ją pocieszał.Teraz ona mogła pocieszyć jego.- Niewolnicy ją kochają - powiedział Joe.- Ludzie, którzy pracują z namina Rose Garden, mówią o niej z nabożeństwem w głosie.Wtedy, gdySeamus ich nie może słyszeć.- Tak, milkną, gdy się zbliżam - rzucił Seamus z roztargnieniem.-Zauważyłem to.-Widzieliście go wtedy, gdy Matthews z nim przyjechał - wspomniałaFiona z dreszczem. To ona zanosiła Rosi jedzenie w ciągu tych dni.Seamus odmówiłchodzenia do chat niewolników, mimo że znaczyło to, iż jej przez ten czasnie widywał.Rosi twierdziła, że musi tam pozostać.- Teraz wygląda inaczej - rzuciła Fiona cicho.-Sądziłam, że on umrze.Ateraz na jego plecach zaczyna pojawiać się nowa skóra.Twarz ponownieprzypomina twarz.I tylko Rosi można za to dziękować.To niesamowite.Zupełnie, jakby jej życzenie, by mu się poprawiało, spełniało się.Nieumiem tego inaczej wytłumaczyć.- Są rzeczy, których nie należy tłumaczyć - odezwał się Peter z naciskiemw głosie.Ogień płonący w jego brązowych oczach sprawił, że i Fiona, iSeamus zamilkli.- Sądzę, że Coleen spotyka się z Jaredem juniorem - rzekła Fiona pochwili milczenia.- Te jej wyprawy nad rzeczkę są coraz dłuższe.- Przecież bierze ze sobą chłopców - sprzeciwił się Seamus.- To przemawia na jego korzyść - rzuciła Fiona ostro.- On nadalprzychodzi, mimo że wie o chłopcach.Nie lubiłabym go, gdyby tostanowiło dla niego przeszkodę.Ale powinien być mądrzejszy.- Rozmawiałaś z Coleen? - spytał Peter.-Nie.- Porozmawiasz? - spytał Seamus.- Nie wiem.Ona jest taka szczęśliwa.Zasługuje na to.Sprawa Seana niebyła dla niej łatwa.- Dla nikogo z nas nie była łatwa! - odezwał się gwałtownie Seamus.- On dla nas był tylko bratem - powiedziała Fiona łagodnie.- Dla niej byłkimś więcej.Ojcem jej dzieci.Mężczyzną, którego kochała.Kiedy to działa dobrze, znaczywięcej niż krew, Seamusie O'Connor!- Tylko ziemia znaczy więcej niż krew! - sprzeciwił się Seamus.Fiona puściła go.- Sam w to nie wierzysz - stwierdziła z uśmiechem.- Nie - odparł z westchnieniem.Wyglądał na zmęczonego.yle spał, leżąc sam w szerokim łóżku.Wydawało się tak puste, gdy nie było w nim Rosi, do której się mógłprzytulić, poczuć jej miękkie ciało, gdy nie słyszał jej oddechu za każdymrazem, gdy się budził.- Istnieje coś ważniejszego niż ziemia i krew, Fiono - westchnął Seamus.-Ale ostatnia rzecz, której teraz potrzebujemy, to żeby Coleen złamał sercebogaty dziedzic, który nigdy się z nią nie ożeni.Zanim się zorientujemy,będziemy mieli jeszcze jedną gębę do wykarmienia.Jordan nie wyłożypieniędzy na dziecko, które nie przyjdzie na świat na Blossom Hill conajmniej dziewięć miesięcy po wspaniałym ślubie zawartym w obecnościwszystkich ważnych gości.- Taka głupia ona nie jest! - stwierdziła Fiona.- To tylko mały romans.- Założymy się? - spytał Seamus.- Możesz sobie myśleć, że Coleen jestrozsądna, ale Jared junior to mężczyzna, a ja się znam na mężczyznach.Nie wystarczy mu trzymanie jej za rączkę!- Co zamierzasz?Zamknął oczy, niemal wdzięczny za inny temat rozmyślań niż o Rosi. - Pójdę za nią następnym razem, gdy nabierze chęci na spacer.Trzy dni pózniej przed południem Coleen zniknęła, idąc samotnie wzdłużrzeczki.Seamus siedział w te dni w domu pod pretekstem naciągnięciamięśnia dłoni.Narobił wielkiego zamieszania, narzekając, że nie możesię przydać na budowie.Wszystkie kobiety starały się mu umilićprzymusowy odpoczynek, także Coleen.Tylko nie Rosi.Pozwolił, by Coleen poszła przodem, nie podejrzewając, że szwagier jąśledzi.Jechał konno, a i tak domyślał się, dokąd ona szła.Mało byłomiejsc nadających się lepiej na schadzkę niż łączka nad rozlewiskiem,gdzie sam kochał się z Rosi.Seamus dotarł do nich, zanim mogli zrobić coś, na czym nie chciałby ichprzyłapać.Ale oczywiste było, że Jared junior czekał na Coleen.To niewyglądało na przypadkowe spotkanie.Sądząc po gwałtownych uściskachi gorących pocałunkach, nie było to ich pierwsze sam na sam po balu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl