[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A z bratem i macochą widywał się czasami?  zapytał Katylina. Nigdy.Brat kilka razy robił pierwszy krok pojednawczy, ale wszystkie zabiegi rozbijałysię o niezłomny upór, nieugiętą zawziętość starościca.Pan Zygmunt przyjął tytuł hrabiego 79,bo mając w rodzie trzech wojewodów i pięciu kasztelanów miał zupełne do tego prawo, sta-rościc ani sobie o tym mówić nie dał. Osobliwy charakter  poszepnął znowu Katylina. Już to musi pan wiedzieć, że starościc nie cierpiał Moskali jak rogatych diabłów i gdziemógł, wyjawiał otwarcie swoją nienawiść.Niech tylko jaki poddany powrócił z wojska, azaczął moskiewskie słowa 80 mieszać w swej mowie, to takich sto kijów otrzymał na powita-nie, że mu pewno wszystkie nieswojskie słowa od jednego wywietrzały razu. I to wszystko uchodziło?  zapytał jeszcze raz Katylina. Musiało, mości dobrodzieju  odparł mandatariusz z dumą  moja głowa, a starościcapieniądze zaradziły każdemu niebezpieczeństwu. Można się bezpiecznie spuścić na takich pomocników  poderwał aktuariusz z dowcip-nym uśmiechem, chcąc koniecznie jakimś komplementem podkadzić pryncypałowi.Pan mandatariusz uśmiechnął się zadowolony. Już to muszę sobie oddać tę sprawiedliwość  rzekł z znaczącym uśmiechem  że mogęspuścić się w każdym razie na moją mózgownicę.Nie chwaląc się bynajmniej, mógłbym,mości dobrodzieju, zmierzyć się śmiało i z najsławniejszym adwokatem. No, o tym potem, mój łaskawco dobrodzieju  przerwał Katylina. Naprzód skończopowiadanie. Strasznieś pan, widzę, ciekawy  odparł mandatariusz trochę urażony. Już mi niewielepozostaje dodać.Pan starościc gospodarował tym trybem lat trzydzieści, a przez ten czas na-wykli już powoli do niego i chłopi, i oficjaliści i dziwactwa i wariacje jego przestały już dzi-wić okolicę.Częste z początku skargi do powiatu i kryminału urwały się z czasem zupełnie,bo, jak powiedziałem, moja głowa, a pańskie dukaty umiały zaradzić wszystkiemu i z góryzapobiegały każdemu niebezpieczeństwu.Ale wtem niespodziewana zbliżała się katastrofa. Katastrofa?!  powtórzył Katylina i z ciekawością na pół podniósł się z sofy.Mandatariusz zamilkł na chwilę, jak gdyby większy efekt chciał przygotować dalszemuopowiadaniu. Słucham tedy. naglił Katylina.Mandatariusz odkrząknął, musnął wąs i prawił dalej: Właśnie w tym czasie powrócił z wojska po wysłużonych latach Mykita Ołańczuk, zu-chwalec pierwszego rzędu, a łotr na wielki kamień.Ten z wrodzonego sobie zuchwalstwa niechciał pogodzić się z zaprowadzonym u nas porządkiem rzeczy i nuż judzić i buntować chło-pów i zbierać podpisy na jakąś grozną suplikę, którą sam przyrzekł zanieść przed tron i złożyćw ręce samego cesarza.Zaimponował ogromnie chłopom i wielu dało się uwieść naprawdę, iuległo ślepo wpływowi Ołańczuka.Lecz tuż zaraz doniosło się to do uszu dziedzica.I byłożwtedy widzieć starościca, jak srogim zakipiał gniewem.Kazał natychmiast przywołać do sie-bie Mykitę, ale ten nie tylko nie stanął na wezwanie, ale jeszcze z zuchwałymi dał się słyszećpogróżkami.Rozsrożony do najwyższego, posłał starościc swych olbrzymich kozaków, ci i79P a n Z y g m u n t p r z y j ą ł t y t u ł h r a b i e g o  Rząd austriacki sprzedawał szlachcie tytuły hra-biów i baronów.80m o s k i e w s k i e s ł o w a  Poddani starościca mogli przynosić z wojska tylko niemieckie słowa;  mo-skiewskie słowa wprowadzone dla zmylenia cenzury.40 diabła na rękach przynieśliby z piekła, toż w jednej chwili za kołnierz w powietrzu przysta-wili Ołańczuka do dworu.Ale Ołańczuk i wobec groznego dziedzica nie spuścił bynajmniej zswego zuchwałego tonu. Ja nie takich już widział panów! Służyłem w wojsku i nie boję siężadnego cywila  zawołał w żywe oczy starościcowi.To za wiele było nawykłemu do ślepejuległości, nieograniczonego posłuszeństwa panu, przyskoczył sam do zuchwałego i pięściąuderzył go w twarz.Ale Mykita Ołańczuk był to łotr nad łotrami! Wyobraz sobie pan, porwałsię na samego dziedzica! Nie zważając na obecnych kozaków rzucił się znienacka na nieprzygotowanego starościca i nim jeszcze kozaki mogli przyskoczyć w pomoc, porwał go zagardło i powalił na ziemię.Tu przerwał na chwilę mandatariusz, jakby chciał zbadać, jak wielkie swym opowiada-niem sprawił wrażenie.Katylina snadz jakiejś innej spodziewał się katastrofy, bo widocznie niezupełnie był kon-tent z nowego toku opowiadania. Z tym wszystkim był to przecież jakiś chwat, ten Mykita Ołańczuk  odezwał się wresz-cie, widząc, że mandatariusz urwał śród mowy. Aotr, nie chwat  poprawił mandatariusz  diablo też zle wyszedł na swym zuchwal-stwie.Jak go pochwycili obadwaj przytomni kozacy, to nimby dziesięć mógł zliczyć, dostałjuż sto kijów odlewanych i bez przytomności prawie leżał na ziemi.Ale wszystko to nie ostu-dziło jeszcze wściekłości starościca, który prawie od zmysłów odchodził na pierwszym razie. Niech Pan Bóg broni, taj tylko  mruknął Girgilewicz, który pobladł na samo wspomnie-nie tej chwili pamiętnej.Mandatariusz ciągnął dalej opowiadanie. Starościc kazał na pół nieżywego odnieść do mnie do aresztu i groził codziennie dopótypowtarzać tę operację, dopóki nędznik ducha nie wyzionie. I byłby pewno dotrzymał słowa  mruknął Girgilewicz. Niezawodnie  przyznawał mandatariusz  ale snadz sam Pan Bóg chciał oszczędzić muzbrodni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl