[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mogę zaakceptować jego przeprowadzki do Sharon przedślubem, ale przecież jestem jego matką. Piekłaś mięso szepnęła Meara.147RLT Donal lubi zjeść porządny kawałek mięsa, sama wiesz.Wyszłam tylkona chwilę do ogrodu.Pojawiło się mnóstwo ślimaków i chciałam wysypaćgranulki.Roztrzęsiona Colleen wskazała kuchenne drzwi, jakby Mearazapomniała, gdzie jest ogród. Zlimaki zaatakowały niecierpki i musiałam się tym zająć. Rozumiem. Meara zaczęła otwierać okna, o czym matkanajwidoczniej zapomniała. Nie byłam tam długo, ale uznałam, że skoro już wyszłam, to utnę kilkakwiatów do wazonu.Przy proszonej kolacji miło mieć ładny, świeży bukietna stole. Mhm powiedziała Meara, zbierając z podłogi rozrzucone kwiaty. Weszłam, a w kuchni unosił się dym. Nadal drżąc, Colleenrozejrzała się dookoła oczami pełnymi łez. Podbiegłam do kuchenki izobaczyłam, że mięso się pali, więc wzięłam ścierkę, żeby je wyciągnąć. Rozumiem. Meara wyłączyła piekarnik, znalazła świeżą ścierkę ipodniosła z podłogi brytfankę ze zwęgloną jagnięciną. Wtedy ścierka się zapaliła i musiałam wszystko rzucić, i złapałamgarnek z wodą na ziemniaki.Matka załamywała ręce, a Meara pozbierała ziemniaki i wrzuciła je dozlewu. Kuchnia jest zrujnowana, Meara, zrujnowana! Co ja zrobię? Co jateraz zrobię?Meara poczuła znaną plątaninę uczuć: złość, rezygnację, frustrację.Pogodzona z nimi wytarła ręce o robocze spodnie. Przede wszystkim otwórz okna w salonie, a ja umyję tu podłogę. Dym na pewno pobrudził ściany i spójrz, podłoga jest przypalona od148RLTścierki.Nie odważę się powiedzieć o tym właścicielowi, od razu mniewyrzuci. Nic takiego nie zrobi.Jeśli ściany się pobrudziły, to je pomalujemy, apodłogę odnowimy.Otwórz okna, a potem posmaruj sobie palce maścią odBranny.Jednak Colleen nadal stała, zaciskając dłonie, a w jej ładnych,niebieskich oczach błyszczały łzy. Donal i jego dziewczyna przyjdą o siódmej. Wszystko po kolei, mamo uspokajała ją Meara, myjąc mopempodłogę. Nie mogłam do niego zadzwonić po tej katastrofie, bo jest w pracy.Ale do mnie mogłaś, pomyślała Meara, ponieważ nigdy nie rozumiałaś,że kobieta może chcieć i potrzebować pracy, tak samo jak mężczyzna. Okna powiedziała tylko.Ona nie robi tego ze złośliwości, upominała samą siebie, szorującpodłogę, która wcale nie była spalona, tylko brudna od popiołu ze ścierki.Matka nie była nawet samolubna, tylko zupełnie bezradna i zależna odinnych.W sumie czy to jej wina, skoro przez całe życie ktoś o nią dbał iją chronił? Najpierw rodzice, potem mąż, a teraz dzieci.Nikt nigdy jej nie nauczył, jak sobie radzić, prawda? Ani, dodała wmyślach Meara, patrząc spode łba na brytfankę, jak piec cholerne mięso.Wycisnęła mop i napisała SMS do Boyle a, żeby się nie martwił: %7ładen pożar, tylko spalone mięso i niezły bałagan.Nic się nie stało.Wyniosła resztki pieczeni do śmietnika, obmyła ziemniaki nadalsurowe, ponieważ na szczęście matka zapomniała włączyć gaz pod garnkiem.Napełniła brytfankę wodą, żeby się odmoczyła, i wstawiła czajnik,podczas gdy Colleen bez przerwy rozpaczała, że zostanie wyrzucona na bruk.149RLT Usiądz, mamo. Nie mogę.Jestem zbyt zdenerwowana. Usiądz.Napijesz się herbaty. Ale Donal.Co ja zrobię? Zrujnowałam kuchnię, a oni przychodzą nakolację.I właściciel się wścieknie, to nie ulega wątpliwości.Meara powtarzała w myślach tabliczkę mnożenia mnożyła przezsiedem, co zawsze sprawiało jej najwięcej trudności, dzięki temu niewrzasnęła na matkę, tylko spokojnie się do niej odwróciła. Po pierwsze, rozejrzyj się.Kuchnia nie jest zrujnowana, prawda? Ale ja. Colleen popatrzyła dookoła, jakby widziała pomieszczeniepo raz pierwszy. Och, wszystko pięknie się odczyściło, prawda? Tak, prawda. Nadal jednak czuję dym. Musisz tylko trochę wywietrzyć i nic nie będzie czuć. Meara zrobiła herbatę, położyła kilka czekoladowych ciastek najednym z eleganckich talerzyków i ponieważ taka była jej matka dodałabiałą, płócienną serwetkę. Usiądz, napij się herbaty.Zobaczmy twoje palce. Wyglądają dużo lepiej. Colleen wreszcie się uśmiechnęła i uniosłarękę. Branna ma taki talent, prawda, do robienia tych wszystkichbalsamów, kremów i świeczek.Uwielbiam kupować w Czarownicy zCiemności , zawsze znajdę tam coś ładnego.To taki śliczny, mały sklepik. To prawda. A ona wpada do mnie od czasu do czasu i przynosi mi próbki doprzetestowania. Wiem. %7łeby Colleen miała te swoje ładne drobiazgi, nie wydając nanie zbyt dużo, o tym Meara również wiedziała.150RLT To taka kochana dziewczyna, ta Branna, i taka elegancka. To prawda zgodziła się po raz kolejny Meara z pełną świadomością,że Colleen chciałaby, aby jej córka również ubierała się elegancko, zamiastchodzić w roboczych ciuchach.Będziemy musiały żyć rozczarowane sobą nawzajem, prawda, mamo?,pomyślała, ale nic więcej nie powiedziała. Kuchnia wygląda dużo lepiej, Meara, bardzo ci dziękuję.Tyle że teraznie mam ani produktów, ani czasu, żeby zrobić kolację dla Donala i jegodziewczyny.Co sobie Sharon o mnie pomyśli? Pomyśli, że byłaś trochę zajęta, dlatego zadzwoniłaś do Hotelu Ryanai zarezerwowałaś stolik dla trojga. Och, ale. Ja to załatwię i każę zapisać na mój rachunek.Zjecie dobrą kolację iwrócicie tutaj na herbatę i deser, który za chwilę zamówię w Cafe Monk.Podasz go na swojej pięknej porcelanie i będziesz się świetnie bawić.Iwszyscy spędzicie miły wieczór.Policzki Colleen aż poczerwieniały z zadowolenia. To brzmi cudownie, po prostu cudownie. No dobrze, mamo, czy pamiętasz, jak powinno się postępować wwypadku pożaru w kuchni? Trzeba zalać ogień wodą.Ja tak właśnie zrobiłam. Najlepiej zdusić płomienie.W szafce z mopem masz gaśnicę.Pamiętasz? Fin ci ją przywiózł, a Donal powiesił tak, żeby była pod ręką. Och, nawet o niej nie pomyślałam, byłam zbyt zdenerwowana.I skądmiałabym wiedzieć, jak jej użyć?No właśnie, zgodziła się w myślach Meara. Mogłaś też posypać ogień sodą do pieczenia albo rozsypać sodę151RLTdookoła i nakryć brytfankę, żeby odciąć dopływ powietrza.A najlepiej, żebyśnie wychodziła z kuchni, kiedy gotujesz.Możesz nastawić czasomierz wkuchence, żeby wiedzieć, jak długo to będzie trwało. Miałam zamiar. Jestem pewna. Przepraszam, że sprawiłam ci kłopot, Meara, naprawdę. Nie szkodzi, wszystko już jest w porządku, prawda? Położyła delikatnie dłoń na ręce Colleen. Mamo, nie byłabyśszczęśliwsza, gdybyś mieszkała bliżej wnuków?Meara spędziła trochę czasu, roztaczając przed matką wizję świetlanejprzyszłości u Maureen, po czym pojechała do kawiarni, gdzie kupiła ślicznytort z kremem, trochę wafli i ciastek.Podjechała też do restauracji i ustaliławszystko z menedżerem, który był jej kolegą ze szkoły.Potem wróciła domatki i z bólem głowy pojechała wreszcie do domu, a stamtąd zadzwoniła dosiostry.Po godzinie kłótni, negocjacji, krzyków, śmiechu i użalania się nadwspólnym nieszczęściem wyjęła fiolkę proszków przeciwbólowych i wzięłakilka, popijając wodą z kranu.Przyjrzała się sobie w lustrze wiszącym nad umywalką.Niedobór snupozostawił ślad w postaci podkrążonych oczu, a ogólne zmęczenie dodałozmarszczki wokół nich i bruzdę między brwiami, którą potarła z irytacją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]