[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie doceniłem jednakwytrwałości ekipy z Małopolski.Dowodziła nią przedsiębiorcza i przebojowa pani redaktor Marta,która nie przyjmowała  nie za odpowiedz i uparła się, żeby zrobić reportaż o moim tak zwanymhollywoodzkim sukcesie.Na nic zdały się tłumaczenia, jeszcze w Warszawie, że wprawdzie Disneykupił za 600 tysięcy dolarów prawa do filmu, ale jest to raczej negocjacyjny sukces Jordana Bayera,który 60-krotnie wywindował sumę 10 tysięcy dolarów, jakie początkowo proponowała wytwórnia20th Century Fox.O ewentualnym sukcesie będzie można mówić, gdy już powstanie amerykańska wersja Kilera ijeśli będzie lepsza od naszej.Za nic więc nie chciałem się zgodzić na film o  mojej drodze doHollywood i lojalnie uprzedziłem o tym panią redaktor z krakowskiej telewizji.Pani Marta zuporem godnym Krystyny Jandy w Człowieku z marmuru była impregnowana na moje obiekcje iwręczyła mi konspekt scenariusza, argumentując, że projekt został zatwierdzony, pieniądze na podróżi produkcję przygotowane, i czy chcę, czy nie, taki film powstanie.Rzut oka na sfatygowane kartkiscriptu, który z tabloidowym wdziękiem próbował opowiedzieć o moim życiu i twórczości,utwierdził mnie w przekonaniu, że nie zgadzając się na projekt, dokonuję słusznego wyboru. W ostateczności, jeśli tak bardzo panią interesuje, jak doszło do kontraktu z Disneyem, możemy usiąść w Studiu  Zebra w Warszawie i chwilę porozmawiać na tle plakatu z Kilera  starałem sięrozładować napięcie.Pani redaktor odparła, że w Hollywood będzie fajniej, a skoro i tak lecą doLos Angeles robić telewizyjny film na temat Jana Kotta  polskiego szekspirologa światowej sławy przy okazji zrobią temat o mnie.Odpowiedziałem, że jak sobie chcą, ale ja nie mam zamiaru brać wtym udziału.Jak się okazało, nie doceniłem pani Marty.Dwa dni pózniej zadzwonił do mnie mój ojciec. Słuchaj, jakaś ekipa z Krakowa chce mnie zabrać ze sobą do Los Angeles. A ty chciałbyś tam polecieć? Czemu nie? Dawno nie byłem. To leć.Spotkamy się na miejscu.Pokażę ci kilka fajnych miejsc i pójdziemy na dobre sushi naSycamore Avenue. Ale oni mówią, że muszę wziąć udział w jakimś filmie o nas. W jakim filmie o nas? A dlaczego w Los Angeles? Z powodu całej tej hecy z Disneyem. Ale to kompletnie nie ich sprawa! Ale namawiają mnie, żebym ciebie namówił.%7łe to będzie reklama dla Kilera.Widownia Kilera przekroczyła właśnie 2 miliony widzów.Był to wtedy najlepszy wynikfrekwencyjny od 1989 roku i było jasne, że film już nie potrzebuje reklamy. Kiler świetnie sobie daje radę beze mnie  odpowiedziałem. W takim razie powiedzieli, że to będzie reklama dla ciebie. Ja też świetnie sobie daję radę bez reklamy. Wiem, ale obiecałem, że cię będę namawiał. Na razie nie namówiłeś mnie, ale jak spotkamy się na miejscu, pomyślimy co dalej.I Janek pojawił się w Mieście Aniołów jako zakładnik całego projektu i teraz z krakowską ekipąjuż tam na mnie czekał.Ale jak mówią Francuzi,  na dobrego kota  niezły szczur , czyli trafiła kosana kamień.Pani Marta nie mogła wiedzieć, że posiadam czarny pas w asertywności.Początkowo wyglądało to groznie.Zanim zdążyliśmy umyć ręce po podróży, do hotelowegopokoju wszedł mój ojciec, którego oczekiwałem, wraz z panią redaktor, której nie oczekiwałem.Lekko skonsternowany powiedziałem, że to naruszenie prywatności.Pani Marta chciała pogadać natemat filmu.Odparłem, że mam zamiar w rodzinnym gronie, z żoną i ojcem, oglądać telewizyjnątransmisję z rozdania Oscarów.Po jej zakończeniu odwiozę tatę do hotelu i wtedy, być może, znajdęchwilę, żeby porozmawiać o tym reportażu.Gdy ambitna redaktor wyszła, spojrzeliśmy z Ewą naJanka i zamarliśmy z przerażenia.Miał twarz czerwoną jak pijany Indianin. Co oni ci zrobili?! Jak tu na ciebie czekaliśmy te dwa dni, jezdziłem z nimi na zakupy. Zakupy? Czego? Lamp do opalania?  Oni kupowali różne rzeczy, skórzane kurtki i takie tam, a ja chyba za dużo wystawałem nasłońcu, gdy na nich czekałem przed sklepami. Nie nakręcili z tobą żadnej rozmowy w tym czasie?! Nie było czasu.Niewiele myśląc, wsiedliśmy w czekającego na nas wynajętego mustanga i w Ralphsie na CanonDrive kupiliśmy balsam aloesowy, żeby ugasić pożar na twarzy ojca.Kabriolet wymyśliliśmydlatego, że za dwa dni wybieraliśmy się razem do San Diego.Oczami duszy widziałem już, jak stojącw odkrytym aucie, Kwinto, przez 3 kilometry mostu Coronado przecinającego zatokę San Diego,będzie podziwiał leżącą poniżej wyspę, na której od 1888 roku stoi słynny hotel Del Coronado.Wieczorem, po tym jak Titanic zebrał większość statuetek, wsiedliśmy z ojcem do mustangacobry i przez Bulwar Zachodzącego Słońca pojechaliśmy w stronę oceanu, do Santa Monica, gdzieJanek mieszkał wraz z krakowską ekipą.Zadzwoniłem do pani Marty i poprosiłem o spotkanie razemz jej kierownikiem produkcji.Kiedy usiedliśmy, zacząłem od tego, że nie mam zamiaru brać udziałuw żadnym reportażu na temat mojego pobytu w Hollywood i że tę opinię pani redaktor znała już wPolsce.Po wyrazie twarzy kierownika produkcji poznałem, że pani redaktor nie podzieliła się z nimtą wiadomością. Przyleciałem tu prywatnie, załatwiam swoje sprawy i nie ma takiej siły, która. Zwrócimy panu za przelot!  pani Marta zagrała va banque. Czyżby?  odparłem, nie wierząc obietnicy. Ale biorąc pod uwagę wasz podstęp iściągnięcie tu mojego ojca, zgodzę się na krótki wywiad.Ile czasu potrzebujecie? Cztery dni. Cztery dni? Mogę poświęcić godzinę, góra dwie. Dobrze  zgodzili się skwapliwie. Zaczniemy jutro od wizyty na bulwarze Hollywood przedChińskim Teatrem.Tam gdzie są odciśnięte dłonie i stopy gwiazd, wie pan gdzie? Jasne, że wiem.A dlaczego tam? Bo mam taki pomysł, że poprzymierzałby pan swoją dłoń do odcisku Spielberga albo Lucasa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl