[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mają jakieśdwadzieścia do trzydziestu lat.Postępowe, ubrane po europejsku, w spódnice i bluzki, przywejściu jednak zrzucają długie płaszcze i zasłony, bez których strój wyjściowy nie uchodzi zaprzyzwoity.Pierwsza odzywa się sekretarka gubernatora, wyglądająca na najmłodszą; Powierzono nam przeprowadzenie wywiadu z wami i zredagowanie na jego podstawieraportu.Gubernator pragnąłby dowiedzieć się czegoś więcej na wasz temat. Może pani powiedzieć gubernatorowi, że te sprawy go nie dotyczą. Niech pani nie podchodzi do tego w taki sposób.Przybyłyśmy tu jako przyjaciółki.Nie mamowy o wykorzystaniu na waszą niekorzyść informacji, jakich nam dostarczycie.Wszystko, cochcemy wiedzieć, to jak żyłyście dawniej i co was spotkało, te szczegóły mogą nam ułatwićniesienie pomocy innym dziewczętom, które znalazłyby się w podobnej sytuacji.Tego nie oczekiwałam.Odpowiedziałam niechętnie i jak zwykle agresywnie, a tym razem mamdo czynienia z osobami odpowiedzialnymi, inteligentnymi i przejętymi losem innych kobiet wswoim kraju.Opowieść o naszym losie w prowincji Maabana jest dla nich wyraznie szokująca.Nie wyobrażały sobie, że można jeszcze żyć w ten sposób.Ręcznie sadzić i łuskać kukurydzę.Myślały, że to już należy do minionej epoki.W chwili kiedy kończę opowieść utartą już formułą:Chcę wrócić do domu, jesteśmy tu zbyt nieszczęśliwe, sekretarka gubernatora odpowiada mizdecydowanym tonem: Jesteście obywatelkami tego kraju, Jemenkami.Nie możecie mieszkać gdzie indziej. Doskonale wiem, kim jestem.A także, czego chcę.Jestem Angielką i chce wrócić do domu.To takie wyczerpujące.Czuję się, jakbym była robotem, powtarzając i recytując bez przerwy tosamo, przede wszystkim zaś tłumacząc, że wszelka perswazja w moim przypadku jest darem-na.Zaczynam podejrzewać, że te kobiety przysłano tutaj wyłącznie w tym celu.Posługują siętymi samymi argumentami co Abdul Walii skoro już mieszkamy w mieście, problem przestałistnieć! Problem jest zawsze ten sam.Chcemy wrócić do domu.Trzy kobiety wstają, że swoimi papierami, dokumentami, biżuterią i swoim jemeńskim obywa-telstwem.Widzę, że nie są zadowolone z moich odpowiedzi, ale grzecznie się żegnają nierobiąc żadnych komentarzy.Match nul.Mama jest w drodze.W krótkim czasie wszyscy się o tym dowiadują.Ma przylecieć samolotemz Jimmy Halleyem, konsulem brytyjskim, i tłumaczem z ministerstwa spraw zagranicznych.Alenic nie przychodzi jej łatwo.Aby uzyskać wizę, musiała się najpierw udać do ambasady Jemenu w Londynie, w towarzy-stwie Ellen i Bena z Observera.Tam czyhało na nią stado fotografów i dziennikarzy z telewizji.Mama musiała przykucnąć w taksówce, z której wysiadła nieco dalej, kolo pubu.Ellen zadzwo-niła do ambasady, żeby wyjaśnić, co się dzieje i poprosić, aby ktoś dostarczył im papiery dowypełnienia.Trwało to pół godziny.Po czym taksówka odjechała z dużą prędkością w stronęlotniska.Samolot Lufthansy wylądował w Sanaa, gdzie Jim Halley wyszedł po mamę na lotnisko, abyodprowadzić ją do hotelu w pobliżu swojego domu.Stamtąd telefonuje do mnie.Z hotelu wSanaa.Tym razem doskonale ją słyszę. Jutro mamy się spotkać z ministrem spraw zagranicznych.Nie jestem pewna, czy nasprzyjmie, podobno jest bardzo zajęty. Kiedy przyjeżdżasz? Słyszałam, że w Taez jest mgła, nie wiem, czy samolot wyleci wcześniej niż za jakieś dwadni. Kochamy cię, mamo.Są takie dni, kiedy płacz jest prawdziwym szczęściem.Rozdział XXAbdullah, wynędzniały, z szarą cerą i spuszczonym wzrokiem, siedzi na przeciwnym końcusalonu Abdula Walii.Przypatruje się czubkom swoich butów.Samir spoczął całym swymolbrzymim ciałem na brzegu kanapy, jego wypchane policzki wyglądają, jakby nieustannie żułqat.Tłuste ręce położył na kolanach.I on również patrzy gdzieś w bok.Mama widzi naszych mężów po raz pierwszy.Błyskawiczne spojrzenie, jakim ich obrzuciła,pełne jest nieskończonej pogardy.Wyczytałam w jej oczach, co myśli.Są żądni, bez godności, nieciekawi.Gdyby nawet byli napchani złotem, nie uprawniałoby to ichdo kupienia jej córek.Choćby byli urodziwi, nic by to nie zmieniło.Zrozumieli i są ostrożni,wolą wpatrywać się w dywan lub we własne buty, aniżeli znowu spotkać się ze wzrokiemnaszej matki.Mam nadzieję, że czują się upokorzeni.Abdul Walii i jego żona raz jeszcze udzielili nam gościny na tę pierwszą konfrontację, w dzieńprzyjazdu mamy.Jutro udajemy się do pałacu gubernatora razem z dziećmi, na spotkanie wobecności konsula Wielkiej Brytanii i jemeńskiego urzędnika.W salonie można by usłyszeć przelatującą muchę.Widząc, że wszystkie trzy zachowujemymilczenie, Abdul Walii prowadzi obu mężów do drugiego pomieszczenia, do salonu, gdzie siężuje.Nareszcie, pozbywszy się tych dwóch kukieł, możemy sobie wszystko opowiedzieć.Przywiozła z Anglii zabawki, lalkę dla Tiny, ciężarówkę i samochodziki dla Haney i karuzelę dlaMarcusa.Powiew z Anglii ściska mi serce.Birmingham i nasze własne dzieciństwo.Lalka Nadii,lalka Tiny siedzące obok siebie w pokoju, płyty, których tak pieczołowicie strzegłam przedmoim braciszkiem Moje.Książki.Nasze dzieciństwo zostało spustoszone, nim zdążyłyśmy zniego wyrosnąć.I oto jesteśmy matkami.A mama-babcią.taka jeszcze młoda.Tina uśmiecha się do niejciągnąc lalkę za włosy.Zachwycony Marcus przygląda się barwnej karuzeli, bojąc się wprawićją w ruch.Jest bledziutki i zawsze smutny, ze zbyt dużym czołem i małymi podkrążonymioczkami.Tina i Haney mają doskonale zdrowie.Wkrótce zobaczę ich biegających pośródkwiatów, w angielskim ogrodzie.Mama jest wyczerpana, ale wygląda lepiej niż ostatnim razem, walka dodaje jej sił.Idziemy dorodzinnego mieszkania, gdzie ustawiłyśmy dla niej łóżko. Nie ma mowy, byście spały z nimi w mojej obecności.To się musi skończyć.Dopóki tujestem, nie chcę was widzieć z nimi w jednym pokoju. Mamo, jeśli ktoś o tym powie Abdulowi Khada, będziemy miały nieprzyjemności.Znasz ichprawo.Gotów wrócić z Arabii Saudyjskiej i zrobić skandal. Mało mnie obchodzą ich prawa.Jesteście moimi córkami i nie życzę sobie, żeby te typki zwami spały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]