[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zresztą we wszystkich wypadkach, które w życiu i jego splątanych sy-tuacjach odnoszą się do miłości, najlepiej jest nie starać się zrozumieć, skoro w tym, comają nieubłaganego lub niespoóiewanego, zdają się podlegać prawom raczej mistycznymniż racjonalnym.Kiedy multimilioner, człowiek mimo to uroczy, dostawszy odprawę odubogiej i nieładnej kobiety, z którą żyje, przyzywa wszystkie potęgi złota i wprawia w rucht e ia ecta (łac.)  prostą drogą.u a ittu a c a enta e (wł.)  obraz to kwestia (dotycząca) umysłu; sentencja streszczająca pogląd, żew sztuce malarskiej nie technika, rysunek, nakładanie farb itp.są najważniejsze, ale główne założenie, procesumysłowy poprzeóający óiałanie twórcze.ma el oust W cieniu zakwitających óiewcząt 35 wszystkie wpływy ziemi, nie mogąc uzyskać swego powrotu do łask, wówczas, wobecniezwyciężonego uporu jego kochanki, lepiej przypuścić, że to Los chce go zmiażdżyći uśmiercić chorobą serca, niż szukać logicznego wytłumaczenia.Te przeszkody, z któ-rymi kochankowie muszą walczyć i które ich przegrzana cierpieniem wyobraznia próżnosili się odgadnąć, tkwią czasem w jakiejś osobliwości charakteru kobiety, w jej głupocie,w czyimś wpływie na nią, obawach, jakie jej podsunęły osoby, których kochanek nie zna,w roóaju przyjemności, jakich ona w danej chwili żąda od życia, a których ów amantwraz z całym swoim majątkiem nie może jej dostarczyć.W każdym razie kochanek jestostatnim człowiekiem zdolnym odgadnąć naturę przeszkód, które kobieca chytrość muukrywa, a których własny jego sąd, spaczony miłością, nie umie ściśle ocenić.Podobne sąowym guzom, które lekarz usuwa w końcu, nie poznawszy jednak ich pochoóenia.Jakowe guzy, przeszkody te zostają tajemnicze, ale są czasowe.Jedynie trwają zwykle dłu-żej niż miłość.%7łe zaś miłość nie jest namiętnością bezinteresowną, kochanek, który jużnie kocha, nie stara się przeniknąć, czemu uboga i lekka kobieta, którą kochał, uparcieodpychała przez całe lata jego i jego dostatek.Otóż, ta sama tajemnica, która często w sprawach miłości osłania przyczynę katastrof,równie często spow3a nagłość pewnych szczęśliwych rozwiązań (takiego na przykład, ja-kie mi przyniósł list Gilberty).Rozwiązania szczęśliwe, bodaj z pozoru  nie ma bowiemnaprawdę szczęśliwych rozwiązań dla uczucia mającego tę właściwość, że wszelkie uczy-nienie mu zadość przesuwa jedynie ból w inne miejsce.Czasami wszelako następuje pauzai ma się jakiś czas złuóenie zdrowia.Co się tyczy listu (w którym Franciszka wzbraniała się uznać imienia Gilberty, ponie-waż ozdobne  G , wsparte na pozbawionym kropki  i , wyglądało na  A , gdy ostatniąsylabę przedłużały w nieskończoność ząbki zakrętasa), gdyby się chciało szukać racjonal-nego wyjaśnienia zwrotu przejmującego mnie taką radością, można by pomyśleć, żem gozawóięczał poniekąd przypadkowi, który na pozór mógł był, przeciwnie, zgubić mniena zawsze w pojęciu Swannów.Niedługo przedtem zaszedł do mnie Bloch, w chwili gdyprofesor Cottard (którego, od czasu jak się trzymałem jego diety, sprowaóono znowu)znajdował się w moim pokoju.Konsultacja była skończona, a Cottard bawił już tylko jakogość, bo go roóice zatrzymali na obiad.Wśród ogólnej rozmowy, Bloch opowieóiał, żepodobno pani Swann baróo mnie lubi; słyszał to od osoby, z którą sąsiadował wczorajna proszonym obieóie i która żyje baróo blisko z panią Swann.Byłbym chciał odpowie-óieć, że się z pewnością myli, przez ten sam skrupuł, który mi kazał oświadczyć panu deNorpois (z obawy, aby mnie pani Swann nie wzięła za kłamcę), że nie znam pani Swanni żem z nią nigdy nie rozmawiał.Ale nie miałem odwagi sprostować błędu Blocha, zrozu-miawszy, że błąd był świadomy; jeżeli Bloch zmyślił słowa, jakich pani Swann nie mogław istocie powieóieć, to dlatego, aby oznajmić coś, co sam Bloch uważał za pochlebnedla siebie, a co nie było prawdą, mianowicie że był góieś na obieóie z przyjaciółką tejdamy.Otóż, jak pan de Norpois, dowiadując się, że nie znam pani Swann, a pragnąłbymją poznać, pilnie wystrzegał się wspomnieć jej o mnie, tak Cottard (będący jej lekarzem),wnosząc ze słów Blocha, że ona mnie dobrze zna i ceni, pomyślał, iż powieóieć jej przysposobności, że jestem przemiły chłopiec, z którym on jest baróo blisko, nie zda się nanic mnie, a bęóie pochlebne dla niego; dwie racje, które go skłoniły do wspomnieniao mnie przed Odetą, gdy się nadarzyła sposobność.Wówczas poznałem to mieszkanie, z którego przenikał aż na schody zapach perfumpani Swann, ale które baróiej jeszcze nasycał wonią osobliwy i bolesny urok wyóiela-jący się z życia Gilberty.Nieubłagany odzwierny, zmieniony w życzliwą Eumenidę, kie-dym go pytał, czy mogę wejść, życzliwym uchyleniem kaszkietu przywykł oznajmiać, żeziszcza moją prośbę.Okna, które, wióiane z ulicy, mięóy mnie a nieprzeznaczone dlamnie skarby wstawiały swoje błyszczące, dalekie i obojętne spojrzenie, wyobrażające dlamnie spojrzenie samych państwa Swann, teraz, kiedy w pogodny óień spęóiłem całepopołudnie z Gilbertą w jej pokoju, otwierałem je sam, aby wpuścić trochę powietrzai zarazem aby się wychylić obok Gilberty  o ile to był óień przyjęć jej matki  oglą-dając schoóących się gości, którzy często, podnosząc głowę przy wysiadaniu z powozu,pozdrawiali mnie ręką, biorąc mnie za jakiegoś kuzynka pani domu.W chwilach tychwarkocze Gilberty dotykały moich policzków [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl