[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cóż za głupie myśli? Zna tego człowieka zaledwieod dwóch dni.SRNie można zakochać się w kimś w tak krótkim czasie.Oczywiście,Jackson jest niezwykle przystojny, inteligentny i wprost niewiarygodniebogaty.Podoba się kobietom i nie ma nic dziwnego w tym, że wpadł jejw oko.Wiedziała jednak, że złamał już wiele serc, a ona nie miała za-miaru dołączać do grona porzuconych przez niego kobiet.Nie mogła jednak zaprzeczyć, że był miły.Chyba ludzie czasami sięzmieniają? Przecież nie zamierza wychodzić za niego za mąż.Zaraz, zaraz, o czym ona w ogóle myśli? Małżeństwo?Chyba się zagalopowała.Wsunęła głowę pod prysznic i przykazałasobie w duchu wynurzyć się dopiero wtedy, jak ochłonie.Po trzydziestusekundach uznała, że nic w jej poglądach się nie zmieniło.Wiedziała,że to tylko marzenia, ale nie chciała się ich pozbywać.Choć rozumpodpowiadał jej, że to może okazać się niebezpieczne.Byłoby miło spędzić z nim trochę czasu, a Bóg jeden wie, jak bardzopotrzebujesz rozrywki.Od śmierci Sarah i zdrady Michaela twoje życiejest puste i monotonne, szeptał jej w duszy cichy głosik.A jeśli złamie ci serce?Zrobi to tylko wtedy, gdy na to pozwolisz.A przecież nie jesteś głu-pia.Wykorzystaj okazję, Molly Farr, i baw się dobrze.Hram,Będę stąpać po bardzo grząskim gruncie, pomyślała, decydując sięjednak skorzystać z okazji, jaką zesłał jej łaskawy los.Zabawi się, apotem odejdzie z nienaruszonym sercem i miłymi wspomnieniami.Alenajpierw musi załatwić interesy.- Od tej pory liczy się tylko praca - powiedziała do siebie.- Jedenpocałunek niczego nie oznacza.Choć potrafi rozbudzić długo tłumione namiętności.SRA Jackson? Usiadł przy biurku z Gregorem i zajął się przeglądaniemksiąg i rachunków.Niestety, nie potrafił się skoncentrować, co było dlaniego bardzo nietypowe.Zazwyczaj, kiedy chodziło o interesy, jegoumysł pracował jak najbardziej precyzyjny komputer i nie odbierałżadnych bodzców z zewnątrz.Jednak nie tym razem.Zestawienia ra-chunków wyglądały dobrze.Bardzo dobrze.Wiedział, że mógłby zro-bić z tą farmą, co tylko zechce, ale skoro Gregor ma jakieś' własne wi-zje, niech je sobie realizuje.On miał głowę zajętą czym innym.A ra-czej kimś innym.Molly.Nie miał pojęcia, dlaczego jej osoba tak zaprzątała jego myśli.Toprawda, że była atrakcyjna, miała wspaniały uśmiech, ale przecież wi-dywał kobiety znacznie od niej piękniejsze.Więc co w niej takiego by-ło, że nie potrafił przestać o niej myśleć?Kiedy ją całował, to coś omal go nie powaliło z nóg.Już raz doświadczył podobnych uczuć i nie miał zamiaru dopuścić,aby to się powtórzyło.Prowadził życie, jakie chciał, i nie było w nimmiejsca na trwały związek.- Panie Gray? Panie Baird? - Sam stanął w drzwiach, przyciskającdo piersi pudełko z żabą.- Tak? - Starszy mężczyzna uśmiechnął się do chłopca zachęcająco.- Czy jeśli pan Baird kupi tę farmę, nie wyrzuci z niej wszystkichżab?- Ależ skąd! - zaprzeczył energicznie Jackson, ale Sam nie wyglądałna przekonanego.- Pani Gray mówi, że staw jest najpiękniejszym miejscem na farmie,ale powiedziała, że poprzedni ludzie, którzy chcieli kupić posiadłość,zamierzali go powiększyć.Sprowadzili tu geodetów i panna CopelandSRtak się zdenerwowała, że się rozmyśliła.Pani Gray powiedziała mi, że ztej ulgi aż się popłakała.Ale to było pięć lat temu.- Spojrzał na Jackso-na.- Więc ja i pani Gray chcielibyśmy wiedzieć.A więc panna Copeland myślała już wcześniej o sprzedaży posiadło-ści.Jak widać nie bardzo jej na tym zależało, skoro zwlekała aż pięć lat.A pomysł z powiększeniem stawu wydał mu się całkiem rozsądny.Gdyby zdarzyło się wyjątkowo gorące lato, trzeba by pompować wodęz niższych poziomów, a to byłoby zbyt drogie.Sam czekał na odpowiedz.- Myślisz, że panna Copeland nie sprzedałaby mi posiadłości, gdy-bym zamierzał powiększyć staw?- Pani Gray twierdzi, że żaby by tego nie przeżyły.Buldożery znisz-czyłyby wszystkie rośliny, zginęłyby owady i żaby nie miałyby co jeść.Mężczyzna i chłopiec mierzyli się wzrokiem przez dłuższą chwilę.- Uważasz, że powinienem kupić tę farmę? - zapytał w końcu Jack-son.Sam zastanowił się.- Tak.Pani Gray uważa, że pan się nadaje.Ale martwimy się o żaby.Musiałby pan nam obiecać, że nic im się nie stanie.I Jackson podjął decyzję.Niezależnie od tego, czy była ona sensow-na, czy nie, postanowił kupić posiadłość.- Dobrze, obiecuję.- Powiedział, że kupi farmę!Molly nadal stała pod prysznicem, ale Sam nie zamierzał czekać, ażciotka skończy.Wiadomość była zbyt ważna, by zwlekać z jej przeka-zaniem.- Ocali żaby i pozwoli im tu żyć na zawsze!SR- Tak powiedział? - Molly sięgnęła po ręcznik, choć Sam najwyraz-niej nie zwracał uwagi na fakt, że ciotka jest naga.- Tak.- Jesteś pewien?- Absolutnie.Chłopiec stał w drzwiach łazienki, wciąż przyciskając do piersi pu-dełko z żabą.Zawołał kogoś i przerażona Molly ujrzała nagle, że znaj-duje się w polu widzenia Jacksona.- Panie Baird, proszę powiedzieć cioci, że kupuje pan farmę.- Nie, Sam, nie! - Molly chciała zamknąć drzwi, ale było za pózno.Jackson stanął obok chłopca i obaj przyglądali się jej z niekłamanymzainteresowaniem, choć każdy z innych powodów.- Panno Farr, jak się domyślam, chciałaby pani oficjalnie zostać po-informowana o decyzji, jaką podjąłem - powiedział śmiertelnie poważ-nym głosem Jackson.Molly otuliła się mocniej ręcznikiem i wyprostowała się z godno-ścią.- Naprawdę chcesz sfinalizować transakcję?- A dlaczego miałbym tego nie zrobić?- Zgadzasz się na proponowaną cenę? - Nie miała zamiaru pozwolić,aby fałszywa skromność przeszkodziła jej *v dokonaniu sprzedaży.- Zgadzam się.- Zdajesz sobie sprawę, że nie znam dodatkowych warunków pannyCopeland?- Ja również ich nie znam i oczywiście moja ostateczna decyzja za-leży od nich.Domyślam się, że żaby stanowią jeden z punktów.- O czym on mówi? - Molly spojrzała pytająco na siostrzeńca.SR- Panna Copeland troszczy się o żaby, a pan Baird obiecał, że je oca-li.Do diabła z żabami! Właśnie próbuje dokonać transakcji swojegożycia, a oni nieustannie plotą coś o jakichś żabach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]