[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A wiÄ™c co mi zrobi? Wydziedziczy mnie? Wykluczyz rodziny? Możesz go sobie wyobrazić, jak tutaj wpadai w uniesieniu woÅ‚a: Nie jesteÅ› już moim bratem! Dla mnienie żyjesz!Kiedy Portia nie rozeÅ›miaÅ‚a siÄ™ z jego dowcipu, znieru­chomiaÅ‚.Nadal uÅ›miechaÅ‚ siÄ™ ironicznie, ale ciemne, bÅ‚ysz­czÄ…ce oczy spoglÄ…daÅ‚y poważnie.- Czyli zdrowy rozsÄ…dek mojego brata wreszcie wygraÅ‚z sentymentalnym pojmowaniem braterskich obowiÄ…zków.- Lekko wzruszyÅ‚ ramionami.- Trudno mi go za to winić.Już dawno powinien przebić mi serce ostrym koÅ‚kiem.Szko­da, że nie zrobiÅ‚ tego zaraz po tym, jak Duvalier skradÅ‚ miduszÄ™.OszczÄ™dziÅ‚oby to nam obu bardzo wielu kÅ‚opotów.Portia chwyciÅ‚a go za ramiÄ™ i próbowaÅ‚a odciÄ…gnąć od okna. - Nic nie rozumiesz? Musimy uciekać! Zanim bÄ™dzie zapózno!MiaÅ‚a wrażenie, że za chwilÄ™ pociÄ…gnie jÄ… za nos.- Dla mnie już jest za pózno, skarbie.Ale ty lepiej stÄ…dzmykaj, bo inaczej też bÄ™dziesz musiaÅ‚a wysÅ‚uchać repry­mendy Adriana.Nie musisz siÄ™ o mnie martwić.Nie pierw­szy raz muszÄ™ uciekać przed żądnym krwi motÅ‚ochem.Portia usÅ‚yszaÅ‚a jakiÅ› haÅ‚as za oknem, odwróciÅ‚a siÄ™ i wyj­rzaÅ‚a na zewnÄ…trz.- Zdaje siÄ™, że prawdziwy żądny krwi motÅ‚och wÅ‚aÅ›niesiÄ™ pojawiÅ‚ - stwierdziÅ‚a, wskazujÄ…c na wylot ulicy.W zauÅ‚ku pojawiÅ‚ siÄ™ wysoki mężczyzna o wÄ…skim nosiei górnej wardze uniesionej w pogardliwym grymasie.Za nimpodążaÅ‚o kilku obdartych zabijaków, których miny Å›wiad­czyÅ‚y o tym, iż rzeczywiÅ›cie mogÄ… być żądni krwi.- To Wallingford! - zawoÅ‚aÅ‚ Julian i zaklÄ…Å‚ pod nosem,patrzÄ…c, jak jego brat i szwagier podchodzÄ… ku nim corazbliżej.- MiaÅ‚em nadziejÄ™, że ten draÅ„ zostawi mnie w spoko­ju chociaż na jednÄ… noc, zanim każe mnie wtrÄ…cić do wiÄ™zie­nia za dÅ‚ugi.Portia znów gwaÅ‚townie szarpnęła go za ramiÄ™.- Może, gdyby ciÄ™ nie przyÅ‚apaÅ‚, jak obÅ›ciskujesz jegonarzeczonÄ… podczas ich kolacji zarÄ™czynowej, miaÅ‚by dociebie życzliwsze podejÅ›cie.SpojrzaÅ‚ na niÄ… oskarżycielsko.- A wiÄ™c dziÅ› rano na Å‚Ä…ce w parku to jednak byÅ‚aÅ› ty.Odrazu siÄ™ domyÅ›liÅ‚em.WyczuÅ‚em ciÄ™.- UwolniÅ‚ wijÄ…cy siÄ™kosmyk wÅ‚osów z upiÄ™tej na czubku gÅ‚owy fryzury i pod­sunÄ…Å‚ go sobie pod nos.Nozdrza mu siÄ™ rozszerzyÅ‚y, kiedyznów wyczuÅ‚ znajomy, ulotny zapach. Zapach zwierzyny, na którÄ… polowaÅ‚?Zza okna dochodziÅ‚y stÅ‚umione okrzyki.NajwyrazniejzbliżajÄ…cy siÄ™ ludzie postanowili przestać siÄ™ ukrywać.Kuzaskoczeniu Portii, Julian usiadÅ‚ w gÅ‚Ä™bokim fotelu, skrzyżo­waÅ‚ dÅ‚ugie nogi i przybraÅ‚ takÄ… pozÄ™, jakby nie zamierzaÅ‚ruszyć siÄ™ z miejsca przez nastÄ™pne sto lat.- Co zamierzasz zrobić? - zapytaÅ‚a.- BÄ™dziesz tak sie­dziaÅ‚ i czekaÅ‚, aż wpadnie tu Adrian i przebije ciÄ™ koÅ‚kiem?PotarÅ‚ paznokciami o mankiet koszuli, żeby nabraÅ‚y poÅ‚ysku.- JeÅ›li sprawi mu to przyjemność.- A jeÅ›li Wallingford dopadnie ciÄ™ pierwszy?- W wiÄ™zieniu dla dÅ‚użników nie bÄ™dzie mi tak zle- oznajmiÅ‚ radoÅ›nie.- Panuje tam mrok, a i ze zdobyciempożywienia nie bÄ™dÄ™ miaÅ‚ wiÄ™kszego kÅ‚opotu.Niepokój Portii przerodziÅ‚ siÄ™ w gniew.- Czy po to wróciÅ‚eÅ› do Londynu? Bo zmÄ™czyÅ‚o ciÄ™ jużwywoÅ‚ywanie pojedynków, w których i tak nie możesz zgi­nąć? Bo wiedziaÅ‚eÅ›, że Adrian w koÅ„cu ciÄ™ odnajdzie i zrobito, na co tobie nie starcza odwagi?W odpowiedzi tylko patrzyÅ‚ na niÄ….- PomyÅ›laÅ‚eÅ› o tym, co siÄ™ ze mnÄ… stanie, jeÅ›li stÄ…d nieuciekniesz? - zapytaÅ‚a.- Ty być może zginiesz, ale ja teżbardzo ucierpiÄ™.Przez jego twarz przebiegÅ‚ cieÅ„ niepokoju.- O czym ty mówisz?- JeÅ›li mnie tutaj znajdÄ…, w tym wynajÄ™tym mieszkaniu,w twoim towarzystwie, moja reputacja legnie w gruzach- wyjaÅ›niÅ‚a, zerkajÄ…c prowokujÄ…co na zmiÄ™tÄ… poÅ›ciel leżącÄ…na łóżku.Julian spojrzaÅ‚ na niÄ… zwężonymi oczami. - Ani trochÄ™ nie dbaÅ‚aÅ› o swojÄ… reputacjÄ™, kiedy nie takdawno temu wkroczyÅ‚aÅ› do niesÅ‚awnego domu gry.- Tam nikt mnie nie znaÅ‚.A markiz Wallingford to potęż­ny i bardzo wpÅ‚ywowy czÅ‚owiek.Kiedy zacznie rozsiewaćplotki o tym, że szwagierka wicehrabiego Trevelyana zadajesiÄ™ z jego bratem, bezwstydnikiem, nicponiem i osÅ‚awionymlibertynem.- Nie wspominajÄ…c już nawet o tym, że jest on krwiożer­czÄ… bestiÄ… z piekÅ‚a rodem - wtrÄ…ciÅ‚ Julian.Portia zignorowaÅ‚a tÄ™ uwagÄ™.- Wtedy żaden bogaty arystokrata nie poprosi mnie jużo rÄ™kÄ™.I bÄ™dÄ™ mogÅ‚a pożegnać siÄ™ z wizjÄ… gromadki dziecii spokojnym, rodzinnym życiem.- Westchnęła ze smutnÄ…minÄ…, jakÄ… przybieraÅ‚a w dzieciÅ„stwie, kiedy chciaÅ‚a nakÅ‚onićCaroline, żeby jej kupiÅ‚a wstążkÄ™, chociaż tak naprawdÄ™ niebyÅ‚o ich na to stać.- Zapewne nie bÄ™dÄ™ miaÅ‚a innego wyboru,jak tylko zostać kochankÄ… jakiegoÅ› bogacza, na przykÅ‚adWallingforda.Na pewno bÄ™dzie okrutnym i wymagajÄ…cympanem, ale sÄ…dzÄ™, że z czasem nauczÄ™ siÄ™, jak mu dogodzić.Julian prÄ™dko przemierzyÅ‚ pokój i chwyciÅ‚ jÄ… za rÄ™kÄ™.PociÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… za sobÄ… do drzwi, gniewnie spoglÄ…dajÄ…c na niÄ…przez ramiÄ™ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl