[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale przed naminie ma już nic".Nieliczni bardziej umiarkowani (Hieronim Kubiak) uważali,że wprowadzenie stanu wojennego należy ogłosić w chwili rozpoczęcia przez"Solidarność" strajku generalnego.Przygniatająca większość była jednak zawyprzedzeniem przeciwnika.Wybór "godziny W" scedowano, bez słowa, nagenerała-sekretarza-premiera.Nikt nie wspominał o sojusznikach, którzybyli w pełnej gotowości do przyjścia w sukurs, gdyby nie powiodło siępierwsze uderzenie.Pół roku wcześniej na tym samym forum Mieczysław Moczarmówił, że "Polskę muszą rozminować polscy minerzy"."Przeklną nas pokolenia- dodawał - jeśliby przyjaciele mieli przyjść z czołgami".5 grudnia 1981r.chyba wszyscy uczestniczący w podejmowaniu decyzji podzielali toprzekonanie i brali na siebie ryzyko.Zimowe dni i wieczory były pełne napięcia.9 grudnia kilkuosobowadelegacja "Solidarności", z udziałem Wałęsy, spotkała się z prymasem, którywyrażał zaniepokojenie rozwojem sytuacji i ostrzegał przed działaniamiwładz.Cóż kierownictwo związku mogłoby jednak zrobić - ogłosićkapitulację? Zdawano sobie sprawę z gwałtownego wzrostu napięcia, zakładanojednak, że konfrontacja zostanie rozpoczęta w majestacie prawa, tj.pouchwaleniu przez Sejm odpowiednich ustaw.Wizja, którą w "TygodnikuSolidarność" z 11 grudnia roztoczył Krzysztof Czabański - "naskrzyżowaniach ulic staną czołgi, patrole policyjne i wojskowe wyroją sięna ulicach" - wydawała się nierealna bez uprzedniej procedurylegislacyjnej.Tak na ogół interpretowano krążące już od pewnego czasupogłoski o stanie - jak zwykle mówiono - "nadzwyczajnym", działalność grupoperacyjnych, atak na WOSP.Widoczne przejawy mobilizacji MO czy ZOMOtraktowano jako powtarzającą się od ponad roku grę nerwów.11 grudnia rozpoczął się w Warszawie przygotowywany od dawna KongresKultury Polskiej, na który zaproszono przedstawicieli rządu.Na otwarciuobrad zjawili się członek Biura Politycznego Hieronim Kubiak, wicepremierMieczysław Rakowski oraz minister kultury i sztuki Józef Tejchma.Kongreszaplanowany był na trzy dni.Tego samego dnia rozpoczęły się dwudnioweobrady Komisji Krajowej "Solidarności", która w zasadzie miałaprzedyskutować propozycje przyjęte na niestatutowym posiedzeniu radomskim ipodjąć ostateczne decyzje co do dalszego działania związku.Dyskusja wGdańsku była ostra i długa, przede wszystkim dlatego, iż wszyscy bodajzdawali sobie sprawę, że powstała sytuacja całkowicie patowa: "ludziezdecydowani są nie godzić się na system - mówił Olszewski - a rząd nie jestprzygotowany do jego zmian".Tak było co najmniej od sierpnia 1980 r."Dotej pory - stwierdził Wałęsa - mieliśmy tylko drobne sprawy, terazdoszliśmy do spraw cholernie poważnych".Przeważały głosy radykalne, anawet desperackie.Nie zdołało ich stonować oświadczenie sześciu doradców -o różnych orientacjach ideowych (Geremek, Macierewicz, Mazowiecki,Olszewski, Siła-Nowicki, Strzelecki) - którzy uważali, iż należy pozostaćna platformie projektów przyjętych w Radomiu.Uchwalono owe projekty, anadto postanowiono rozpisanie referendum - ogólnonarodowego lub w samymzwiązku - na "tematy zasadnicze", przez co rozumiano m.in.wypowiedzeniesię w sprawie "metod sprawowania władzy przez naczelne i terenowe organaadministracji państwowej".W luzniejszej, dyskusyjnej formie rozważano teżewentualny skład Społecznej Rady Gospodarki Narodowej, którą częśćzebranych uważała za substytut rządu.Dwudziestogodzinne obrady - odbywające się w historycznej już sali BHPStoczni Gdańskiej - toczyły się w napiętej atmosferze.Póznym wieczorem 12grudnia, gdy powoli zbliżały się do końca, zaczęły napływać niepokojącesygnały.O godz.#22#/30 przestał działać teleks, pół godziny pózniejzamilkły telefony.Tymczasem od dwóch godzin maszynistki z MON spisywały pod dyktandoWiesława Górnickiego - od niedawna doradcy premiera, a od dawna jednego zbardziej znanych dziennikarzy polskich - tekst przemówienia, które wczesnymrankiem jego pryncypał miał wygłosić przez radio i telewizję.Dokładnie opółnocy telewizja przerwała emisję filmu i bez zapowiedzi zawiesiłanadawanie programu.O godz.#00#/30 Komisja Krajowa zakończyła obrady.Półgodziny pózniej w Belwederze zebrała się na nadzwyczajnym posiedzeniu RadaPaństwa, mając dać sankcję "godzinie W".Rozdział VIII.Długi marsz - wojna i pokój"Idą pancry."O godz.#1#/00 w nocy z soboty na niedzielę 13 grudnia zebrano wBelwederze członków Rady Państwa, w celu uchwalenia dekretów o staniewojennym.Gdy zgromadzone kworum (11 na 16 osób) rozpoczęło półtoragodzinneobrady, stan wojenny na obszarze całego kraju trwał de facto od parugodzin.Już od godz.#15#/40 wysyłano do komend wojewódzkich MO szyfrogramynakazujące rozpoczęcie akcji i ogłoszono stan alarmu w wyznaczonych dodziałań jednostkach wojskowych.Około godz.#23#/30 jednostki MSW (grupyspecjalne, oddziały ZOMO, jednostki antyterrorystyczne, zespołyfunkcjonariuszy SB, oddziały Jednostek Nadwiślańskich) wspierane przezwojsko przystąpiły do jednoczesnej akcji.W centrach telekomunikacyjnychprzerwano wszystkie połączenia krajowe i zagraniczne.Obsadzono radio itelewizję.Do tysięcy mieszkań wyruszyły grupy składające się z milicjantówi funkcjonariuszy SB z zadaniem wręczenia nakazu internowania iprzewiezienia do odpowiedniej komendy (komisariatu) MO uprzedniowytypowanych osób.Oddziały ZOMO wkroczyły do lokali zarządów regionalnych"Solidarności", by zniszczyć (lub zablokować) urządzenia łącznościowe ipoligraficzne oraz zatrzymać przebywające tam osoby.Jednostki pancerne izmechanizowane wyruszyły w stronę węzłów komunikacyjnych, tras wylotowych,głównych skrzyżowań, gmachów rządowych, obiektów strategicznych.Takżebudynków ambasad.Gen.Jaruzelski, wraz z najbliższym otoczeniem, przebywałw gmachu Rady Ministrów, gdzie Wiesław Górnicki zakończył pisanie tekstudeklaracji premiera, I sekretarza, ministra obrony narodowej iprzewodniczącego - jeszcze nie ujawnionej - Wojskowej Rady OcaleniaNarodowego (WRON) w jednej osobie.Uczestnicy obrad Komisji Krajowej"Solidarności" zaczęli opuszczać teren Stoczni.Oznaczało to, żeskoncentrowane w Gdańsku siły porządkowe mogą wkroczyć do akcji nieobawiając się oporu ze strony zgromadzonych w jednym miejscu przywódcówdziesięciomilionowej organizacji.I sekretarz KW PZPR w Gdańsku, TadeuszFiszbach, otrzymał z centrali polecenie przeprowadzenia rozmowy z Wałęsą inakłonienia go do udania się do Warszawy "na rozmowy z przedstawicielamipaństwa".Krótko po godz.#1#/00 ZOMO otoczyło hotele, w których nocowaliczłonkowie władz i doradcy "Solidarności", przystępując do zatrzymywaniaobecnych.O godz.#3#/00 Wałęsa oświadczył, iż pod przymusem zgadza się nawyjazd do Warszawy.Gdy w eskorcie SB wieziono go na gdańskie lotnisko,gen
[ Pobierz całość w formacie PDF ]