[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z drugiegobrzegu dobiegały dzwięki trąb towarzyszących paradzie calcio.Palmiranie posiadała sie wprost z podniecenia.Zatrzymaliśmy się przed Baptysterium, signor Galilei wysiadł zpowozu. Za chwilę wrócę.Znam tutejszego zakrystiana. Wszedł dojednego z budynków przy placu.Palmira coraz bardziej kręciła się w powozie, więc pozwoliłam jejwyjść. Tylko trzymaj się w pobliżu powiedziałam, ale ona natychmiastpobiegła za gołębiami.162Mogła skręcić gdzieś i zniknąć w tłumie w jednej chwili.Poszłam zanią, żeby mieć ją cały czas na oku.Przemykała się pomiędzy muzykami,sprzedawcami owoców i mężczyznami grającymi w kości na małychstolikach.Zatrzymała się przed leżącą na wozie porchetta: głowaprosiaka ucięta niczym głowa Holofernesa spoglądała na własneupieczone ciało.Nie powiedziałam jej, że świnia wypchana jest swymiwłasnymi uszami i wnętrznościami.Obdarta pokutnica siedziała, jęcząc, na stopniach katedry.Piętrouważał, że jej rozpacz jest udawana, ale ja nie miałam takiego wrażenia.%7ładna kobieta by się nie zdecydowała, żeby spędzać całe życie w tensposób i wyglądać tak niechlujnie jeśli nie zmusiłoby jej do tego cośsilniejszego niż jej wola.Ciekawość Palmiry wzięła górę nad jejnieśmiałością i dziewczynka podeszła do kobiety.Nieszczęsna zawyłagłośniej i Palmira uciekła do mnie z płaczem.Im głośniej Palmirakrzyczała, tym głośniej zawodziła kobieta.Musiałam potrząsnąć małą,żeby umilkła. Nieładnie tak.To stara, smutna kobieta, a ty nie powinnaś zwracaćna nią uwagi. Zobacz, jaka jest brudna.Ma czarne stopy, mamo. Ty też miałabyś brudne stopy, gdyby nie stać nas było na buciki dlaciebie.A teraz bądz grzeczna.Zobacz, idzie signor Galilei.Wyświadczanam wielką grzeczność, więc nie przeszkadzaj. Wyjęłam chusteczkę iotarłam jej buzię.- Zobaczymy miejsce, gdzie byłaś ochrzczona, kiedybyłaś jeszcze malutka.Poszłyśmy więc z nadwornym matematykiem i zakrystianem doBaptysterium; obaj mężczyzni naparli na jedno skrzydło potężnychbrązowych wrót, uchylając je na tyle, byśmy mogli wśliznąć się dośrodka.Kiedy moje oczy163przyzwyczaiły się do słabego światła padającego z wysokoumieszczonych okien, zaczęłam dostrzegać szczegóły, których niewidziałam w czasie chrztu Palmiry geometryczne zielono-białe wzoryna ścianach i płaskie, wysmukłe filary.Palmira wpatrywała sie w wielki,ozdobny srebrny krzyż na ołtarzu.Zostawiłam ją tam i poszłam za Galileuszem.Pomiędzy dwiemakolumnami z różowego marmuru stała drewniana Magdalena Donatellaukazana jako stara kobieta.To był prawdziwy wstrząs.Wyniszczonapostać o dzikich, zapadłych oczach i zwiędłych policzkach, zniszczonaprzez lata spędzone na pustkowiu, z rekami złożonymi do modlitwy.Miała bose stopy, stała na szeroko rozstawionych nogach, naga, okrytatylko zmierzwionymi włosami sięgającymi jej do kolan.W rozchylonychustach pozostały tylko dwa zeby niczym dwa kamienie nagrobne.Palce ujej stóp zaciśnięte były kurczowo; była zakorzeniona w ziemi, a takbardzo tęskniła za Niebem.Wzdrygnęłam sie To ta kobieta spodkatedry! usłyszałam krzyk Palmiry za sobą.Wtuliła twarzyczkę wmoją suknię, jej pełen przerażenia płacz rozbrzmiewał echem w pustym,kamiennym pomieszczeniu.Nie zdołałam jej uspokoić, trzeba byłozabrać ją stamtąd jak najszybciej.Popatrzyłam bezradnie na Galileusza, zawstydzona. Przykro mi, signore.Myślę, że musimy iść.Wzięłam Palmirę zarękę i szybko wyprowadziłam ją nazewnątrz.Spojrzałam jeszcze raz przez ramię na Magdalenę.%7łałosnapostać, wciąż oszalała od swego grzechu sprzed siedemnastu stuleci. Nie, proszę nie odwozić nas do domu, signor Galilei.Mieszkamyniedaleko.Przykro mi, że sprawiłam kłopot.164WENUSNastępnego dnia posłaniec przyniósł list.Na woskowe] pieczęciwidniało jakieś zwierzę w wieńcu z liści laurowych z koroną.Napisgłosił: Accademia dei Lincei.Wielmożna Pani,Szczerze żałuję zamieszania, jakie mimowolnie wywołałem,sprawiając przykrość Pani i Jej córeczce.To bezmyślność z mojej strony,żeby nie przewidzieć reakcji dziecka na widok tak upiornej rzezby, choćprzekonany też jestem, że nie bez wpływu była obecność tamtejnieszczęsnej kobiety przed Baptysterium.Pragnąłbym odkupić mojąwinę, zapraszając Panią na kolacje do Palazzo Pitti z okazji urodzin synaJego Książęce] Wysokości, Giovanniego, która odbędzie się w następnąsobotę.Książę upoważnił mnie, bym wysłał po Panią powóz, i prosił,bym powiedział, że on również liczy na Pani towarzystwo.Proszę, byPani nadal zaszczycała mnie swym miłym obejściem i możliwościąobcowania z jej błyskotliwym umysłem oraz obecnością podczasobserwacji planety Wenus tego wieczoru, jeśli pogoda dopisze.Sługa pokorny Galileo Galilei165Obserwacja planety Wenus? Dlaczego właśnie Wenus? Co sobiePiętro pomyśli? Co ja miałam myśleć? Tego też nie byłam pewna.Zpewnością interesował sie mną tylko po ojcowsku.Postawiłam go wkłopotliwej sytuacji i nie chciałam wyjść na osobę niewdzięczną.Bezwątpienia obecność na dworze Kośmy Medyceusza otwierała wielekorzystnych możliwości.Każdy z obecnych tam szlachetnych panówmógł być potencjalnym mecenasem, nie wyłączając synów księcia,Ferdynanda i Giovanniego, kiedy dojdą do pełnoletności.Przyjęłam więczaproszenie.Wieczorem zastanawiałam się nad tym wszystkim jeszcze raz.Niewiedziałam, jakie są zamiary Galileusza.Gdyby Piętro poszedł ze mną,nie wzbudziłoby to żadnych podejrzeń.Kiedy powrócił do domu,opowiedziałam mu niedbałym tonem o zaproszeniu, krojąc cebulę. Czy chciałbyś pójść ze mną? Pokaż mi zaproszenie.Nóż obsunął się po krągłej cebuli, zamiast ukroić plasterek. Nie było zaproszenia.Przyszedł posłaniec w liberii Medyceuszy iwyrecytował zaproszenie napisane wierszem.Całkiem zręcznie zresztą.Patrzyłam tylko na cebulę i kroiłam ją uważnie. Kiedy to będzie? W następną sobotę, póznym popołudniem i wieczorem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]