[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie chciał zniechęcać Rebeki swoim komentarzem.Z przeraże-niem myślał o powrocie do Bostonu, gdzie będzie musiał zamel-dować J.T.Fieldsowi, że Tajemnica Edwina Drooda nigdy niezostanie wyjaśniona że wszelki ślad po Droodzie zaginął.AFields, Osgood & Co z powodu strat finansowych mogą wnet pójśćw jego ślady.Chronić naszych autorów naczelna zasada Fieldsa.To nadtym zamyślił się Osgood podczas spaceru.Jego zadanie w Angliinie dotyczyło wyłącznie finansowej egzystencji firmy i wszystkichjej pracowników, chodziło także o autorów Longfellowa, Lowel-la, Holmesa, Stowe'a, Emersona i innych.Jeśli wydawnictwo runiew przepaść, nad którą się znalazło, jak poradzą sobie osieroceniautorzy? O tak, kochano tych pisarzy, ale czy wydawcy tego pokro-ju co Major Harper zadbają o nich? Czy bez opieki Fieldsa iOsgooda nie popadną w zapomnienie, tak jak Edgar Poe lub obie-cujący niegdyś Herman Melville? Prawdziwa przyszłość wydawcównie leżała w ich przemianie w fabrykantów, jak przewidywał Har-per, ale w partnerstwie z autorami w połączeniu się górnej idolnej części strony tytułowej.Pomyślał o odpowiedzialności, która spoczęła na jego barkach.Kiedyś nawet chciał zostać poetą; aż roześmiał się w duchu! MłodyOsgood, najlepszy student recytujący klasyczny poemat w StandishAcademy.Tamtego pazdziernika na jego oczach z tuzin kolegów214opuściło miasto w pogoni za złotem Kalifornii, ale dla niego liczyłysię ciche sale college'u, a nie dzikie kalifornijskie wzgórza.Byłczłonkiem Phi Beta Kappa* w Bowdoin, sekretarzem klasy, należałdo klubu Pecunian**, ale pozostawał w przyjaznych stosunkach zrywalami z Athenians.W swym otoczeniu niezmiennie uchodził zaczłowieka sukcesu.Warto było poświęcić własne artystyczne ambi-cje, by oddać się sprawie artystów i geniuszy, którzy inaczej mogli-by się nie przebić.* Phi Beta Kappa stowarzyszenie absolwentów uniwersytetów amerykań-skich.* Pecunian Society i Athenians Society rywalizujące ze sobą literackie stowa-rzyszenia studenckie.Przygnębiony niewesołymi rozmyślaniami dotarł wraz z Rebekądo rządowego budynku mieszczącego komisję do spraw obłąka-nych, w której zasiadał Forster.Powitał ich jeden z jego asysten-tów.Osgood wyjaśnił, że życzą sobie rozmawiać z panem Forste-rem. Państwo z Ameryki? zapytał asystent, z zainteresowa-niem unosząc brwi. Tak odrzekł Osgood. Amerykanie! Asystent uśmiechnął się. Tylko spo-ważniał obawiam się, w przedpokoju nie mamy spluwaczek. W porządku odrzekł uprzejmie Osgood bo my niemamy tytoniu. Nie? zdziwił się tamten, po czym spojrzał na usta Rebe-ki, by upewnić się, że i ona nie żuje tytoniu. Zechcecie państwochwilę poczekać? Wrócił z adresem zapisanym na kawałku pa-pieru. Pan Forster wyszedł z biura kilka godzin temu.Proszęuprzejmie, chyba tam go państwo znajdziecie.Napisałem dokładne215wskazówki, gdyż Amerykanie w Londynie wciąż się gubią. Dziękuję panu, poszukamy go powiedział Osgood.Letni dzień stawał się coraz gorętszy i coraz bardziej parny.Londyn ze swymi chodnikami, z tłumami wakacyjnych space-rowiczów i spieszących dokądś biznesmenów był mniej przytulnyod Gadshill, gdzie pola na zboczach wzgórz bujnie porastały ziele-nią.Gdy zrobili już, jak im się zdawało, dobrych kilka kółek, Osgoodspojrzał na tabliczkę z nazwą ulicy i porównał ją z adresem zapisa-nym na kartce przez asystenta. Blackfriar's Road, po zachodniej stronie St.George's Cir-cus to tu według niego mieliśmy zastać pana Forstera.Znalezli się przy masywnym, pięciokątnym budynku, górują-cym nad całą ulicą.Osgood oparł się o kamienny filar portyku, bychustką otrzeć czoło i szyję.W tej chwili usłyszeli głośną wymianęzdań, jakby dzwięki niosła trąbka. To absolutny fenomen w historii przyjazni, przyjazń łączą-ca owego wuja i siostrzeńca.Po męskim odezwał się kobiecy głos: Wuja i siostrzeńca? Takie właśnie łączy ich pokrewieństwo odrzekł mężczy-zna. Ale nigdy o tym nie mówią.Pan Jasper nie chce słyszeć o wuju czy siostrzeńcu.Chyba zawsze mówią Jack i Ned.Teraz odpowiedziała kobieta: To prawda, i chyba nikt na świecie nie odważyłby się zwró-cić do pana Jaspera per Jack.Tylko pan Jasper mówi do EdwinaDrooda: Ned.Osgood i Rebeka stali i słuchali z niedowierzaniem. O, tam wskazała podekscytowana Rebeka.216Osgood natychmiast się odwrócił.Afisz na bocznej ścianie po-tężnego Surrey Theatre zapowiadał spektakle na nadchodzącysezon: Up in the World, The.Ticket of Leave Man, i.TajemnicaEdwina Drooda.Sztuka Dickensa, adaptowana przez pana Walte-ra Stephensa.Afisz zachwalał: Nowa, udoskonalona scenografia!i Doskonała, bezprecedensowa obsada, która trzymać będzie wi-dzów w nieustającym napięciu! w przedstawieniu ostatniejpowieści Charlesa Dickensa! Teraz kompletnej!. Teraz kompletnej przeczytali na głos Osgood i Rebeka.Po wejściu do holu i pokonaniu olbrzymich schodów znalezli sięna widowni większej od wszystkich, jakie kiedykolwiek widzieli wBostonie czy Nowym Jorku.Zbudowano ją w kształcie podkowy.Pięćdziesiąt stóp nad nią wznosiło się zadziwiające, złote sklepie-nie, zdobione delikatnymi wzorami.U podnóża kopuły widniaływeneckie, czerwone panele z nazwiskami największych narodo-wych dramaturgów: Szekspir, Jonson, Goldsmith, Byron, Jerrold.Uwagę Osgooda zwróciło zamieszanie na scenie.Aktorzy i ak-torki grający Drooda od ćwiczenia rozmowy Septimusa Crisp-arkle'a z przybyłą właśnie do wsi Heleną Landless przechodziliteraz do innej sceny, rozgrywającej się w palarni opium.Ale najwy-razniej nie mogli zlokalizować aktora grającego Chińczyka, do-stawcę narkotyku.Osgood wypatrzył za kulisami mężczyznę stojącego w drama-tycznie nieruchomej pozie, a obok niego młodą kobietę, która po-prawiała zdobiący jego szyję jaskrawy krawat.On sam badał wnę-trze swych ust i potrząsał długimi ciemnymi włosami, wpatrzony wponadprzeciętnych rozmiarów lustro.Miał dużą głowę, istne freno-logiczne arcydzieło delikatne ciało zdawało się z największymwysiłkiem podtrzymywać swą górną część.Gdy mężczyzna przestał217układać wargi w swoje a i o , Osgood przedstawił się i zapytał oosobę odpowiadającą za spektakl. Chodzi panu o wykonawcę woli pana Dickensa, czy tak? zapytał tamten. Pojawił się na próbie, by podglądać i podsłuchi-wać, ale zdaje się, że już odfrunął jak olbrzymi, tłusty orzeł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]