[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A potemodzyskał czucie i wszystko jest jak dawniej.Nic mu nie dolega.- Dlaczego nie mogę w to uwierzyć?- Naprawdę tak było - zapewniła.Powietrze wydawało jej się wyjątkowo chłodne.Zmarzła.Jeremy poklepał stopień, na którym siedział, i Roza105 usiadła dokładnie we wskazanym przez niego miejscu.Pozwoliła mu się objąć.- Przecież ty jesteś cała mokra! - zawołał.- Wpadłaś do poidła dla koni?- To jego pot - powiedziała.- Adama? - spytał odrobinę ostrzej, niż zamierzał.Kiwnęła głową, wtulona w jego ramię.- Ty go uzdrowiłaś? - Jeremy coraz mniej z tego rozumiał.Miał wrażenie, jakby kruche,stare, pożółkłe koronki rozpadały mu się w niezgrabnych palcach.- Chyba nie.- Opowiadaj! - poprosił, zastanawiając się, jak długo można wytrzymać bez snu.Przedtem czuł się straszliwie śpiący, lecz nagle całkiem oprzytomniał.- Mam mówić prawdę?- Przecież jesteśmy wobec siebie szczerzy - powiedział, dotykając wargami jej czoła.- On się bał zasnąć - zaczęła Roza.- Dlatego położyłam się przy nim i objęłam go jakdziecko.Zapadł w sen.Ja się starałam nie spać.Chciałam czuwać nad nim cały czas, alejednak też przysnęłam.A kiedy się obudziłam, obejmował mnie.Mógł się już ruszać.- Spałaś razem z nim? - spytał urażony Jeremy.- Obejmowałam go tylko.On jest dla mnie jak brat, Jeremy.Strasznie się pocił.Właśniedlatego jestem cała mokra.Nie zdążyłam się przebrać.Przeklęty Adam!Jeremy nie powiedział tego głośno i nie dodał, że Adam wcale nie jest jej bratem.Niezamierzał podsuwać jej myśli, które do tej pory nie przyszły jej do głowy.Trzymał gębę nakłódkę, bo przecież wcale nie miał do niej większych praw niż ktokolwiek inny.- Możemy dzisiaj spać razem? - spytała.106 - Nie będę spał pod jego dachem.- Pójdę z tobą do stajni.- Na pewno? Kiwnęła głową.Jeremy wziął ją na ręce i zaniósł do skromnego, nagiego pokoiku, który zajmował.Rozebrał ją z wilgotnego ubrania pachnącego innym mężczyzną i powiesił je na poręczyschodów za drzwiami.Zdmuchnął lampę, zanim się rozebrał.Ubranie rzucił na podłogę.Zadrżał w nocnym powietrzu.W stajni było chłodno, kiedy się nie paliło.A latem przecieżnie grzali.Otworzyła ramiona, a on zamknął oczy, by nie ryzykować spotkania z jej spojrzeniem.Nie chciał mieć wyrzutów sumienia.Domyślał się, że o czymś mu nie powiedziała, żewciąż zachowała coś tylko dla siebie, ale to raczej nie miało związku z Adamem.I właśniew tym znajdował pewną pociechę.- Kochaj mnie - poprosiła.Jeremy pocałował ją i spełnił jej życzenie.Rozdział 8- Nie możemy tam przyjechać tak świetnie wyposażeni, bo ludzie zaczną sięzastanawiać, czego naprawdę szukamy - powiedział Jeremy.Próbował przekonać Fionę,że obaj mają w jukach więcej, niż potrzebują.107 - %7ładen z was nie musi tam jechać.- Ale obaj chcemy - odparł zdecydowanie Jeremy.- yle robicie.- Fiona podeszła jeszcze bliżej, żeby nie podnosić głosu.- Sądziłam, żeosiągnąłeś z Rosie coś w rodzaju porozumienia?- Nie wzbudzaj u Danny'ego poczucia winy - poprosił równie cicho Jeremy.- Ze mną tosię nie uda, dobrze o tym wiesz!- Tak dobrze się między wami układało - rzuciła z miną swatki.- Spędziliśmy razem kilka nocy - poprawił ją Jeremy.- W ciągu dnia nic nie było takie,jak powinno być.A ty wystraszyłaś do szaleństwa doktora Taylora.Wrócił do Aucklandprzekonany, że jesteś niebezpieczną wdową czyhającą na mężczyzn, którym udzielaschronienia.Fiona się uśmiechnęła.Wizyta lekarza stała się nieustającym powodem dożartów w ciągu tygodni po tamtej przerażającej przygodzie Adama.Pózniej samazrozumiała, że inni słusznie krytykowali jej zachowanie wobec doktora Taylora.Wtedyjednak nie widziała w tym nic niestosownego, po prostu okazywała życzliwość igościnność.Starała się być miła, nie natarczywa.W każdym razie wcale nie zarzuciła sidełna lekarza, chociaż tak uważała nawet jej córka.- Skąd mogłam wiedzieć, że jest kawalerem? - broniła się.- Nie przypuszczałam, że taksię boi kobiet [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl