[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Coraz więcej ichłączyło.- Tata całuje Fibi! - Joseph roześmiał się radośnie.Phoebe wyprostowała się i z miną winowajczyni zerknęła na uradowanegochłopczyka.- Ktoś nas podgląda - mruknęła.- I mnie się tak wydaje - odparł pogodnie Cortez.Phoebe wstała, podeszła do malca, który uścisnął ją i cmoknął w policzek.- Ja też całuję Fibi! - zawołał roześmiany.Tulili się przez dłuższą chwilę.- Kochany jesteś! Nikt ci się nie oprze - oznajmiła Phoebe, klepiąc go popleckach.Cortez z radością i rozczuleniem przyglądał się tej scenie.Skończył kolację irozpuścił długie, ciemne włosy.- Możesz jeszcze przez chwilę zająć się Josephem? - spytał.- Chciałbym terazwziąć prysznic.- No pewnie - odparła - Czytam mu legendy Czirokezów.127-Opowieści Komanczów byłyby bardziej na miejscu.- Obrzucił ja, karcącymspojrzeniem.- Nie mamy takiej książeczki odparła z bezradnym westchnieniem.- Pozatym, bądz łaskaw zauważyć, że nie jesteśmy na terytorium Komanczów - dodała kpiąco.- Niech ci będzie.Zaraz wracam.Rozbierał się, idąc do łazienki.Phoebe zerkała na niego ukradkiem, gdyzdejmował koszulę.Pod śniadą skórą rysowały się pięknie wy-rzezbione mięśnie.Naprawdę mógł się podobać kobietom.Złapał ją na tym, że mu się przygląda, i pytająco uniósł brwi.Musiała znalezćjakąś wymówkę, by usprawiedliwić swoje zainteresowanie.- Słyszałam gdzieś, że Indianie mają nie-owłosione torsy.- Mój pradziadek był Hiszpanem - przypomniał z kpiącym uśmiechem.- Ach tak, prawda.Odwzajemnił jej spojrzenie.Podziwiał smukłą postać w dopasowanych dżinsach iżółtym sweterku z długimi rękawami i dekoltem w serek.Pastelowe kolory podkreślałyjasną cerę.- Zlicznie wyglądasz, Phoebe - powiedział cicho.Zarumieniła się i wybuchnęła nerwowym śmiechem.-Ale masz gadane!Podszedł do łóżka i przyciągnął ją do siebie, aż znalazła się w jego objęciach.- Czyżbyś miała kompleksy? - spytał szeptem.- Jesteś cudowna, Phoebe.Szaleję za tobą.Chciała odpowiedzieć, ale zamknął jej usta pocałunkiem, chwycił za ręce i położyłje na swoim torsie.- Tata całuje Fibi! - pisnął Joseph.Cortez natychmiast odsunął ukochaną i wy-buchnął gromkim śmiechem.- Mamy widownię - mruknął i zrobił krok w tył.- yle wybrałem czas i miejsce.128Phoebe odprowadziła go spojrzeniem, wsłuchana w głośne bicie swojegobiednego serca.Po raz pierwszy dotknęła nagiego torsu Jeremiasza.W całym cieleodczuwała dziwne pulsowanie.Obudziły się w niej nieoczekiwane pragnienia i tęsknoty.- Fibi, czytaj! - marudził Joseph, siedząc na środku posłania.W rączkach trzymałksiążkę.Litery były ogromne.I bardzo dobrze, bo Phoebe zostawiła okulary na biurku wswoim gabinecie.- Zgoda, kochanie.- Opadła na łóżko, usiadła wsparta o wezgłowie i posadziłasobie Josepha na kolanach.- Chodz do mnie.Przeczytamy wszystko od początku dokońca!Phoebe oglądała z Josephem dobranockę, a Cortez włączył laptop i buszował wInternecie.Milczał, podczas gdy jego palce szybko biegały po klawiaturze.Phoebe złapałasię na tym, że obserwuje go ukradkiem.Podziwiała długie, świeżo umyte włosyopadające na szerokie ramiona okryte czarnym T-shirtem.Z nogawek czarnych spodniwystawały bose stopy.Wyglądał nadzwyczaj pociągająco.Josephowi opadały powieki, dlatego przeniosła go ostrożnie na łóżko i wyciągnęłasię obok.Cortez nadal pracował.Rozległo się ciche pukanie do drzwi.Otworzył, wpuszczając do środka Tinę.- Przepraszam - szepnęła.- W kinie był straszny tłok.Dużo czasu minęło, nimdotarliśmy do wyjścia - szepnęła, spoglądając ponad jego ramieniem na Phoebe iJosepha.- Zabiorę małego do siebie.- Dzisiaj śpią u mnie.Mamy dwa łóżka - przerwał jej Cortez.- Muszę omówić zPhoebe kilka spraw.Tina popatrzyła na niego z ciekawością i obawą.- Coś się stało, prawda?- Tak - przyznał.- Zamknij drzwi na klucz.Gdybyś usłyszała jakiś dziwny dzwięk,z całej siły wal pięściami w ścianę.Rozumiemy się?129- Drake wspomniał, że w śledztwie pojawił się nowy wątek, ale nie chciał mi nicwięcej powiedzieć.- Tina spoważniała.- Od ciebie też niczego się nie dowiem, prawda?- Nie mogę nic mówić.Zciśle tajne, kuzyneczko.- Uśmiechnął się.- Jak minąłwieczór? Dobrze się bawiłaś?- Tak.- Spojrzała na niego rozmarzonym wzrokiem.- On jest przemiły.- A policjant z Ashville? - spytał drwiąco.- O Boże! - jęknęła.- Przepraszam - zreflektował się.- Nie zaprzątaj sobie tym głowy.Nie jesteścieprzecież zaręczeni.- No pewnie.- Spojrzała ukradkiem na Phoebe zajętą usypianiem Josepha.- Takczy inaczej Drake i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi.- Oczywiście - przytaknął skwapliwie.Raz jeszcze ponad ramieniem Corteza spo-jrzała na Phoebe, która pomachała do niej.- Wie już, że śpi u ciebie? - zapytała szeptem Tina.Phoebe zaczęła oglądać film inie zwracała uwagi na rozmawiających.- Jeszcze nie - przyznał, tłumiąc śmiech.- Będzie dobrze.Pożyczę jej T-shirt.Tina uśmiechnęła się szeroko i poszła do swego pokoju.Film się skończył.Phoebe wstała i wyłączyła telewizor.Spojrzała na Josepha,który spał słodko na łóżku.Podeszła do Corteza i szepnęła:- Idę do Tiny.Pora spać - powiedziała z wahaniem.To dziwne, lecz wcale niechciało jej się stąd wychodzić.Cortez oderwał się,- od komputera i wstał.Zadarła głowo, żeby na niegopopatrzeć.- Powiedziałem Tinie, że dzisiaj śpisz u mnie.Masz do dyspozycji sąsiedniełóżko.Pożyczę ci T-shirt.- Popatrzył na nią z czułym uśmiechem.- Jestem znaczniewyższy, więc będzie ci sięgał do kolan.Spojrzała mu prosto w oczy.- Masz ważny powód, żeby mnie tu zatrzymać, prawda? Czego się dowiedziałeś?130- Drake przypomniał sobie, że tamtego dnia, kiedy uczył cię strzelać, w pobliżutwojego domu stał czarny dżip.- Tak - przyznała.- Ja też go raz widziałam.Zastanawiałam się nawet, czy ci otym powiedzieć, ale uznałam, że nie warto.Kierowca szukał czegoś na mapie, dlategopo namyśle doszłam do wniosku, że to zwykły turysta, który zabłądził w górskiej okolicy.- Być może morderca jezdzi czarną terenówką - wyjaśnił Cortez, a Phoebegwizdnęła cicho.- O kurczę!- Sytuacja nie wygląda najlepiej tłumaczył - ale wzmocnimy twoją ochronę.- Niepotrzebnie powiedziałam tamtej oszustce podającej się za nauczycielkę oczłowieku, który sprzedał nam figurkę - kajała się Phoebe.- Co mi wpadło do głowy, żeby chwalić się dobrą pamięcią?- Swoją drogą to dziwne, że rozmawiała z tobą o kradzieży odparł zamyślonyCortez, mrużąc oczy.- Czyżby sama należała do szajki rabującej dzieła sztuki? A jeślipokłóciła się z kumplami? Może liczyła, że jak puści farbę, ty zawiadomisz policję i koleśwpadnie w nasze ręce.- A złodziejski kodeks honorowy? Już nie obowiązuje? - spytała zdziwionaPhoebe.- Według mnie wszystko zależy od tego, ile forsy można zgarnąć - wyjaśniłrzeczowo.- Pamiętaj, przestraszony złodziej często staje się mordercą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]