[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przypuszczam, że to, co robi teraz, ta jejzemsta, to mordowanie matek tamtych chłopaków& myślę, że z jakiegoś pokręconego powodurobi to również dla mnie. Mijały sekundy.Oddychałam głęboko w nadziei, że moje sercetrochę zwolni. Przepraszam, że nic nie powiedziałam wcześniej.Ale nawet teraz nie mamprzecież pewności, że to ona.I wszystko mogę stracić. Joesbury westchnął głośno i wstał.Odwrócił się do mnie plecami, otworzył okno.Wpokoju i tak było już chłodno, ale z dworu wpadało niemal arktyczne powietrze.Wsunęłamkolana pod wielką bluzę i patrzyłam, jak Joesbury wychodzi na balkon, wychyla się.Kiedyzdjęcia ofiar Rozpruwacza zaczęły fruwać po pokoju, ja też wstałam i podeszłam do okna.Joesbury patrzył nad zatoką w stronę morza. To wszystko  wymamrotałam do tyłu jego głowy. Wszystko.I padam na twarz.Możemy wrócić do tego rano?Przytaknął, nie odwracając się.Odczekałam jeszcze sekundę i cofnęłam się do pokoju.Mijając łóżko, dostrzegłam fotografię zarżniętej Mary Kelly.Tej, której morderstwo nie zostałojeszcze zdublowane.Przeszłam korytarzem jakieś piętnaście metrów.Kiedy uniosłam dłoń, by wcisnąć guzikprzywoływania windy, ostatni kawałek układanki wskoczył na miejsce.O Chryste. 83Natychmiast znalazłam się z powrotem pod drzwiami Joesbury ego i zaczęłam w niełomotać.Miałam w nosie, kogo jeszcze obudzę. Wpuść mnie  syknęłam, kiedy tylko usłyszałam, że przekręca zamek.Pchnęłamdrzwi, aż musiał się cofnąć do pokoju. Co znowu&  zdążył wykrztusić. Musimy wracać do Londynu.W tej chwili.Dzwoń do Dany.Ale z nas idioci. Lacey, uspokój się.Co w ciebie wstąpiło, do diabła?Przepchnęłam się obok niego i podeszłam do łóżka.Na poduszce leżało zdjęciekoszmarnie pociętej Mary Kelly.Podniosłam je. Powinnam się domyślić  rzuciłam. Wiedziałam, że ona znajdzie jakiś sposób,żeby dopaść numer piąty.I już ją ma, założę się o wszystko.Musimy&Dwie ciepłe dłonie spoczęły na moich nagich ramionach. No dobra, głęboki wdech.Przestań gadać. Mark, nie ma& Zamknij się.W tej chwili.Jedna dłoń zakryła mi usta.Miał rację.Musiałam się wziąć w garść.Ale Jezu, dlaczegonie wpadłam na to wcześniej? Dlaczego?Ostrożnie jak ktoś, kto chce wypuścić z klatki dzikie zwierzę, odkleił palce od moich ust. Powoli  powiedział. Wiedziała, że się wszystkiego domyślimy, kiedy zabiła Charlotte i Karen.Ofiary trzy icztery.Wiedziała, że będziemy pilnować piątej. I pilnujemy  odparł wolno Joesbury. Trzy godziny temu upewniłam się, że JacquiGroves jest cała i zdrowa.Chcesz powiedzieć, że& Jacqui Groves nigdy nie była zagrożona.Llewellyn absolutnie nie zamierzała jej zabić.Pokręcił głową. To ostatnia z matek. Pierwsze cztery ofiary Rozpruwacza to były kobiety po czterdziestce  zaczęłamwyjaśniać. Tak jak nasze.Potem zmienił cel.Zabił młodszą.Tamte przestały mu wystarczać. Wciąż nie rozumiem&  Ile osób jest w rodzinie Grovesów?Wzruszył ramionami. Matka, ojciec, syn, jak mu tam, Toby i& o cholera.Załapał.Nareszcie.Odsunął się ode mnie i zaczął szukać telefonu. Toby Groves ma siostrę  podkreśliłam, na wypadek gdyby miał jeszcze jakieśwątpliwości, ale sądząc po jego minie, nie miał żadnych. Blizniaczkę  ciągnęłam, kiedywziął komórkę i wybierał numer Dany Tulloch. Dwadzieścia sześć lat.I sądzę, że Llewellynjuż ją dorwała. 84Niedziela, 7 pazdziernikaJoanna Groves już się przekonała, że ciemność nie jest nieruchoma.Mży, zagęszczasię, podpływa bliżej i tworzy dziwaczne, ruchome kształty.Chwilami staje się tak ciężka, żeuciska jej głowę, oczodoły, szyję.Joanna nigdy tak naprawdę nie myślała o ciemności, dopókinie została ściągnięta do tego miejsca.Teraz trudno jej myśleć o czymkolwiek innym.Może z wyjątkiem zimna.Nie da się nie myśleć o zimnie, kiedy ciągle sprawia ból, nawetwe śnie.Joanna straciła rachubę czasu, nie ma pojęcia, jak długo tu jest, ale wie, że przyszedł takimoment, kiedy przestała się trząść, a poruszanie kończynami wymaga wysiłku.Jej świat stał sięciemnością i zimnem.I miękkimi, chroboczącymi odgłosami.Drapaniami i skrobaniami, i cichutkimi,miaukliwymi piskami.Ruch wszędzie dookoła.Nigdy by nie uwierzyła, że ta zimna, czarna pustaprzestrzeń może podtrzymać życie, ale tak jest.I te skrobiące stworzenia robią się coraz śmielsze.Podchodzą coraz bliżej.Pewnie już wykombinowały, że nie może się ruszyć.Próbuje przełknąć ślinę i nie daje rady.Nawet oddychać już niełatwo.Kiedy pierwszy razzostała sama, wrzeszczała, aż poczuła smak krwi.A potem dolna część jej twarzy zostałaowinięta taśmą hydrauliczną.Przy zdejmowaniu taśma wyrwała jej garść włosów.Tym razemnie krzyczała.Nagle ogarnęło ją wrażenie, że ciemność się zmieniła.Przestała być przypadkowa.Nabrała celu i ten cel się zbliża. Jesteś tam, prawda?  szepcze w kierunku, z którego usłyszała chyba jakiś cięższyodgłos niż drapnięcie. Wróciłaś.Tak, na pewno.Kolejny dzwięk.Tym razem to wyraznie czyjś krok. Wiem, dlaczego to robisz  mówi Joanna i każde słowo boli. Wiem, co mój bratrzekomo zrobił tobie i twojej siostrze.Ruch ustał. Przepraszam  dodaje natychmiast Joanna. Nie chciałam tak powiedzieć.Poprostu się boję.Miałam na myśli to, co ci zrobił.On i jego koledzy.Kolejny krok, jeszcze bliżej, i Joanna czuje, że musi mówić szybko. To, czego się dopuścili, było straszne.I nie powinno im ujść płazem. Szelest materiału.Ktoś kuca tuż przed nią. Ale to nie miało nic wspólnego ze mną.Dlaczego mścisz się na mnie?Coś zimnego ociera się o jej twarz.Chlupot wody.Joanna czuje zapach plastiku.Odchylagłowę do tyłu i pozwala, by chłodny strumień spływał jej do gardła.To trochę pomaga.Kiedy madość, odsuwa butelkę ustami.Porywaczka jest bardzo blisko.Gdyby Joanna nie miałazwiązanych za plecami rąk, mogłaby dotknąć jej twarzy. Mogę cię o coś zapytać?  mamrocze drżącymi wargami.Przez sekundę nie ma odpowiedzi, ale napastniczka z pewnością wciąż tu jest.Słyszy jejoddech. Dlaczego po prostu nie zabiłam chłopaków?  odzywa się nagle cichy głos. O tochcesz zapytać? Tak  przyznaje Joanna i czuje się winna, że przyszło jej do głowy to pytanie.Tobyjest jej blizniakiem.Kocha go bardziej niż rodziców.A jednak przez niego tu się znalazła. Ile wzrostu ma twój brat? Metr osiemdziesiąt pięć? Więcej? I waży z dziewięćdziesiątkilo? Widziałaś, że nie jestem duża.Tylko w jeden sposób mogłabym zabić tak postawnegofaceta.Kulka w głowę, i to z daleka.Milknie, Joanna czeka.Nagle czuje, że porywaczka przysuwa się bliżej. No właśnie  szepcze jej do ucha głos. A co to za przyjemność? 85Niedziela, 7 pazdziernikaWyjechaliśmy z hotelu następnego ranka.Ja chciałam wyruszyć natychmiast; Joesburyuparł się, żebyśmy przespali resztę nocy.Przekonywał mnie, że w Londynie nie ma niczego,czego Dana i jej zespół nie mogliby zrobić bez nas, a po kolejnej nieprzespanej nocy obojebylibyśmy ledwo żywi.Kiedy dojeżdżaliśmy do mostu na Severn, zabrzęczał telefonJoesbury ego.Kiwnął, żebym odebrała. Lacey, tu Dana [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl