[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szkoda, że Ali nie mogła jejteraz zobaczyć.Czasem kiedy Hanna przechadzała się przedwielkim lustrem w swoim pokoju, wyobrażała sobie, że Ali siedziobok i krytykuje jej ubrania, jak kiedyś.Zmarnowała tyle lat jakogruba, zależna od innych frajerka, ale teraz wszystko sięzmieniło.46 Razem z Moną weszły do Tiffany'ego krokiem modelek.Wszędzie było pełno szkła, chromu i białych świateł, w którychbrylanty bez skazy błyszczały jeszcze mocniej.Mona obejrzaławszystkie gabloty i popatrzyła na Hannę spod uniesionych brwi. Może naszyjnik? A może bransoletka?  wyszeptała Hanna. Idealnie.Podeszły do gabloty i obejrzały srebrną bransoletkę zzapięciem w kształcie serca. Ale śliczna  westchnęła Mona. Podoba ci się?  zapytała elegancka, starsza sprze-dawczyni. Och, nie wiem  odparła Hanna. Pasuje do ciebie. Kobieta otworzyła gablotę i przesunęłapalcami po bransoletce. Pokazują ją we wszystkichczasopismach. Przymierz  Hanna szturchnęła łokciem Monę, którawłożyła bransoletkę na nadgarstek. Naprawdę piękna.Sprzedawczyni zwróciła się do kolejnego klienta.Monazsunęła bransoletkę z nadgarstka do kieszeni.Tak po prostu.Hanna wyszczerzyła zęby w uśmiechu i dłonią przywołałakolejną sprzedawczynię, miodową blondynkę z koralowymiustami. Mogę przymierzyć tę bransoletkę z okrągłym zapięciem? Jasne!  Dziewczyna otworzyła gablotkę. Sama mamtaką.47  I może jeszcze kolczyki do kompletu?  Hanna wskazałana nie dłonią. Oczywiście.Mona przeszła do gabloty z diamentami.Hanna wzięła do rękikolczyki i bransoletkę.Razem kosztowały trzysta pięćdziesiątdolarów.Nagle ladę otoczyła grupka Japonek.Wszystkiewskazywały na jeszcze jedną bransoletkę leżącą pod szybą.Hanna sprawdziła, czy na suficie są kamery, a w drzwiachdetektor. Och, Hanna, chodz, popatrz na Lucidę!  zawołała Mona.Hanna zamarła.Czas jakby się zatrzymał.Zcisnęłabransoletkę w garści i wsunęła ją w rękaw.Wsadziła kolczyki doswojej portmonetki z wiśniowym logo Louis Vuitton.Serce jejwaliło.Właśnie dlatego kradła.Czuła wtedy, że żyje.Mona pomachała do niej pierścionkiem z diamentem. Popatrz, ładnie mi w nim. Chodz  Hanna chwyciła ją za rękę. Idziemy doCoacha. Nie chcesz jeszcze czegoś przymierzyć?  Mona wydęłausta.Zawsze zwlekała, kiedy wiedziała, że Hanna już wykonałarobotę. Nie  odparła Hanna. Wołają nas torebki.Czuła, jaksrebrny łańcuszek bransoletki wbija się jejlekko w rękę.Musiała wyjść, póki Japonki jeszcze tłoczyły sięprzy ladzie.Sprzedawczynie nawet nie patrzyły w jej kierunku. No dobrze  powiedziała Mona teatralnym głosem.Wręczyła pierścionek z powrotem sprzedawczyni, trzymając48 go za diament.Nawet Hanna wiedziała, że tak się nie robi.Te diamenty są za małe.Przykro mi. Mamy też inne  kusiła sprzedawczyni. Chodz  powiedziała Hanna, chwytając Monę za rękę.Serce waliło jej jak młotem, kiedy przepychały się przez sklepdo wyjścia.Zapięcie bransoletki uderzało ją w nadgarstek, alewciąż miała spuszczony rękaw.Hanna stała się właściwieprofesjonalną złodziejką.Najpierw kradła cukierki na wagę wsklepie Wawa, potem płyty kompaktowe, potem podkoszulki dladzieci w butiku Ralpha Laurena.Za każdym razem czuła sięlepsza i ostrzejsza.Zamknęła oczy i przekroczyła próg, gotowana dzwięk alarmu.Ale nie rozległ się żaden dzwięk.Alarm był wyłączony.Mona ścisnęła jej dłoń. Też Wzięłaś jedną? Oczywiście  pokazała bransoletkę na nadgarstku. Ijeszcze to. Otworzyła portmonetkę i pokazała Monie kolczyki. Cholera  Mona otworzyła szeroko oczy.Hanna uśmiechnęła się.Czasem dobrze było przebić w czymśprzyjaciółkę.%7łeby nie zapeszyć, szybkim krokiem oddaliła się odsklepu Tiffany'ego i nasłuchiwała, czy ktoś jej nie goni.Słychaćbyło tylko gulgotanie fontanny i piosenkę Oops! I did it again wwersji Muzaka. O tak, znowu się udało", pomyślała Hanna.49 4SPENCER NA ROZPALONYM BLASZANYM DACHU Kochanie, muli nie je się rękami.To nieładnie.Spencer Hastings spojrzała na siedzącą z nią przy stolikumatkę, która nerwowo gładziła dłonią włosy idealniezafarbowane na popielaty blond. Przepraszam  powiedziała Spencer, biorąc niedorzeczniemały widelec do jedzenia muli. Naprawdę uważam, że Melissa nie powinna mieszkać wdomu w tym zakurzonym mieście  powiedziała WeronikaHastings do męża, zupełnie ignorując przeprosiny Spencer.Peter Hastings odgiął głowę do tyłu.Kiedy tylko nie siedziałw swojej kancelarii prawniczej, zawzięcie uprawiał kolarstwo nadrogach Rosewood, w obcisłej kolorowej koszulce i spodniachkolarskich, wygrażając pięścią mijającym go samochodom.Zpowodu jazdy na rowerze chronicznie bolał go kark.50  Ten wieczny hałas! Nie wiem, jak ona zdoła się czegośnauczyć  ciągnęła pani Hastings.Spencer siedziała z rodzicami w Moshulu, restauracji napokładzie żaglowca zacumowanego w zatoce w Filadelfii.Czekali na Melissę, siostrę Spencer.Mieli co świętować.Melissaukończyła o rok wcześniej Uniwersytet Pensylwanii i dostała siędo szkoły biznesu Wharton.Właśnie remontowano dom wcentrum Filadelfii, który dostała w prezencie od rodziców.Za dwa dni Spencer miała zacząć trzecią klasę w Rosewood.Jej plan zajęć pękał w szwach: pięć razy w tygodniu lekcjeaktorstwa, trening kierowniczy, organizacja charytatywna,przygotowanie albumu rocznego, kółko teatralne, treningi hokejai wysłanie zgłoszenia do szkoły letniej, najszybciej jak się da.Każdy wiedział, że aby dostać się na dobrą uczelnię, najlepiejbyło wziąć udział w jednym z ich pilotażowych programówletnich.Na jedną rzecz Spencer czekała najbardziej: naprzeprowadzkę do przerobionej na mieszkanie stodoły, na tyłachposiadłości jej rodziców.Jej rodzice uważali, że to najlepszeprzygotowanie przed college'em [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl