[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Siedziało tam już kilka osób; niektóre miały po kilka toreb uło-żonych wokół krzeseł.Ludzie przeglądali jakieś mapy i inne dokumenty i rozmawiali podniecony-mi głosami.Kiedy Ilias i Tremaine zajęli miejsca, mężczyzna w białej koszuli przyniósł im dwie fi-liżanki paskudnego, ciemnego płynu, który, jak się wydawało Iliasowi, pili tu wszyscy.Tremaineodbyła z owym człowiekiem krótką rozmowę, a kiedy odszedł, oznajmiła:- Mówi, że jeszcze mają coś do zjedzenia.Nie chcą nic zostawić dla Gardier, więc zamierzajązużyć wszystko, nim się stąd wyniosą.- Oparła brodę na dłoni.- Od wieków nie jadłam duszonejbaraniny z truflami.Ilias zdążył zauważyć, że jej twarz ściągnęła się na chwilę, a potem dziewczyna spuściła wzrok ipowiedziała:- Jest coś, czego nie powinnam przed tobą dłużej ukrywać.Nie można& - Postukała palcami ostół, zirytowana na samą siebie.- Nie można na mnie polegać aż tak bardzo, jak pewnie sądzisz.Toznaczy, jeśli myślisz, że ja&Wiedząc, że może to potrwać przez dłuższą chwilę, Ilias przerwał jej spokojnie:- Szukasz śmierci.Powoli zmarszczyła brwi, nie patrząc mu w oczy.Teraz też się zachmurzyła.Ilias rozumiał to,przynajmniej częściowo; jej własny dom miał wkrótce ulec zniszczeniu.Ilias widywał miasta ska-zane na zagładę, wioski padające ofiarami zbrodniarzy albo czarowników; tutaj czuło się taką samąatmosferę beznadziei.Bardziej pachniało tu strachem niż spalenizną.Jednak sytuacja ta dotyczyłarównież pozostałych: Florian, Gerarda, Andera, a przecież tylko Tremaine miała w oczach ten des-peracki błysk.A więc było w tym coś jeszcze.- Zwróciłem na to uwagę w jaskiniach - powiedział.W roztargnieniu spróbował swojego napoju.Smakował okropnie, ale nie aż tak zle jak poprzednio.- Gil też to miał przez dłuższy czas.Tremaine przyjrzała mu się badawczo, jakby oceniała jego szczerość.- Gil? Z powodu śmierci jego siostry i innych zamordowanych przez Ixiona?Ilias kiwnął głową. - Obwiniał o to tylko siebie, chociaż ja się do tego przyczyniłem w równym stopniu.Uważał, żepowinien rozpoznać, kim Ixion był naprawdę.Ale kiedy go spotkał, czarownik udawał, że jest nor-malny, i nie używał zaklęć.Nie wiedzieliśmy, że Giliead może rozpoznać czarnoksiężnika tylkowtedy, gdy ten rzuca zaklęcie.- Zawahał się, w roztargnieniu obracając filiżankę w rękach.- I ob-winiał się, że mnie dostało się to: - Dotknął srebrnego znaku na policzku.- Dyani powiedziała nam, że to znamię klątwy - Tremaine urwała, wyraznie obliczając, jak dale-ko się może posunąć.- Dlaczego miałaby to być wina Gilieada?Ilias obiecał sobie już dawniej, że jeśli ktokolwiek z Ile-Rien go o to zapyta, powie prawdę, cho-ciaż żadne z nich nie może w pełni zrozumieć, jakie to ma znaczenie w jego kraju.- Kiedy wyruszyliśmy za Ixionem na wyspę, schwytał mnie.- Podniósł czujnie wzrok, a potemprzypomniał sobie, że osoby siedzące przy sąsiednich stolikach nie zrozumieją tego, co powie.-Rzucił na mnie klątwę, taką która dokonuje transformacji.Gil myślał, że będzie musiał mnie zabić.Ale kiedy zgładził& odciął Ixionowi głowę& klątwa zniknęła.Wiedział, że Tremaine, od dziecka przyzwyczajona, że czarnoksiężnicy nie reprezentują sobąwyłącznie zła, nie może tego w pełni zrozumieć, ale ona znowu zdołała go zadziwić.Zamiast oka-zać choćby lekkie zaskoczenie, popatrzyła na niego badawczo.- Te blizny na plecach.To stąd się wzięły.Nie wyglądały zwyczajnie.Kiwnął głową, zdumiony, że tak łatwo udało mu się jej to wyjaśnić.- Wiele lat temu, jeśli wyszło się cało z jakiejkolwiek klątwy, prawodawcy większości syrnajs-kich miast skazywali taką osobę na śmierć.Bali się, że zło w niej pozostało, nawet kiedy przestałobyć widoczne na zewnątrz.Teraz już tego nie robią, ale trzeba nosić znamię.I wszystkie zobowi-ązania rodzinne, czy też małżeńskie, tracą moc.Tremaine ściągnęła brwi.- Ale Halian i Karima, i inni, nie&- Oni nie.Ale oni są inni.Przez chwilę wpatrywała się w blat stołu, a potem zapytała ostrożnie:- Dlaczego musiałeś otrzymać ten znak? Odniosłam wrażenie, że Giliead mógł temu zapobiec.Ilias nie miał moralnego obowiązku odpowiadać na to pytanie, ale czuł, że ona lepiej rozumiejego odpowiedzi, niż mógł na to liczyć.A w takim razie nie warto ich unikać.Popatrzył w dół, poci-erając jedną z plam na sfatygowanym blacie stołu, szukając właściwych słów.- Nie musiałem go otrzymywać.- Nie, to on sam dokonał wyboru.Wyrażaj się bardzo jasno.Niepróbuj nic ukrywać.Mieszanina urażonej dumy, nienawiści i litości wobec samego siebie nie jeststanem, do którego łatwo się przyznać.- Myślałem, że dzięki temu poczuję się lepiej.Miałem dosyćsytuacji, w jakiej się znalazłem, nie mogłem tego dłużej znosić.Mogłem opuścić Andrien i prze-nieść się gdzieś w głąb lądu, gdzie nikt o żadnym z nas nie słyszał, ale na to też nie miałem ochoty.Więc pojechałem do Cineth i otrzymałem znak klątwy.Gil dogonił mnie w połowie drogi i mało niezwariował, próbując mnie powstrzymać.Nie przyszło mi do głowy, że tak to przyjmie.- Niepomyślał o nikim innym poza samym sobą.Ale mimo to nie do końca żałował swojej decyzji, pew-nie dlatego, że dostarczyła mu lekcji.Może też dobrze się stało, że nauczył się jej raz na zawsze.Tremaine podniosła filiżankę, a potem ją odstawiła, jakby chciała przypatrzeć się brązowemukółku zostawionemu na stole.Wzrok miała nieobecny, jak gdyby to, co Ilias właśnie powiedział,podsunęło jej nowy pomysł, który teraz analizowała.- Chciałeś wszystko zmienić.Ilias zawahał się.- To znaczy?- Kiedy wszystko cię boli, pragniesz od tego uciec, ale nie możesz, bo to jest w tobie.Więc robiszcoś drastycznego, bo wiesz, że potem wszystko się zmieni.- Lekko wzruszyła ramionami, patrzącna ulicę.- A to zazwyczaj pomaga.- Chyba masz rację - powiedział powoli.Odczekał, aż się otrząśnie i znowu na niego spojrzy.-Dlaczego szukasz śmierci? - spytał.Na ustach Tremaine pojawił się nieoczekiwanie lekko kpiący uśmieszek.- Nie wiem.- Popatrzyła na mokrą od deszczu ulicę i spoważniała.- Straciłam wielu znajomychw tej wojnie, ale inni też.Zginął mój ojciec.Tyle tylko że nie byliśmy sobie zbyt bliscy.On nie na-leżał do osób, z którymi można być blisko.Z jego powodu, ze względu na to, co robił, zostałam ki-edyś uznana za wariatkę i zamknięta w zakładzie dla psychicznie chorych.Ale nie na długo.-Westchnęła.- Może wcale nie o to chodzi.Dowiedziało się o tym wielu ludzi, co było dosyć upo-karzające, ale nie można tego porównać z& - Pokręciła ze znużeniem głową.- Gdybym to wiedzi-ała, może nie szukałabym śmierci.- Miałaś wiele okazji, żeby zginąć - wytknął jej Ilias.- Może wcale jej tak bardzo nie pragniesz.- Może.- Dziewczyna jednak znowu błądziła gdzieś wzrokiem i nie mógł stwierdzić, czy muuwierzyła, czy nie.***Deszcz padał jeszcze, kiedy wrócili do introligatora.Młodociany strażnik ciągle tam był, ale za-miast się wdawać w awanturę, stał oparty o ścianę i wpatrywał się w Iliasa z wrogością oraz z tru-dem ukrywanym podziwem.Tremaine weszła do pokoju, zostawiając Iliasa w przedsionku.Ciągle zastanawiała się nad ich rozmową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]