[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Owinęła się chustą.Potem usiadła przy stole ioparła czoło na rękach, wpatrując się w białą serwetę.Nagle rozbolałają głowa, potęgując jeszcze mdłości spowodowane głodem.- Nie zamierzałam cię z nim porównywać -mruknęła bardziej dosiebie niż do niego, uzmysłowiwszy sobie, jak boleśnie go zraniła.Niezasługiwał ani na takie słowa, ani na takie porównania.Sama niewiedziała, co ją podkusiło, żeby powiedzieć coś podobnego.- Ale uważasz, że teraz twoja sytuacja wcale nic jest lepsza.Szorstki ton jego głosu sprawił jej przykrość.Nie wiedziała, comu odpowiedzieć.Była zakłopotana i zdezorientowana.Zbyt zle sięczuła, żeby móc się wdawać w jakiekolwiek dyskusje.Z największymwysiłkiem odjęła dłonie od twarzy i spytała:- Kiedy pojedziemy do Londynu?- Nie jedziemy do Londynu, Sereno - odparł Wyndham.Popatrzyła na niego zaskoczona.Nie pojmowała.Dopiero terazdomyślił się, że nie zorientowała się, iż zboczyli z drogi do Londynu.Być może zle zrozumiał jej wcześniejsze słowa.- A więc nie wieziesz mnie do domu?- Do posiadłości twego ojca? To byłoby bez sensu.- Nie, miałam na myśli Hanover Square.Wiem, że nie jedziemyw kierunku Suffolk.- Wreszcie umysł jej trochę się rozjaśnił.- Jedziemy w kierunku Northampton - powiedział.Wpatrywała się w niego.Dlaczego w taki dziwny sposóbtrzymał oparcie krzesła? Northampton? Zdezorientowana przyłożyłapalce do głowy i potarła skronie.- Jesteś zmęczona, Sereno.- Czuję się, jakbym była chora.- A więc odłóżmy tę rozmowę do czasu, aż coś zjesz.Wierz mi,z pełnym żołądkiem myśli się o wiele lepiej.Jego ton znów się zmienił.Serena miała wrażenie, że śni.Obserwowała wicehrabiego, który wziął krzesło i usiadł po jej lewejstronie.Splótł dłonie, westchnął, oparł brodę na rękach i utkwił wzrokw ścianie naprzeciwko.Wciąż miała wrażenie nierealności sytuacji, wjakiej się znalazła.Obserwowała Wyndhama.Minęły już miesiące odczasu ich poznania.Nie bardzo zdawała sobie sprawę, że mówi głośnoto, co myśli.- Kiedy spotkaliśmy się, pamiętam, że plotłam trzy potrzy.-Zwrócił ku niej twarz, uśmiechnęła się do niego.- Musiałeśuważać, że-jestem głupia.Ale zachowywałam się tak tylko przy tobie.Twoja obecność odbierała mi zdolność logicznego myślenia.Wyndham milczał.Wspomnienie dni, które minęły, sprawiło muprzykrość.Mówiła ze spokojem, w jej twarzy było blade echoutraconej niewinności, której tak bardzo żałował.Mówiła tak.jakbyjuż wszystko należało do przeszłości, jakby on sam należał doprzeszłości.W jego serce wkradło się podejrzenie, że ją stracił.Teraz,kiedy wreszcie ją miał i mógł nie pozwolić jej odejść - dla jejwłasnego dobra.- Wtedy byłeś dla mnie taki miły - ciągnęła.Oczy zaszły jejmgłą, ale uśmiech wciąż błąkał się na wargach.- Dokuczałeś miczasem, ale byłeś zawsze uprzejmy.- Sereno.Przerwał, usłyszawszy za sobą trzask, otwieranychdrzwi.Obejrzał się.Wszedł służący z dwoma świecznikami,które postawił na stole.Popatrzył na Serenę.Przysłoniła oczy dłonią.Prysł nastrój intymności, jaki przez chwilę między nimipanował.Podczas posiłku, który im po paru minutach przyniesiono,zauważył, że dziwny stan ducha Sereny ustąpił miejsca żywemuzainteresowaniu tym co się znajdowało na stole.Jeśli on był głodnyjak wilk, to ona musiała umierać z głodu.Przez jakieś piętnaście minut ich konwersacja ograniczała się doniezbędnego minimum.Oboje myśleli tylko o tym, żeby zaspokoićgłód.Wreszcie Se-rena odłożyła łyżkę, usiadła wygodnie i westchnęłaz ulgą.- Widzę, że miał pan rację, sir.Czuję się znacznie lepiej.- Radzę ci, żebyś najadła się na zapas.- Wyndham nałożył sobiekolejny kawałek pasztetu. Mamy jeszcze kawał drogi przed sobą.To stwierdzenie od razu odebrało jej apetyt.Wrócił lęk i myśl oniewiadomej przyszłości.Nie sprzeciwiała się, kiedy wicehrabiapodawał jej szynkę i podsuwał półmisek z serami.Jadła, ale duchembyła nieobecna.Wreszcie odważyła się zadać nurtujące ją od pewnegoczasu pytanie.- Dlaczego nie zawieziesz mnie z powrotem do Londynu?A więc stało się.Wyndham zatrzymał widelec w pół drogi do usti głęboko zaczerpnął powietrza.Trzeba to wreszcie powiedzieć.- Niczemu by to nie służyło, Sereno.Nawet panna Geary byłatemu przeciwna - wyjaśnił.- Uważała też, że nie powinienem cięzawozić do Suffolk, choć sugerowałem takie rozwiązanie.Jestemprzekonany, że Hailcombe wróci do Londynu, gdzie natychmiaststawi się u twego ojca.Kto wie, do czego może dojść po tymspotkaniu.Serena odłożyła sztućce.- Hailcombe mówił, że tata nie chciał znać jego planów.- Ale nie powstrzymało go to przed ułatwieniem Hailcombe'owiporwania - podsumował wicehrabia.Umknęła wzrokiem w bok.Po chwili wzięła swój kieliszek iwypiła łyk wina.- Wiem, że to dla ciebie przykre, że twój ojciec współdziała ztym człowiekiem, Sereno, ale takie są fakty.Twoja kuzynka uważa, żelord Reeth będzie go nadal popierał.Panna Geary powiedziała mu: Nie należy jej tutaj przywozić,milordzie.Ten mężczyzna nie da za wygraną, a mój kuzyn Reethbędzie mu pomagał i sprzyjał".To pod wpływem panny Geary zrezygnował z pierwotnegozamiaru zawiezienia Sereny do Suffolk.Powiedział jej, że ostrzegłReetha, a ona od razu uznała, że uknuto łajdacki plan.Po pospiesznejkonsultacji zdecydował, że pojedzie drogą na północ, mając nadzieję,że prędzej czy pózniej natrafi tam na Hallcombe'a.I tak się stało.Aleratując Serenę, postawił ją w sytuacji, która w takim samym stopniu, amoże i większym, zagrażała jej reputacji.Nie chciał denerwować Sereny, podając jej inną przyczynę, dlaktórej powrót do Londynu był niewskazany.To, co tego rankausłyszał w klubie u White'a, musiało już obiec całą stolicę.Nie miałwątpliwości, że dobra opinia Sereny została zniszczona.Terazchodziło już nie tyle o to, by ją ratować, ile o te.by przywrócić jejdobre imię.- Co zatem zamierzasz ze mną zrobić? - spytała Nie byłprzygotowany na to pytanie.Zaskoczyło go.- Zabieram cię do mego domku myśliwskiego w Bredington.Serena obudziła się w pokoju o ścianach wyłożonych drewnianąboazerią.Nie poznawała tego miejsca.Nie miała pojęcia, gdzie sięznajduje.Leżała na ogromnym drewnianym łożu z baldachimem, zktórego zwisały brokatowe zasłony lekko uniesione z jednej strony.Zokna nie do końca przysłoniętego sączyło się blade światło.Uniosła się na łokciu i najpierw wzrok jej padł na małąbielizniarkę stojącą naprzeciw łóżka i toaletkę z miednicą idzbankiem.Obok na krześle zobaczyła suknię, którą miała na sobie wczasie podróży.Odruchowo spojrzała w dół na siebie i stwierdziła, żejest ubrana w jakąś dziwną szatę, o wiele na nią za dużą,Odrzuciła kołdrę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]