[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.43- Kto jeszcze wspomniał o Davidzie?- Catherine, kiedy rozmawiałyśmy wieczorem przeztelefon.Zapytała mnie, czy byłam w nim do szaleństwazakochana - a w każdym razie o to jej chodziło.- I co jej powiedziałaś?- Prawdę.To znaczy, że nie byłam szaleńczo zakocha-na.- Oczywiście, że nie.Ty kochałaś w ten sposób tylkojednego mężczyznę, a był nim jej ojciec.Meredith milczała.- Czy zastanawiałaś się kiedykolwiek, jak wyglądałobytwoje życie, gdyby on nie.- Naprawdę nie mam ochoty o tym rozmawiać - rzu-ciła gwałtownie Meredith, przerywając Blanche w półsłowa.Potem przygryzła wargę, zmartwiona.- Przepra-szam, Blanche, nie chciałam tak na ciebie napadać, alepo prostu wolałabym nie poruszać dzisiaj tego tematu.Mam za sobą ciężki dzień i nie czuję się na siłach, abyroztrząsać dramaty z przeszłości.Blanche uśmiechnęła się ciepło.- To moja wina.Nie-potrzebnie o tym wspomniałam, nie powinnam była.ateraz posmutniałaś.zepsułam ci nastrój.- Ależ nie, Blanche, naprawdę.Sądząc, że lepiej będzie zmienić temat, Blanche od-stawiła swoją szklaneczkę i powiedziała: - A tak nawia-sem mówiąc, będziesz musiała zamówić nową wykładzi-nę do apartamentu toile de Jouy i do błękitnego pokoju.Tej zimy zdarzyło się kilka przecieków, które zniszczyłypodłogę.Przykro mi to mówić, ale to samo dotyczy twojejsypialni w domu.Pokażę ci jutro.Obawiam się, że tamtakże będziesz musiała wymienić wykładzinę.- Takie rzeczy się zdarzają, obie wiemy o tym dosko-nale.I to pomimo tego, że w zeszłym roku położyliśmynowe dachy.Zadzwonię do Gary ego od Sarka jutro rano,44przed powrotem do Londynu.On ma wszystko w kompu-terze, więc nie powinno być problemu.- Meredithzmarszczyła brwi.- To były typowe wykładziny, prawda?- Tak, z pewnością - powiedziała Blanche, ruszając wkierunku drzwi.- Zrobiło się pózno.Idę do kuchni po tęzupę.Meredith odstawiła szklaneczkę i pośpieszyła za nią.-Zjem w kuchni, Blanche, tak będzie prościej.3Hilltops, zajazd w pobliżu Sharon, należący do Mere-dith, położony był na szczycie wzgórza, w najwyższympunkcie nad jeziorem Wononpakook.Nic więc dziwnego,że widok z okien gospody, ukazujący nieskończone milewody i nieba, bez choćby jednej budowli w zasięgu wzro-ku, zapierał dech w piersi.Zajazd, zbudowany w latach trzydziestych jako letni-skowa posiadłość pewnego amerykańskiego magnata,powstał bez oglądania się na koszty.Właściciel spędzał tuwraz z rodziną wakacje aż do połowy lat sześćdziesiątych,a gdy zmarł, posiadłość sprzedano.Kiedy Meredith kupiła ją w 1981 roku, od niemaldwudziestu lat znajdowała się tu już dobrze prosperującagospoda.Lecz to wprowadzone przez nią stylowe zmianyoraz otwarcie dwóch nowych restauracji nadały temumiejscu właściwy szlif i na dobre umiejscowiły je na tury-stycznej mapie regionu.Hilltops zawsze przywodziło jej na myśl Szwajcarię,toteż powiedziała teraz, zwracając się do zarządzającego45gospodą Paula Ince a: - Wiesz, Paul, stale odnoszę wra-żenie, że patrzę na Jezioro Genewskie.Paul roześmiał się i odpowiedział: - Wiem, o co cichodzi, mnie też często wydaje się, że jestem w AlpachSzwajcarskich, zwłaszcza zimą.Meredith przyjechała do Hilltops przed kwadransem iteraz oboje stali w ślicznej starej bibliotece gospody ościanach wyłożonych sosnową boazerią, czekając na po-jawienie się Morrisonów.Meredith mruknęła, spoglądając za okno: - Tyle śnie-gu.Wygląda na to, że spadł już na dobre.Ale chyba nieodbiło się to na interesach, prawda, Paul?- Nie, zupełnie nie.Choć może nie powinienem takmówić.Jak wiesz, w zeszłym tygodniu mieliśmy trochękłopotów, trzeba było nawet na kilka dni zamknąć re-staurację.Lecz kiedy tylko spychacz oczyścił główną dro-gę, a potem drogę dojazdową, kłopoty się skończyły i jużwszystko było w porządku.- Przerwał, odwracając się doniej.- I jest w porządku - zapewnił.- A co z zamówieniami na najbliższy weekend? - spy-tała.- Całkiem niezle, na piętnaście pokoi dwanaście zo-stało już zarezerwowanych, a obie restauracje są prawiepełne.Miejscowi przychodzą tu równie chętnie jak gościehotelowi.Odchrząknął, a potem powiedział z wahaniem: -Wiem, że na pewno uda ci się sprzedać to miejsce, Mere-dith - Morrisonom czy komukolwiek innemu - bo to do-skonała inwestycja.I chciałem ci powiedzieć.że na-prawdę będzie mi brakowało naszej współpracy.Zawszebyłaś wspaniałym szefem.- To bardzo miłe, że tak mówisz.Dziękuję ci, Paul
[ Pobierz całość w formacie PDF ]