[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wie, że nie przyprowadzą jej syna, aby pożegnał się z nią, wychodząc na spacer.Samaprzykróciła wszystkie zetknięcia się z dzieckiem, i zresztą domownicy czynią to coraz bardziej, widząc, jak stannerwowy Reny podnieca się nienaturalnie w zbliżeniu się do dziecka.Przytem Adzio ma jakiś lęk prawie zwierzęcyprzed tą drgającą twarzą matki, przed jej spoconemi rękami i tą głową nienaturalnie ruchomą, jakby serce jakiegośdzwonu, bijącego na trwogę.Ucieka szybko, ujrzawszy Renę z daleka, a ją chwyta jakaś dzika chęć biegnąć za temdzieckiem spłoszonem i krzyczeć niezrozumiałe słowa, które kłębią się pod jej czaszką, pod jej sercem, pchają się,tłoczą do gardła całą lawiną spienioną i zalewają jej usta.Chwyta się wtedy sprzętów, portyer, podtrzymuje tę siebie,panując jeszcze nad sobą resztkami woli.Czasem opada wtedy z sił, i służba znajduje ją Ieżącą na dywanach, przytomną na pozór, ale jakby ściągniętą muskularni, z głową tylko ciągle drgającą na trwogę i zoddechem tak ciężkim, że świst i chrap jego rozlega się po ciszy mieszkania z jakąś tragiczną mocą prawie agonii.Brzeziewicz, zajęty obecnie tak zwanymi wyjazdami chorych do wód i kąpieli, rozrywany na konsylia, porady dopacyentów, przejeżdżających z Wołynia, Ukrainy, Podola, nie miał czasu obserwować fizycznego stanu Beny.Służba,jak zawsze, tępa i obo jętna, nie uznawała za stosowne zawiadomić go o tych niepokojących, nerwowych objawach iśledziła je tylko z małpią i podłą złośliwością.Pierwsza Natalka, obsypywana przez Renę od dzieckadobrodziejstwami, z wielką uciechą donosiła w kuchni o tem, co się dzieje z Wielmożną Panią. Ja wam powiem  zadecydowała z chichotem  ona ma zle w głowie. To z próżniactwa i z tego, że jej za dobrze  dołożyła kucharka.Utarło się w kuchni to: zle w głowie u pani.Rena zaczęła wyczuwać jakąś siatkę dokoła siebie, siatkę chłoszczącejobserwacyi.Lecz słabła tak fizycznie, iż nie była w stanie reagować i silnej woli nie miała na tyle, aby grać tęnajtragiczniejszą może farsę w życiu ludzkiem, bo udawanie,iż nic jej nie jest, iż to, co się z nią dzieje, jest zwykła, normalna wytyczna życia.Przestała się prawie odżywiać,poprzestając z początku na płynach, połykanych jakby ukradkiem, a to głównie dtatego, aby nie siadać do stołunaprzeciw syna i wlepiającej w nią oczy Natalki.Wiedziała, że mąż nie zjawi się na oznaczoną godzinę, zajęty namieście, i tak powoli oduczyła swój organizm od przyjmowania jakichkolwiek stałych pokarmów.Gdy wreszcie Brzeziewicz dostrzegł, iż Rena bardzo chudnie i marnieje, jak mówią, w oczach, poinformował sięłaskawie co do jej apetytu.Odpowiedziała mu wymijająco.Podejrzywać ją zaczął, iż razem z modami Dyrektoryatuzapragnęła być szczupłą i smukłą, Reno! Reno!. wyrzekł uprzejmie  jak możesz w twoim wieku mieć tak mało rozsądku.Moda jestprzemijająca, a organizm zniszczony z trudem powraca do dawnej siły.Proszę cię, jedz po dawnemu.proszę cięto!Uśmiechnęła się z wysiłkiem. Ależ.chętnie.Nie dowierzał jej jednak.Zaczął śledzić badać służbę co do sposobu odżywiania żony.Gdyby szło tu o jej chorobliwy objaw,z pewnością odłożyłby jej kuracyę na pózniej.Ale zachodziła tu kwestya histerycznego uporu modni si; to Brzeziewiczlubił zwalczać i miał pewien punkt honoru, aby zwalczyć bezwarunkowo.Dowiedziawszy się od służby, że panioddawna nic nie je po ludzku, postanowił, o ile możności, zjawiać się przy stole i pilnować godzin je, dzenia.Lecz tu nastąpił zwrot niespodziewany.Rena zasiadła do swego rodzinnego stołu, pomiędzy mężem i tem zagadkowemdzieckiem, tak wzburzona, tak zdenerwowana, że wszelkie, na prośby męża przełykane potrawy, nie mogły pozostać wjej organizmie.Szalone ataki bólów, torsyi kurczów, połączonych ze spazmami nerwowymi, porażenie wzroku, rąk,twarzy, ciskały nieszczęśliwą i czyniły każdy posiłek raczej katuszą, niż pokrzepieniem organizmu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl