[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szampan jeszcze tkwił w pojemniku na lód, gdzie odklejonaetykieta pływała w mętniejącej już wodzie.Pokryty lukremtort wyglądał jak skamieniały, a młoda para trzymała się nanim prosto.- Jak to możliwe, że ten człowiek - Aurora miała na myśli Andreu - nie zrobił nic, żeby to sprzątnąć.Ullada wykorzystał sytuację, żeby tamtemu dołożyć.Pewnie jest zajęty kupnem jakiegoś jachtu.Ludzie tegotypu nie mają uczuć.Znałem paru takich jak on.To śmieciw luksusowym opakowaniu.Aurora, zanim zasiadła do fortepianu, obeszła wokół tomałe mieszkanko, wspominając starą matkę.Jeśli miłość doDolguta doprowadziła ją do śmierci, owo uczucie musiałobyć niezwykle silne.W tym momencie poczuła radość; ileż tokobiet w jej wieku umiera samotnie! Jej matka, przynajmniejna swój sposób, odnalazła pózną miłość.Doszła aż do sypialni, i chociaż trudno jej było przyjąć, że między matką a starym Dolgutem mógł być kontakt cielesny, potrafiła sobie wyobrazić, że byli szczęśliwi.Ullada pozwolił jej zaglądać do wszystkich zakamarków.Wiedział, że kiedy już oswoi sobie całą tę przestrzeń, idącwłasnym rytmem śladami matki, wróci i zagra dla niego cudowną sonatę.Wtedy będzie najszczęśliwszym człowiekiemna świecie.Zobaczył, jak idzie korytarzem ze spokojnątwarzą, i wydało mu się, że ta jasna twarz to Audrey Hep-153burn, tylko o wiele piękniejsza i delikatniejsza.Teraz jużnie miał żadnej wątpliwości: był zakochany w Aurorze Vil-lamari.Córka Soledad Urdanety usiadła przy fortepianie skupionabez reszty na muzyce; ten instrument zawsze na nią takdziałał.Kiedy podniosła wieko fortepianu, zapach matczynych perfum obsypał ją pocałunkami z taką siłą, że odrzuciłjej głowę do tylu.Znowu poczuła obecność matki; to wrażenie napełniło ją radością po raz pierwszy od czasu jej śmierci.W milczeniu wdychała jej zapach, wspominała dziecięcewtulanie się w miękkie piersi.Powąchała klawisze i odkryła,że woń pochodziła z otworu, w którym brakowało klawiszafa.Zajrzała do wąskiej szczeliny, ale niczego nie zobaczyłai wtedy pomyślała, że ten perfumowany sygnał to być możeznak, że matka jest szczęśliwa, wiedząc, że ona tu jest, że grana fortepianie jej ukochanego Joana.Zaczęła przeglądać partyturę, którą miała przed oczami.Była to subtelna kompozycja pisana odręcznie, na papierze nutowym, gdzie nuta fawszędzie była skreślona, i sądząc po rodzaju atramentu, skreślenia nastąpiły w okresie pózniejszym.Dotknęła pierwszych klawiszy, przygotowując się do gry.Ullada usiadł za nią, znowu pieścił wzrokiem jej długą, łabędzią szyję układającą się w znak zapytania.Przez chwilę wyobrażał sobie, że przesuwa ustami po tej nagiej skórze, aleotrząsnął się z takich myśli; jeżeli będzie chciał ją zdobyć,zrobi to w delikatny sposób.Aurora, nieświadoma myśliinspektora, zanurzyła się w muzykę, którą Joan stworzyłw Cannes dla Soledad.Była to melodia wzruszająco smutna,z wibrującym, mocnym crescendo.Rezygnacja z klawisza fasprawiała, że brzmienie było rwane i kompletne zarazem.Podczas gry dało się zauważyć dziwne zjawisko.W miarę jakmelodia nabrzmiewała pod jej palcami, zapach perfum matkiroznosił się w powietrzu tak, jakby same nuty uwalniały tenodurzający aromat.Wkrótce salon zalała wonna kaskada.Ul-154lada wdychał ten zapach, i jego pragnienie, by być obok Aurory, nasiliło się do tego stopnia, że podszedł tak blisko, iżswoim oddechem niemal muskał jej szyję.W tym momenciezatrzymał się.Był pewien, że jeśli posunie się dalej, już nigdy jej nie zobaczy.Wciąż nosił przy sobie kopertę ze starymwyretuszowanym zdjęciem Joana i Soledad, które wziął z zakładu fotograficznego z zamiarem, by dać je Aurorze na koniec tego wieczoru, ale im dłużej słuchał jej gry, tym bardziejsię wahał, czy ma to jej dzisiaj wręczyć.Nie wiedział, co sięz nim dzieje; w tym mieszkaniu jego zmysły mąciły się.Miałwrażenie, że powietrze jest tu przepełnione miłością i że jestrzeczą niemożliwą, by w końcu nie zostać porwanym przezjej nurt.W tym czasie, w mieszkaniu obok, Conchita Marededeu,jak tylko usłyszała dzwięki fortepianu, natychmiast zapaliła świeczkę przed Matką Boską z Montserrat i żegnając sięz przejęciem, zaczęła odmawiać zdrowaśki za duszę zmarłego, która według niej musiała błąkać się, pokutując zagrzechy.Już drugi raz od jego tragicznej śmierci słyszaławyraznie tamtą melodię, tę samą, którą sąsiad grał bez przerwy do ostatnich chwil swego życia.Bała się nawet wyjrzećza drzwi, żeby nie spotkać się twarzą w twarz z duchemzmarłego.Tego samego wieczoru Andreu wracał samochodem dodomu.Czuł się obco i zarazem śmiesznie po wizycie u wróżki, która stawiała mu karty; był zakłopotany przepowiedniami, które usłyszał z jej ust, i bardzo upokorzony impertynencją, jakiej doznał ze strony Aurory Villamari.Pierwszy razw życiu spotkał się z tym, żeby jakaś kobieta ośmieliła siępogardzić jego galanterią, i to przyprawiało go o wściekłość.Starał się wymazać z pamięci incydent z torebką, ale jej słowa, a zwłaszcza postawa dumna i wyzywająca, wciąż zajmo-155wały jego myśli.Chciał zaatakować ją równie gwałtownie,ale nie mógł.Stały temu na przeszkodzie dwa czarne sztylety,które, patrząc na niego, wbiły mu się gdzieś głęboko i nie pozwalały myśleć o niej bez złości.To, że nie mógł o niej zapomnieć, przypisywał jej wysoce niestosownemu zachowaniu,ale jakieś nieznane mu dotąd uczucie przebijało się poza jegoracjonalną i metodyczną świadomość.Tego wieczoru ruch na ulicy Diagonal przypominał młyn,tak samo jak jego umysł.Myśli pędziły tam i z powrotem, niezważając na światła.Co osiągnął? Prezesostwo wielkiej firmy? Zyskowne posunięcia na giełdzie? Domy jak z kolorowych pism? Sportowy jacht? Kolekcję samochodów? To, żeożenił się z jedną z największych katalońskich fortun, z kobietą, której wszyscy pożądali? To, że miał syna, który przezjego słabość i wstyd nawet nie nosił jego nazwiska, tylko nazwisko matki? %7łycie zaczynało mu ciążyć nudą i pustką.Mimo że posiadał wszystko, ostatnio doznawał kłującego poczucia samotności, którą od czasu do czasu rozcieńczał za pomocą whisky.Kiedy dojechał do domu, nawet psy nie wyszły na jegospotkanie.Tita jeszcze nie wróciła, a pokój syna był jakzwykle zamknięty.Wlał sobie podwójną whisky i w ogrodziewystukał numer telefonu komórkowego; po drugiej stronie linii usłyszał głos.- Pan Andreu, co za miła niespodzianka!.- Detektywpoznał numer jego komórki.- Gómez, dzwonię do pana z konkretnym pytaniem.Pan,zdaje się, mówił, że Aurora daje lekcje muzyki?- Zgadza się, panie Andreu.Lekcje fortepianu po domach.- Dziękuję, Gómez, to wszystko.- Tylko tyle? Pan wie, że zawsze jestem do usług.Pozwolę sobie powiedzieć, że drążę temat i mam dla pana parębardzo interesujących informacji na temat pańskiego dziadka.Jeśli pan
[ Pobierz całość w formacie PDF ]