[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy uprzejmie pomogli mi usadowić się na kanapie, jak gdybym naprawdę była w siódmym miesiącu ciąży, powiodłam wzrokiem po przyjaciółkach Sophie.Wszystkie one - Pańcia Peg, nabzdyczona Trudy, nadgorliwa Dora, wymaskarowana Elizabeth, słodka Patty i Helena, która wróciła już do pracy w niepełnym wymiarze godzin- gdziekolwiek się ruszyły, wlokły ze sobą te małe 205przenośne foteliki dla dzieci.Kiedy wszyscy zasiedli wokół wielkiego mahoniowego stołu, który moja matka poleciła Tony'emu wtaszczyć na tę okazję do pokoju z wyjściem na ogród, przypominało to spotkanie Pięciu Rodzin z „Ojca Chrzestnego", poza tym, że żadne z nas nie było gangsterem i że zamiast consiglieri każda kobieta miała dziecko siedzące tuż za nią po prawej stronie.Nim się zorientowałam, zaczęło się wręczanie prezentów, które rozpakowywałam jeden po drugim, nie wiedząc, do czego większość z tych rzeczy służy.Jasne, że miałam za sobą wiele takich przyjęć, ale nigdy nie skupiałam uwagi na zawartości paczek z prezentami.Sama kupowałam przyszłym matkom talony do właściwych sklepów, myślałam o niebieskich migdałach, kiedy one oglądały podarunki, jadłam sałatki, jeśli nie były zbyt kwaśne, jadłam jakieś ciasto, wypijałam tyle kieliszków wina, ile się dało, o ile dom był na tyle liberalny, że w ogóle podawano wino, i najwcześniej jak pozwalała na to etykieta, szłam do najbliższego pubu, żeby się kompletnie urżnąć.Tak więc kiedy siedziałam tam, otwierając ślicznie opakowane prezenty dla mojego dziecka, robiłam, co mogłam, żeby nie wyglądać na kompletnie skonsternowaną.- Och! - westchnęłam, przekonana, że w końcu coś rozpoznałam.Swoją drogą, wydałam na tej imprezie całe mnóstwo ochów i achów.Widziałam na innych tego rodzaju przyjęciach, że ludzie robią to bez przerwy, i pomyślałam, że jeśli ja też nie będę sobie żałowała, to może nikt nie zauważy mojego zakłopotania.- Oooch!Patrzcie, jaki piękny wzorek! Jakie piękne bawełniane pieluszki! A właśnie - dodałam ufnie - przyznam wam szczerze, że nie mam jeszcze wyrobionego zdania, czy lepsze są jednorazowe czy.206- To nie są pieluszki - przerwała mi Pańcia Peg.- Po każdym karmieniu dziecku musi się odbić, więc kładzie się to na ramię, żeby nie zapluło ci ubrania.- Och, przepraszam.- Roześmiałam się, żeby ukryć zmieszanie.- Zresztą, co za różnica? To samo dziecko, inna wydzielina, prawda?Nikt nie wydawał się podzielać mojego zdania, więc szybko zabrałam się do następnej paczki, gdy nagle usłyszałam niepokojący dźwięk, ledwo wychwytywalny z chóru kobiecych ochów.Zawsze miałam nadzwyczajnie dobry słuch, czasem ku swojemu utrapieniu, bo do szału doprowadzało mnie buczenie lodówki albo dobiegający skądś głos mojej matki.- Ciii! - uciszyłam wszystkie panie, czując, że to może być ważne.- Szybko! Party! - wrzasnęłam, kiedy już zlokalizowałam źródło dźwięku, a sama, ze swoim sztucznym brzuchem, nie byłam w stanie poderwać się dostatecznie szybko.- To mały Herbert! On chyba się dusi!I tak też było.Dziecko Słodkiej Patty, malutki Herbert, dławiąc się czymś, co udało mu się wziąć do ust, zaczynałsinieć na twarzy.Dodo, która potrafiła wykonać rękoczyn Heimlicha na każdym żywym stworzeniu, natychmiast przystąpiła do akcji.Po kilku sekundach, zanim Patty zdążyła wpaść w panikę, jakaś metka wypadła z ust Herberta, po czym dziecko, co zrozumiałe, zaczęło płakać.Naprawdę dzieci są tak maleńkimi istotami, że mimo całego swojego niechlujstwa, z pewnością nadają się do tego, żeby poświęcać im baczną uwagę.Właśnie w tamtej chwili zrozumiałam rodziców opowiadających, jak to wracają ze szpitala ze swoim pierwszym dzieckiem i boją się zasnąć w obawie, że coś może się stać temu maleństwu, które jest całkowicie od nich zależne.Czasami dzieci naprawdę potrzebują kogoś, kto się o nie zatroszczy, prawda?207Kiedy uświadomiłam sobie nagle, że niebezpieczeństwo było tak blisko, sama miałam ochotę się rozpłakać.Jeśli chodzi o Patty, już tonęła we łzach i przerażonym, drżącym głosem przemawiała do Herberta, tuląc go rozpaczliwie, jak gdyby już nigdy więcej miała nie spuścić go z oczu.- Och, Jane - wyrzuciła z siebie po tym, jak wymogła na niemówiącym Herbercie solenną obietnicę, że już nigdy nie przerazi śmiertelnie mamusi - jakim cudem ty go usłyszałaś w całym tym harmidrze? Uratowałaś życie mojemu dziecku.- To nie ja, naprawdę.To Dodo stanęła na wysokości zadania dzięki temu, że zna wszystkie zabiegi ratownicze.- Nie bądź taka skromna - powiedziała skromnie Dodo.- Ja wykonałam tylko część techniczną.Nikt by się nie zorientował, że Herbert jest w kłopocie, gdybyś go nie usłyszała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl