[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To chyba może poczekać do rana.- Jeśli nie masz nic przeciwko temu, to wolałabym od razu załatwić tę sprawę.- Owszem, mam.- 217 -SR - To są nasze rodzinne klejnoty.Podam cię do sądu, jeśli spróbujesz jezatrzymać.Zesztywniała z gniewu, zmęczenia i niedowierzania Jamie wygramoliła się złóżka i poszła do toaletki, po drodze ściągając z palca obrączkę.W milczeniu rzuciła jąna wyciągniętą dłoń teściowej, razem z bransoletką i kolczykami ze złota i pereł, którenosiła w uszach zaledwie kilka godzin temu.Owszem, mam coś przeciw temu,myślała z wściekłością, patrząc, jak teściowa chowa swoje skarby do torebki iwymaszerowuje z pokoju.- Boże, jak ja jej nienawidzę - jęknęła teraz, z odrazą spoglądając na śpiącąkobietę.- Kolczyki są w toaletce - powiedziała do Brada.- W górnej szufladzie, wgłębi.18Brad jednym zgrabnym ruchem przemierzył na ukos puszysty, biały dywan izatrzymał się przy toaletce.Niczym zawodowy tancerz, zauważyła z podziwem Jamie.Jakby całe życie spędził na włamywaniu się do domów podczas snu właścicieli.Ijakby przetrząsanie cudzych rzeczy, żeby zabrać to, co najcenniejsze, było czymś, coświetnie znał z własnego doświadczenia.Tak samo jak pracę w godzinach nocnych.On trochę za swobodnie się czuje w tej sytuacji, pomyślała, widząc, jak Brad bezwahania ujmuje ozdobną rączkę z brązu i wyciąga górną szufladę komody zpolerowanego drewna, a następnie przegląda jej zawartość.Wczoraj wieczorem w Ti-fton równie łatwo zdecydował się na wyciągnięcie noża.Oczy Jamie powoli zaczęły przyzwyczajać się do ciemności.Teraz bez trudumogła rozpoznać nawet najdrobniejsze szczegóły wyposażenia pokoju: niezliczeniewiele szklanych flakoników z perfumami, ustawionych w rzędzie na górze toaletki,wytłaczany na srebrno tytuł książki w miękkiej oprawie, która leżała na nocnymstoliku, małe pęknięcie w jasnoniebieskiej tapecie pomiędzy framugą drzwi a sufitem.Chociaż możliwe, że ten ostatni szczegół po prostu przywołała z pamięci, choć akurattego nie mogła być pewna, bo przecież z całych sił usiłowała pozbyć się wspomnieńwyniesionych z tego domu.- 218 -SR A teraz znów się tutaj znalazła, w samym środku tego wszystkiego.I czego jeszcze? W co jeszcze wpakowała się przez własną głupotę?Obok niej teściowa poruszyła się i cicho sapnęła przez otwarte usta.Przezsekundę Jamie ogarnął strach, że zaraz się obudzi, że jakiś impuls nakazał jej ocknąćsię w środku nocy.Ale Laura Dennison tylko przekręciła się na lewy bok, prawą rękąodruchowo sięgając po kołdrę, żeby nakryć ramiona.Co należy zrobić, gdyby się terazobudziła? Zresztą, może wcale nie śpi.Może tylko udaje, żeby ich nabrać.- Miałabyś ochotę ją zabić, co? - odezwał się stojący przy komodzie Brad.Pełnymi garściami wyciągał z szuflady intymną garderobę właścicielki, miękkiekoszulki przelewały mu się przez palce.- Co?! Nie! Oczywiście, że nie! - Na czoło Jamie wystąpiły perliste krople potu,jakby nagle dostała gorączki.Nieoczekiwanie przypomniała sobie o sprężynowymnożu, który Brad miał w kieszeni.- Gówno prawda! - parsknął z rozbawieniem.- Złotko, to jest wypisane natwojej twarzy.Nawet po ciemku widać w twoich oczach nienawiść do tej paniusi.Znów się zaśmiał, choć tym razem zrobił to bezgłośnie.Już miała zaprotestować, ale nagle coś ją powstrzymało.Dotarło do niej, żeBrad miał stuprocentową rację.Z całego serca nienawidziła Laury Dennison.- Wiesz, teraz masz okazję to zrobić - mówił dalej, a jego głos zmienił się wuwodzicielski szept.- Wystarczy, że wezmiesz tę poduszkę, która leży obok, przyci-śniesz do jej twarzy i przytrzymasz przez parę minut.To naprawdę nic trudnego.Jamie wpatrywała się w byłą teściową.Czy Brad rzeczywiście próbowałzachęcić ją do popełnienia morderstwa? Czy naprawdę był gotów poderżnąć gardłotamtemu chłopcu? Nie bądz śmieszna, powiedziała do siebie i zmusiła się, żebywyrzucić z głowy tę dokuczliwą myśl.- Bierz te kolczyki i wynośmy się stąd.Brad upuścił kłębek majteczek i staników na wierzch komody, i dalejprzeszukiwał szufladę.- Niczego tu nie ma - oznajmił po chwili.- Nie ma szkatułki z biżuterią?- Chodz i sprawdz sama.- 219 -SR Jamie na paluszkach podkradła się ku niemu, wiedząc, zanim jeszcze zajrzałado szuflady, że niczego tam nie znajdzie.- Musiała schować gdzie indziej - mruknęła, a jej nienawiść do śpiącej kobietyjeszcze się zwiększyła.Nigdy niczego mi nie ułatwiałaś, prawda, pytała w myślach,jednocześnie wkładając bieliznę na miejsce.Po cichu przejrzała drugą szufladę, anastępnie trzecią, ale rezultat wciąż był ten sam.- Okay, niczego nie znalazłam.Idziemy.- Nie, to musi gdzieś tu być.Jak myślisz, gdzie mogła to wsadzić?- Nie mam pojęcia.Serce mi wali, w głowie mi się kręci.Chyba za chwilęzacznę rzygać.- Jamie zaszczękała zębami, jakby dopiero teraz z całą ostrością zdałasobie sprawę ze swojego położenia.Za długo tu jesteś, ostrzegało ją własne ciało.Wystawiasz na próbę swoje szczęście, wyzywasz los.Wynoś się stąd, dopóki jeszcze możesz.Ramiona Brada natychmiast zamknęły ją w ciasnym uścisku.W uchu słyszałajego miękki szept, który prosił ją, żeby się uspokoiła, kilka razy odetchnęła głęboko iwzięła się w garść.- Chyba będę rzygać - powtórzyła z mocą, bo czuła, jak w gardle rośnie jej kłąbwaty.Wyrwała się z objęć Brada i popędziła do przylegającej do sypialni łazienki,dokładnie zamykając za sobą drzwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl