[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skóra najego piersiach, pod niedopiętym, przybrudzonym szlafrokiembyła żółta, zwiotczała i pokryta rzadkim włosem jak u kurczaka.Ciało nie nosiło nawet żadnych śladów krwi, czy obrażeń.Prawdopodobnie wystarczył sam upadek, aby zgasić ledwotlący się w nim płomień życia.Położyliśmy go na łożu zbaldachimem, które widocznie stanowiło tradycyjny elementwyposażenia każdej sypialni w tym domu.— Muszę raz jeszcze zbadać zwłoki, aby ustalić dokładnyczas i przyczynę zgonu — powiedział doktor Amoureux,dając tym do zrozumienia mnie i Alainowi, że nasza dalszaobecność tutaj jest zbędna.W jadalni panowała atmosfera pełna napięcia i pod-niecenia.Marie-Louise i Ewa uspokajały ciotkę, którasiedziała w fotelu ze zmierzwionym włosem na skutekprzekręcenia się peruki, Yvette i Alain, pogwizdujący podnosem, odwrócili się ostentacyjnie do wszystkich plecami,a major gwałtownie wlewał do ust córki, jak do dziobaptaka, orzeźwiający napój, choć nie istniało najmniejszeprawdopodobieństwo, aby cokolwiek z tego, co się stało,mogło dotrzeć do jej chorego mózgu.Na nasz widok Eliza de Biencourt odzyskała z powrotemnadwątlone siły i poprawiwszy perukę, przejęła znów ster wswoje ręce.— Fatum zaciążyło nad tym nieszczęsnym domem —oznajmiła grobowym głosem.— Oto już drugi członeknaszej rodziny opuścił ten padół w ciągu jednego wieczorui nie zasiądzie do kolacji.Biedny Charles za żadne skarbynie chciał przenieść się na parter, choć odkąd utraciłwładzę w nogach stało się to konieczne.W swoim pokojuna górze przeżył kilkadziesiąt lat i zamianę na inny uważałza swego rodzaju dyskryminację.Wprawdzie Jeandobudował specjalną pochylnię do schodów, aby go możnabyło sprowadzać na uroczystości rodzinne, gdyż na codzień jadał i przebywał u siebie, ale najwidoczniej Charlesstracił dziś orientację, spiesząc się do nas przed godzinądwunastą, ponieważ nikt po niego nie przychodził i zjechałschodami — tu wymownie spojrzała na Yvette.— Ach! Cóżza tragiczny wypadek i co za straszny /bieg okoliczności:on i Denise nieomal jednocześnie.Co prawda, niezbadanesą wyroki losu.Być może, że śmierć właśnie jest dla niegodobrodziejstwem.On ostatnio bardzo się męczył.Wsytuacji, kiedy człowiek staje się ciężarem dla otoczenia —to jedyne i nieuniknione wyjście.No cóż, z samego ranazajmę się formalnościami związanymi z pogrzebem.Doktor Amoureux wrócił do jadalni z zimną i nie-przeniknioną twarzą.Usiadł w fotelu i spokojnie zapaliłpapierosa.— Chyba nie będziemy musieli zawiadamiać policji o tymwypadku? — zainteresował się nagle Dalentin, okrywającszalem nogi córki.— Policja będzie tu o ósmej rano — odezwał się Marcel.— Inspektor Vendeur, który mnie przesłuchiwał wstępniew ,,Czarnym Baranie”, zapowiedział swoje przyjście.Prosił,żeby wszyscy byli obecni i przepraszał, że będzie nas niepokoiłtak wcześnie, ale jest to konieczne ze względu na dobrośledztwa.— A więc prowadzi się śledztwo? To niesłychane! —oburzyła się dotknięta do żywego ciotka.— Oczywiście, chociaż jakikolwiek by nie był jego wynik,nie zmieni to tragicznej rzeczywistości — Marcel znówrozłożył teatralnym gestem ręce.Yvette wydała z siebie odgłos, który równie dobrze mógłbyć poczytany za jęk boleści, jak i za spazmatyczny wybuchśmiechu.Eliza de Biencourt ponownie spojrzała na zegar.— Moi drodzy — powiedziała uroczyście.— Wydaje się,że musimy spełnić wolę Jean-Pierre'a Mignona i usiąść wtym zdekompletowanym składzie do stołu.Ewo, jeżeli wdalszym ciągu masz chęć mi pomóc, to proszę bardzo.— Ależ naturalnie — Ewa poderwała się z miejsca.—Wszystko jest przygotowane.— Niech się wreszcie skończy ta draka — syknęła Yvette,patrząc na mnie z ukosa.Właściwie tylko jedno miejsce, na którym miał zasiąśćCharles Mignon, świeciło pustką, gdyż zmarłą Denisezastąpił jej mąż.Zapłonęły wszystkie światła elektryczne, aPaul zapalił świece, które tymczasem zgasły.Z mojejprawej strony usiadła Marie-Louise, szczelnie otulonalisami, a z lewej major Dalentin, który od razu odwrócił sięplecami, aby zająć się wyłącznie Jacqueline.Na stolepojawiły się w girlandach majonezu i zieleni: kraby, żabieudka, pasztety, salami, polędwica, szynka, pomidory,pieczona kura i, jako główny przysmak, ślimakifaszerowane szpinakiem, przesyconym czosnkiem orazczerwone i białe wino.Początkowo wszyscy zachowywalisię niepewnie i z pewnym zażenowaniem odnosili się dotak przyziemnej sprawy, jaką jest jedzenie, aleprzełamawszy pierwsze opory, z niemałym apetytem wzięlisię do konsumpcji.Tylko Jacqueline tkwiła nieruchomooparta o poręcz krzesła i pozwalała ojcu się karmić, leniwieotwierając usta.Ewa, jak zwiewny obłok, przemykaławokół stołu, ściągając spojrzenia mężczyzn, dzwoniłykieliszki, pobrzękiwały sztućce, a niezmiennie wytworni istatyczni antenaci, przyglądali się nam wybałuszonymioczami zza sczerniałych ram i gdyby nie świadomość, że wtym domu na piętrze leży nieboszczyk i że w tym samymczasie najprawdopodobniej odbywa się pod nadzorempolicji sekcja zwłok Denise, uczta sprawiałaby wrażeniesielankowej uroczystości, celebrowanej na cześć krążącegow kosmosie dziadka.Chwilami, co prawda, miałem wrażenie, że z każdym wziętymdo ust kęsem, połykam dawkę trucizny na szczury, alboarszeniku, ale obawy te rozproszyła Ewa, która serwując napółmisku ślimaki, jednocześnie porozumiewawczo iuspokajająco uścisnęła mnie za ramię [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl