[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ocknął się, spazmatycznie łapiąc oddech.Ręka piekła mnie cholernie. Niesamowite  wyszeptał bez tchu, przecierając oczy.Smak jego pocałunku już dawno rozpłynął się w moich ustach.Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale uciekło z nich powietrze.Noah był otumaniony, jak na haju. To był najpiękniejszy sen, jaki miałem w życiu.Najpiękniejszy wyszeptał. Przestałeś oddychać  powiedziałam.Słowa z trudem wydobywały mi się z ust. Cała twarz mnie piecze  dodał już przytomniej, patrząc gdzieśponad moim ramieniem.Mrugał i nie mógł skupić spojrzenia jak ktoś, ktonagle wydobył się z ciemności.Przyłożyłam drżące dłonie do jego twarzy, uważając, żeby nieprzygnieść go swoim ciężarem. Umierałeś. Głos mi się łamał. Chyba żartujesz  odpowiedział i na jego wargach uformował sięrozbawiony uśmiech. Miałeś sine usta.Jak Rachel, która zginęła.Ja ją zabiłam.Noah uniósł brwi.  Skąd wiesz? Widziałam. Nie patrzyłam na Noaha.Nie mogłam.Zeszłam z niego i usiadł na łóżku, zasłaniając się rękąprzed światłem.Spojrzenie miał chmurne, ale już przytomne.Popatrzyłmi w oczy. Zasnąłem, Maro.A ty spałaś przy mnie.Wciągnęłaś mnie do łóżka,leżałem za tobą i& Boże, to był wspaniały sen. Oparł się plecamio wezgłowie i przymknął oczy.Kręciło mi się w głowie. Całowaliśmy się.Nie pamiętasz?Wpatrywałam się w niego w osłupieniu.Uśmiechnął się. Widzę, że i ty miałaś piękny sen.Co on gada? Powiedziałeś mi, że pachnę jak śniadaniowy boczek. Dziwne porównanie  stwierdził bez entuzjazmu.Zerknęłam na swoje dłonie splecione na podołku. Zapytałeś, czy możesz mnie pocałować, i to zrobiłeś.A potem cię& Nie mogłam zamienić w słowa widoku martwych twarzy przepływającychpod moimi powiekami.Chciałam je zetrzeć z oczu, ale się nie dały.Byłyrealne.Wszystko to było realne.Kapłan Santerii spełnił obietnicę.I teraz,kiedy wiedziałam, kiedy sobie przypomniałam, chciałam już tylkozapomnieć. & uderzyłam  dokończyłam zdanie.A to był dopiero początek.Noah potarł policzek. Nic się nie stało  powiedział i przyciągnął mnie do siebie, ażprzylgnęłam do niego, opierając mu głowę na ramieniu.Słyszałam mocne, równe bicie serca pod swoim policzkiem. Przypomniałaś sobie coś?  szepnął Noah z twarzą wtuloną w mojewłosy. Czy to podziałało?Milczałam. Nie szkodzi  powiedział bardzo łagodnie, muskając palcami mojeżebra. Po prostu ci się śniło.Ale pocałunek nie był snem.Noah umierał.Katastrofa w szpitalu niebyła przypadkiem.Zabiłam ich.To było realne.To byłam ja.Nie mogłam pojąć, dlaczego Noah nie pamięta wydarzeń sprzed paruminut, za to ja przypomniałam sobie, co się stało przed paromamiesiącami.Jude osaczył mnie, przygniótł do ściany.Chciałam go ukarać; chciałam, żeby wiedział, co czuję, bezsilna i złapana w potrzask.I sprawiłam, że to poczuł.Nie zważając na Claire i Rachel.Rachel, kochana Rachel, z którą przesiadywałam godzinami w wielkiejoponie na naszym placu zabaw, zwierzając się ze swoich szczenięcychmiłości.Rachel cierpliwie pozowała mi do portretów, śmiała się i płakałarazem ze mną, a teraz jej ciało toczyły robaki.Przeze mnie.Nie dlatego, że zgodziłam się na wyprawę do Tamerlane, choćwiedziałam, że jest niebezpieczna.Nie dlatego, że zlekceważyłamniewyrazne przeczucie, że coś może się stać.Błąd popełniłam pózniej straszny błąd, dla którego nie było wytłumaczenia  zgniotłam ten szpitalrazem z Rachel i Claire, jakby to była paczka chusteczek w mojejkieszeni.Jak żałosne wydały mi się teraz usprawiedliwienia, które wymyśliłamsobie po zamordowaniu właściciela Mabel i pani Morales.Ja nie byłamchora psychicznie.Byłam śmiertelnie niebezpieczna.Dłoń Noaha gładziła moje włosy, a jej dotyk był tak cudowny, takboleśnie cudowny, że zachciało mi się płakać. Powinnam już iść  wyszeptałam z trudem, choć nie chciałam sięstąd ruszać.Chciałam być tylko tu, tylko z nim. Mara?  Noah podparł się na łokciu.Zaczął wodzić palcami po linii mojej szczęki, a skóra ożywała podjego dotknięciem.Ale serce nie zabiło szybciej.W ogóle nie biło.Bo niemiałam już serca.Przez chwilę uważnie patrzył mi w twarz. Mogę odwiezć cię do domu, ale twoi rodzice będą zdziwieni powiedział powoli.Nie odpowiedziałam.Nie byłam w stanie.W gardle miałam potłuczoneszkło. Czemu nie zostaniesz?  zapytał. Prześpię się w drugim pokoju.Powiedz tylko słowo.Nie było już żadnych słów.Noah usiadł koło mnie, aż materac ugiął się pod jego ciężarem.Czułam ciepło jego ciała, kiedy odgarnął mi na bok włosy i przycisnąłwargi do mojej skroni.Przymknęłam oczy, napawając się tą chwilą.Kiedyje otworzyłam, już go nie było. Deszcz bębnił w okna, kiedy wsunęłam się głębiej w pościel,naciągając okrycie pod brodę.Aóżko Noaha czy nawet jego objęcia niebyły azylem, w którym mogłabym się ukryć przed demonami własnegosumienia. 51Nazajutrz rano przeżywałam katusze, siedząc obok Noaha, który wiózłmnie do domu.Patrzenie na niego, na jego rozjaśnione słońcem włosyi kontrastujące z nimi smutne oczy, sprawiało mi ból.Nie mogłam z nimrozmawiać.Nie wiedziałabym, co powiedzieć.Kiedy zajechaliśmy przed dom, powiedziałam, że nie czuję się dobrze(nie kłamałam) i że zadzwonię do niego pózniej (kłamałam).Po wejściuod razu zamknęłam się w swoim pokoju.Kiedy mama zajrzała tam po południu, zastała mnie w łóżku.%7łaluzjebyły opuszczone, ale słońce i tak przez nie przeświecało, zdobiąc jasnympręgami ściany, sufit i moją twarz. yle się czujesz, Maro? Tak. Coś poszło nie tak? Wszystko.Zamknęła za sobą drzwi i troskliwie poprawiła mi okrycie.Dobrze jejodpowiedziałam  coś poszło nie tak, coś się ze mną działo i kompletnienie wiedziałam, co robić.Co w ogóle mogłabym zrobić? Rodzinaprzeprowadziła się tutaj ze względu na mnie, licząc, że oderwę się odwspomnień o śmierci, ale trupy szły za mną wszędzie.Co będzie, jeśli toznów się zdarzy, ale tym razem o arami będą Daniel i Joseph zamiastRachel i Claire?Lodowata łza spłynęła po moim rozpalonym policzku.Aaskotała mniekoło nosa, ale nie otarłam jej.Ani następnej.Po chwili płakałam takrozpaczliwie, jak powinnam płakać na pogrzebie Rachel.Wtedy nieuroniłam ani jednej łzy.W poniedziałek nie poszłam do szkoły.Ani we wtorek, choć nieprzyśniły mi się nowe koszmary.Szkoda, bo na nie zasłużyłam.Zasypiałam i wpadałam w studnię bez snów, co było cudowne.Mamaprzynosiła mi tylko jedzenie i zostawiała mnie samą.Pewnego razupodsłuchałam, jak rozmawia z ojcem na korytarzu, ale byłam takzobojętniała, że nie zaskoczyło mnie to, co usłyszałam. Daniel mówił, że wcześniej było z nią lepiej  powiedział tata.Powinienem wycofać się z tej sprawy jak najszybciej.Ona nawet nie chcejeść.  Myślę jednak, że będzie dobrze.Porozmawiam z doktor Maillard.Mara po prostu potrzebuje czasu, żeby do siebie dojść  odpowiedziałamama. Nie rozumiem.Przecież naprawdę było lepiej. Bardzo przeżyła swoje urodziny.Jest o rok starsza.A Rachel już nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl