[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Na miłość boską, oszalałaś? - pytam.- Jesteś pijana, Kate?Krzyczę, żeby obydwoje usłyszeli:- Nie potraficie cieszyć się moim szczęściem?!- Ona zwariowała, Tom.Posłuchaj.Sięgam po aparat i zrzucam go z biurka, a potem ciskamsłuchawką.Rozlega się głuche pukanie.- To ja, Charlie.Wpuść mnie, mamo.Oddycham powoli i czekam, aż mięśnie karku trochę sięrozluźnią.Potrząsa klamką.Łapię przewrócony telefon i odkładam go na miejsce.- Mamo, otwórz.Otwieram drzwi.Charlie bierze z pralki dwa kubkiherbaty.- Już zamierzałem otworzyć je kopniakiem -oznajmia.- Och, Charlie!Stawia herbatę na biurku i odwraca się, żeby mnieprzytulić.Przyciska moją głowę do piersi i mówi: - Jużdobrze.Chowam nos w jego koszuli i przywieram do niego.- Kim jest Erik? - pyta.Mój syn wszystko słyszał.- Mężczyzną, którego poznałam na weselu Ingrid -odpowiadam.- To Francuz?- Nie.Gregoriańska pieśń zalewa teraz moją kryjówkę.- Masz beznadziejny gust, jeśli idzie o muzykę - stwierdzaCharlie.Udaje mi się uśmiechnąć.Sięgam po herbatę i obejmujękubek dłońmi, żeby je rozgrzać.Charlie opada na pufę.- Wal - mówi.Cóż, dopiero poznałam Erika, mówię, i lubię go, nawetcoś więcej, ale na razie za wcześnie na cokolwiek.Odpowiadam na większość pozostałych pytań, które zadaje misyn, na tyle, na ile potrafię.Już wie o moim pensjonacie,powiedziałam mu o tym, gdy tylko wróciłam ze ślubu Ingrid.Ma nadzieję, że mi się powiedzie.Przeczesuje palcami włosy i kręci kolczykiem w uchu.- Charlie, kiedy przekłułeś sobie ucho?- Wczoraj, po tym jak Daphne przekłuła sobie pępek.Wszystko się zmienia.- Charlie? - Przyglądam się jego twarzy.- Wstań iuściskaj mnie raz jeszcze.- Mamo, Biddy doprowadza cię do szaleństwa.- Oczyrobią mu się wielkie jak spodki.- Nie mogę znieść tejkobiety.cholera, nigdy mnie nie lubiła.- Och, myślę, że ona.- Ale urywam.Dlaczego mam jejbronić? Kręcę głową i kończę: - Często zastanawiam się, czyona w ogóle zdolna jest kogokolwiek kochać, Charlie.- Dobrze się czujesz?- Powinnam pójść do lekarza.Może spędzę kilka dni uMaggie.- Mamo, w sobotę gram w piłkę w drużynie college'u.Moja ręka wędruje do ust.- Tak, tata będzie, więc nie musisz przychodzić, jeśli niechcesz.I tak dostaniemy w skórę.Nigdy nie wygraliśmy zpolitechniką z Gremwall.- Urywa.- Może spróbuj trochę sięprzespać?Głaszczę go po ramionach.- Dobrze, chodźmy stąd.Pamiętam, żeby zamknąć drzwi na klucz.- Dobranoc, Charlie.Kocham cię.Nawet nie wiesz, jakbardzo.Charlie wchodzi po schodach.- Ja ciebie też kocham,mamo.W salonie jest włączony telewizor, leci jakiś film znapisami.Kiedy wchodzę, żeby go wyłączyć, widzę Rodneya.Leży rozwalony na sofie, ale całkiem przytomny.Kiedy on wrócił?- Czekaj no, Kate, nie idź.- mówi.- Co jest?- Kto to jest Erik? - Unosi brwi nad kieliszkiem.- Hm?Słyszałam kliknięcie w słuchawce.Nie, to nie mógł byćRodney.Na pewno nie.Cholera, cholera, jasna cholera.- Proszę, proszę, trochę się zmartwiliśmy, prawda,kochanie? - Na jego twarzy pojawia się kpina.- Ujmując tołagodnie.Kiedy zrywa się, obracam się na pięcie i ruszam nakorytarz, jego ręka jak szpon rwie mi sweter.Na czworakachwspinam się na schody, serce bije mi jak szalone, aż docieramdo drzwi Charliego.Tam się zatrzymuję i czekam.- Podejdź bliżej, a zacznę drzeć się wniebogłosy.- Tak, jesteś w tym bardzo dobra.Krzyżuję ramiona i mrużę oczy.Zostań tam, gdzie jesteś,ty łajdaku.- Zrobiłem notatki.Dokładne.- Patrzy na drzwi Charliegoi zniża głos.- Słyszałem każde słowo.Jakie z ciebie prostestworzenie.Nie pomyślałaś, że mogę usłyszeć?Robi krok na przód, a ja ani drgnę.- Nie martw się - szydzi.- Nie dotknę cię.Nie ma mowy,żeby wyrzucono mnie z tego domu.Każda cegła należy domnie, dobrze wiesz.- Jego spojrzenie omiata moje ciało.- Niemogę sobie wyobrazić, jakim cudem znalazłaś sobie kogośinnego, ale fakt, że popełniłaś cudzołóstwo, stosownie cięobciąży.- Jesteś cholernym pajacem.Idź do diabła.- Zamiast tego wyślę faks albo dwa do Todda Grimleya.-Wyciąga zegarek z kamizelki.- Wyślę teraz.Będzie miał caływeekend, żeby wszystko wnikliwie przejrzeć.Dobranoc,kochanie.Rozdział 68Piątek, 20 październikaZerkam na budzik, kiedy dzwoni telefon.Ósmatrzydzieści.- Słucham?- Cześć, Kate.Tu Sukey Smith.Słyszę szelest papierów.- Cóż, przede wszystkim gratulacje! Przedstawiłaśdoskonałe arkusze kalkulacyjne.Doprowadzimy ten rozwóddo końca i szybko będzie po sprawie.Bogu dzięki.- A teraz coś bardziej osobistego.Jesteś tam jeszcze?Ziewam.Nie spałam najlepiej ostatniej nocy.- Dzień dobry, Sukey.Tak, jestem.- Pół godziny temu dzwonił Todd Grimley.Ujmując to wwielkim skrócie, powiedział mi, że masz nowego faceta.- Nie do końca tak bym to ujęła.- Kate.Co ci radziłam na początku?Żyj jak zakonnica aż do ogłoszenia rozwodu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl